Po rozpakowaniu najpierw rzuca się w oczy wyjątkowe wyposażenie dodatkowe, niemające odpowiednika w całym teście. W środku kartonu znajdujemy atrakcyjnie wykonaną sztywną walizeczkę transportową, podzieloną wewnątrz na kilka przegródek.
W nich są np. dodatkowe dwa pady, płyta demo CD oraz dwa przewody - krótki z małym "jackiem" oraz długi, "sprężynynowy", rozciągający się do 3 m, zakończony od razu dużym "jackiem" - bardzo rozsądnie; nie ma więc żadnej przejściówki, która nieużywana i tak by się po chwili zawieruszyła - a uniwersalność podłączeń pozostała.
Po stronie słuchawek Ultrasone Pro900 wtyki są gwintowane, zapewniając bardzo solidne połączenie, na drugim końcu długiego kabla znajduje się znakomita końcówka, dostarczona przez firmę Neutrik. Małe, a cieszy. Przewody mają jeszcze jedną wspaniałą właściwość - niemal w ogóle nie przenoszą szurania.
Gdy podrapiemy się za uchem, to jeszcze coś tam będzie słychać, a gdy w ramię, to już nic. Pod względem funkcjonalnym to najlepszy zestaw przewodów w teście.
Gdy słuchawki Ultrasone PRO900 leżały obok HiFiMenów HE-400, uderzyła mnie zbieżność podobnie płaskich kształtów. Po krótkim śledztwie odkryłem zupełnie inną rzeczywistość, w której porusza się Ultrasone - wewnątrz dużych muszli, za tajemniczo wyglądającą płytką z nawierconymi kilkoma otworami, ukrywał się nieco z boku relatywnie niewielki (w stosunku do wielkości muszli), 40-mm błyszczący przetwornik.
Blaszka z otworami to jeden z nowszych patentów firmy, znany pod nazwą S-Logic Plus (Plus to udoskonalona implementacja znanego od lat S-Logic Natural Surround Sound) - nietypowe pozycjonowanie przetwornika + zestaw filtrów kierujących precyzyjnie różne zakresy częstotliwości w różne miejsca ucha (jak się kiedyś nadarzy okazja, to napiszę o tym więcej). A efekt to przede wszystkim poprawa plastyczności i pozbycie się wrażenia grania w środku głowy.
Błysk membrany wynika z pokrycia jej tytanem - poprawiającym sztywność bez zwiększania masy. Drugi z zastosowanych patentów o swojsko brzmiącej nazwie MU to rodzaj metalowego ekranu, zmniejszającego o 98% wartość emisji pola magnetycznego docierającego do naszej głowy - dla osób wrażliwych (coś podobnego do meteopatii) to istne zbawienie, choć większość z nas nie odczuje różnicy.
Wersja Ultrasone PRO900 dostępna obecnie na rynku różni się do tej sprzed kilku miesięcy, która jest wszędzie obfotografowana w sieci. Przewód do urządzeń przenośnych zamieniono na krótki i od razu zakończono małym "jackiem" oraz zrezygnowano z jasnych (łatwiej brudzących się) padów.
Odsłuch
Przesłuchałem wiele fragmentów znanych mi na pamięć utworów i we wszystkich pojawiała się wspólna cecha - co by to nie było, zawsze skądś na pierwszy plan wdzierał się spory kawał basu.
Proszę potraktować to nie jako pierwszy lepszy wstęp, ale jako ważną, może nawet najważniejszą informację dotyczącą brzmienia tych słuchawek - które nie są dla każdego, ale jeśli ma się preferencje w tym kierunku, to żaden inny testowany w ostatnich trzech numerach model nie ma więcej do zaproponowania (następne w kolejce są Denony i Focale Spirit Classic sprzed miesiąca).
Od razu uprzedzam przed porównywaniem z najcięższymi słuchawkami, jakie znam, czyli Beats Audio by Dr. Dre - Beatsy to tylko niekończące się dudnienie. Ultrasone Pro900 mają wiele innych zalet. Jeżeli jesteśmy w posiadaniu przedwzmacniacza niezbyt mocnego na dole pasma, to w połączeniu z "900-tkami" może powstać genialna kombinacja.
Ja podczas testów używałem lampowego Peachtree Audio i z przekory rozpocząłem od utworu "Battery" grupy Metallica. Gdy w 48. sekundzie weszły podwójne uderzenia w stopę, to jakby Armia Czerwona odpaliła artylerię - wrażenie absolutnie piorunujące, choć trochę już nie z mojej bajki. Przyjemnie wypadła próba z Kari Bremnes, gdzie pojawił się klimat nie z tej ziemi, a najlepiej słuchało się po prostu koncertów.
Dzięki S-Logic pojawia się sugestywna symulacja słuchania z kolumn, scena potrafi odsunąć się przed głowę. Przynosi to ulgę, a wystarczy zmiana słuchawek na dowolne inne, żebyśmy natychmiast poczuli różnicę.
Wokale brzmią świetnie, są mocne i gęste, ponieważ jest tu sporo dolnego środka. Nisko postawione głosy nabierają wyjątkowego zdrowia i prawdziwości.
W niektórych nagraniach pojawiło się jednak podkreślenie sybilantów - jeszcze nie tragedia, ale wypada o tym wspomnieć, mimo że zwykle góra pasma jest raczej łagodna.
I jeszcze jedno - Ultrasone PRO900 muszą trochę pograć, zanim się ustabilizują, i nie jest to zwyczajowa fraza audiofilskiego rezenzenta. Przez pierwsze kilkanaście godzin bas dosłownie walił się na głowę.
To, co napiszę na koniec, zabrzmi jak herezja, ale herezje bywają odkrywcze - otóż Ultrasone PRO900 sprawdzają się jako substytut kina domowego. Na zewnątrz cisza, a wewnątrz istne piekło z ekstrasubem na każdy kanał.
Waldemar Pegaz Nowak