Odtwarzacz jest zamknięty w sporej, solidnie zbudowanej kasetce z magnetyczną klapą, wykonaną z imitacji skóry, z bokami z czarnego tworzywa wykończonego na high-gloss. Wnętrze wyłożono pianką. Taki "pojemnik" sprawia wrażenie, jakby producent przewidywał, że będzie on wielokrotnie otwierany i zamykany.
Dodatkowo, pod klapą, umieścił kawał ciężkiej blachy - jeśli się nawet wewnątrz kabelki krzywo ułożą, to i tak zostaną dociśnięte. W dostawie otrzymujemy: odtwarzacz, przewód USB (zakończony po stronie odtwarzacza nietypowym 24-pinowym wtykiem, nie próbujcie go zgubić!), laptopową ładowarkę (zakończona po stronie urządzenia jak wyżej, nie próbujcie jej zostawić na wakacjach, bo drugiej takiej na giełdzie nie dostaniecie!), przejściówkę z wtyku 24-pinowego na 3 przewody ARC oraz całkiem obszerną instrukcję obsługi.
Ekran LCD 48 x 37 mm, mimo starań z mojej strony, pozostał nieczuły na dotyk... Cztery małe przyciski funkcyjne to: Home (menu główne) / Pauza/Play / Next / Prev. Obrotowe kółko wyboru ma swój odpowiednik na ekranie w nowym interfejsie graficznym (to też ogromny postęp względem wcześniejszych modeli) z przyciskiem pośrodku, odpowiednikiem OK.
O ile interfejs użytkownika w poprzednich modelach firmy był adresowany do cyborgów, to współczesny ma już całkiem "ludzki" charakter. Jest też odpowiednik klawisza Backspace, służący do wracania do poprzedniego katalogu (ekranu).
Na górze obudowy HiFiMan HM-901 umieszczono obrotowy wałek (ze skokiem), regulujący głośność. Od razu to powiem, żeby nie wracać do tematu - używanie obydwu pokręteł nie jest tak fajne, jakbym się tego spodziewał, ponieważ obydwa są zbyt gładko wykończone, a towarzyszący im "klik" za mocny (może to się z czasem wyrabia) i mój boski, delikatny jak jedwab kciuk po prostu się po nich ślizga.
Po stronie lewej znajdują się: intrygujący przełącznik Normal/Balanced, otwory wentylacyjne oraz, pod wyciąganą zaślepką, slot na jedną dużą kartę SDXC. Po stronie prawej - włącznik, kolejne otwory wentylacyjne, przełącznik HD / Vintage, przełącznik Low Gain / High Gain (słuchawki nisko- / wysokoimpedancyjne) i przełącznik-kłódeczka blokujący urządzenie przez przypadkowymi naciśnięciami czegokolwiek.
Od dołu gniazdo ładująco-transmisyjne 24-pinowe i hebelek otwierający metalowe plecki. A za nimi (pleckami) wielki jak stodoła akumulator Li-ion 7,4V 1600 mAh, z kolei pod nim cymes cymesów - gniazdo pozwalające na wymienienie za "niewielką" dopłatą modułu wzmacniacza na inny, bardziej nam odpowiadający. Jak grają inne wzmacniacze, niż standardowy, może będzie okazja kiedyś sprawdzić.
Z powodu możliwości używania słuchawek zbalansowanych bez konieczności dokupowania osobnego (zwykle drogiego) dedykowanego wzmacniacza, zakup "901-ki" (w odpowiedniej wersji) jest finansowo atrakcyjniejszy dla chętnych na takie delikatesy.
Uruchomienie obydwu odtwarzaczy zajmuje chwilę, w czasie której ruszają systemy operacyjne. W celu uniknięcia tej niewygody HiFiMan HM-901 można uśpić podobnie jak to robimy z komputerem - wybudzenie jest bardzo szybkie, choć utrzymywanie takiego stanu ciągnie nieco prądu z akumulatora.
Akumulator
Gdy próbowałem się dowiedzieć czegoś więcej z instrukcji na temat żywotności akumulatora, trafiłem na zdanie jako żywo napisane przez amerykańskich Chińczyków lub chińskich Amerykanów: "The average bartery time of HM-901 is eight to nine hours".
Czyli co? Czas ładowania czy czas odtwarzania 8-9 godz.? Sprawa jest o tyle istotna, że HiFiMan HM-901 przyjechał niemal kompletnie rozładowany i po kilku minutach pracy padł. Co się robi w takich sytuacjach?
Bierze się przewód USB (ten dedykowany z kasetki) i zostawia na jakiś czas podłączony do kompa. Jakież było moje "zdziwienie", gdy się okazało, że odtwarzacz jest nadal martwy - dla użytkownika oznacza to tyle, że nie uda się doładowywać baterii np. w podróży z niczego innego, niż z gniazdka + ładowarki.
Do ładowania nadaje się wyłącznie firmowa, "laptopowa" (a więc duża) ładowarka z 24-pinowym przewodem. Po prostu wydajność USB jest zbyt mała, by naładować tego kolosa. Aby ładowanie było skuteczne (dioda znajduje się na ładowarce), wymaga to uprzedniego wyłączenia urządzenia. Liczę na to, że nowy firmware rozwiąże tę kwestię.
A`propos jego wymiany - próżno szukać informacji na ten temat w instrukcji albo na oficjalnej stronie firmy www.head-direct.com. Żeby go znaleźć, należy wejść w zakładkę na górze HiFiMan, która przeniesie nas na stronę produktu http:// hifiman.com i tam w Newsach znajdziemy link do http://down.head-direct.com/hm901/update. zip.
Piszę o tym nie ze złośliwości, (choć straciłem trochę czasu); firma HeadDirect przy potędze iRivera zatrudniającego tysiące ludzi jest jak Dawid przy Goliacie. Tym większe uznanie dla Fanga Biana za jego determinację w poszukiwaniu rozwiązań wybitnych i kąsanie wielkich tego rynku. Miejmy więc nieco wyrozumiałości dla drobnych niedoróbek i piszmy maile z pomocnymi radami, bo ktoś tam siedzi i je czyta, a czasem nawet odpowiada.
Pamięć
HiFiMan HM-901 nie ma własnej pamięci Flash, oddaje więc do dyspozycji użytkowników port obsługujący karty SDXC do 128 GB. W pierwszej chwili wydaje się to mniej atrakcyjnie w porównaniu z AK120 Titanem, ale gdy popatrzymy na to pragmatycznie, to czy posiadanie naraz przy sobie grubo ponad 400 płyt CD zgranych do bezstratnego FLAC-a to mało? Możemy mieć w portfelu drugą i trzecią kartę po 128 GB.
Do przenoszenia plików z komputera można wybrać dwie metody - podpiąć przewód USB, poczekać chwilę aż PC zobaczy kartę pamięci jako kolejny napęd lub wyjąć kartę i skorzystać z przyzwoitego uniwersalnego czytnika kart - kosztuje taki grosze, a wydaje się, że przenoszenie dużych plików idzie sprawniej.
Po każdej zmianie zawartości karty dokonywane jest automatyczne uaktualnianie bazy danych i możemy zacząć słuchanie. Wraz z pojawieniem się głównego okna, ukazuje się animowane koło toczące się po kolejnych opcjach: Now Playing / Favourite (system gwiazdek) / SD Card / Artist / Album / Genre / All Songs / Settings. System umożliwia ocenianie ulubionych utworów gwiazdkami i lądują one w odpowiednim podmenu lub są kasowane od ręki, jeśli nie chcemy ich więcej słyszeć.
Mamy do wyboru trochę różnych ustawień (ale nie za dużo), moją uwagę przykuł napis S/P DIF - co? gdzie? którędy? Pomijając chińską pisownię, nazwy tego standardu, sygnał cyfrowy możemy wyprowadzić za wewnątrz poprzez gniazdo koaksjalne dyndające obok dwóch RCA na przejściówce, ale w planach jest uzupełnienie oferty o stację dokującą, która - poza byciem ładowarką i solidną podstawką - rozszerzy możliwości takiego zestawu o dodatkowe wejścia i wyjścia cyfrowe oraz USB. Zestaw będzie również pracował jako USB-DAC. Tego urządzenia jeszcze nie ma w sprzedaży (w sieci możliwy jest już preorder za 300 $).
Brzmienie
Ucieszony, że zaraz czegoś posłucham, wyjąłem dostarczone przez dystrybutora fi rmowe słuchawki HE-500 i… nie było gdzie ich podłączyć, bo to nie jest odtwarzacz Colorfly mający dwa wyjścia słuchawkowe - tu jest jedno, i to małe 3,5-mm. Na szczęście miałem w kieszeni niezbędną przejściówkę.
Najważniejszą cechą jego grania jest kop dynamiki. Odnalazłem ulubiony kawałek pewnego znanego faceta z bardzo znanej firmy kolumniarskiej, czyli "Los" grupy Rammstein, i zabrzmiało to jak na tubowych głośnikach Avantgarde - szybko i potężnie, nigdy jeszcze nie słyszałem takiej siły z przenośnego urządzenia.
Sprawdziłem też słuchanego wcześniej na Astellu Collinsa, czekając na pierwsze podciągnięcie gitary we wstępie do "In the Air Tonight" i było zupełnie inaczej, jakby to była inna wersja utworu - przestrzeń i oddech jesieni zastąpił przygruntowy przymrozek, ale za to bębny Phila zabrzmiały po mistrzowsku.
I znów coś mi ryczy do uszu - to Rana Del Ray w "Born to Die". Nie jestem w stanie słuchać i przeskakuję dalej - piszę o tym, bo prawdopodobnie wiele z Państwa nagrań również może nie nadawać się do słuchania i trzeba się będzie z tym jakoś pogodzić.
Do szewskiej pasji doprowadzają mnie nowo wydawane płyty "masterowane" lub "remasterowane" jak dla głuchych, Są one - jedna za drugą - coraz głośniejsze, a wszystko odbywa się kosztem wypłaszczenia dynamiki. Jak tak dalej pójdzie, to za kilka lat nowe wydawnictwa będą jak wyjące głodne noworodki - głośne i na jedną nutę.
Na nagraniach o wysokich parametrach, gdzie jest realnie zaszyta informacja o najdrobniejszych nawet detalach, w czasie słuchania dostajemy z powrotem wszystko, co nierzadko oznacza więcej, niż się spodziewamy.
Po nasłuchaniu się plików o jakości studyjnej dalsze słuchanie zgrywek CD do FLAC stało się przykrym obowiązkiem, a empetrójki grały - wybaczcie Państwo dosadność - jak gówno. Po tej drabinie łatwo idzie się w górę, ale schodzenie bodaj o szczebel - boli.
Podkusiło mnie, żeby zrobić sobie porównanie z iPodem Touch i co? No cóż… Jeśli nie zamierzamy kupować "901-ki", to w ogóle jej nie słuchajmy, bo sobie popsujemy krew. Idąc za ciosem, podłączyłem również dość tanie (za kilkaset złotych) słuchawki - to też był błąd.
Po godzinie grania HiFiMan HE-901 stał się wyraźnie letni (AK120 był zimny przez cały czas) i jak można się było spodziewać, ciepło nie brało się znikąd - bateria wytrzymała 7:15, gdy mierzyłem czas odsłuchu. Wynik to niezły, ale zmusza do pamiętania o tankowaniu i noszeniu ładowarki.
Skokowość potencjometru nie pozwala na płynną zmianę głośności - nie sprawia to dużego kłopotu przy korzystaniu z cichych z natury HE-500, ale przy niskoimpedancyjnych słuchawkach o wysokiej czułości już po pierwszym skoku robi się głośno, a gdy chcemy przyciszyć - jest pstryk i cisza.
Inną sprawą, którą warto poprawić oprogramowaniem systemowym, jest brak subtelności podczas zmiany ścieżek - po prostu jest ciach, słychać wyraźnie artefakt "trzaśnięcia" i gra natychmiast kolejny plik, nawet bez sekundy przerwy. Gdy utwory lecą po kolei, tego efektu nie ma.
- Wyświetlacz: 2 cale
- Formaty: WAV, FLAC (96/24), APE, MP3, AAC, WMA, OGG (upsampling do 192/24)
- Wejścia: USB (autorskie)/słuchawki (do 600 Ω)
- Przetwornik: 2 x Sabre ES9018 32bit
- Bateria: Li-ion +7.4V 1600mAh, -7.4V 520mAh
- Pojemność: 0GB (wbudowane) + 128GB
- Masa [g]: 200
- Moc [W] 150 RMS
- Wymiary [mm]: 115 x 70 x 27,5