Z dużego opakowania wyjmujemy małą skrzynkę - kufer wyglądający na miniaturę tzw. case`ów, w których jest przewożony profesjonalny sprzęt studyjny. Kuferek ma oczywiście rączkę i zatrzaskowe zapięcie, można go wykorzystać na wiele sposobów.
Jak przystało na model aspirujący do miana profesjonalnego, Takstar PRO 80 są duże i dość masywne. Kabel sygnałowy podłączono na stałe do jednej z muszli, przewód zakończono 3,5-mm wtykiem, ale w komplecie jest także przejściówka na format 6,3 mm.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
Zamknięte muszle są głębokie, wykonane z plastiku, lecz z zewnętrznej strony ozdobione metalową płytką. Poduszki ze sztucznej skóry są miłe w dotyku, ale owalne muszle odbierałem jako dość ciasne.
Zainstalowano je na metalowych "widelcach", które zapewniają regulację kąta pochylenia i chowają się do środka pałąka. Efektywne i eleganckie, choć chyba zapożyczone od Beyerdynamica. Podstawą konstrukcji zamkniętej są nie tylko obszerne muszle, ale i przetworniki o rekordowo dużej średnicy - aż 53 mm.
W założeniach Takstar PRO 80 nie są przeznaczone do urządzeń przenośnych tylko do sprzętu stacjonarnego, na co wskazują długi przewód sygnałowy oraz 60-omowa impedancja.
Odsłuch
Do słuchawek Takstar PRO80 trzeba podejść bez uprzedzeń wobec marki, wyglądu, a także niektórych kontrowersji natury funkcjonalnej. Pod względem brzmienia to zupełnie normalne, porządne słuchawki, zrównoważone i jednocześnie żywe, kreujące otwartą, świeżą przestrzeń. Zakres średnio-wysokotonowy jest przejrzysty, ale potrafi nieść też soczyste dźwięki.
Zdarza się wyjść wyższej średnicy przed szereg, ale nie dochodzi do natarczywości; w każdym razie nie musimy się martwić o brzmienie wycofane i nieśmiałe, każde nagranie miało w sobie raczej więcej niż mniej witalności.
Takstar PRO 80 nie jest jednak propozycją dla osób szukających mocnego basu. Niskie tony są szczupłe, trochę zbyt nieśmiałe, bronią się jednak wyraźnym rysunkiem.
Radosław Łabanowski