Słuchawki Sennheiser HD800S, podobnie jak HD800, zakwalifikowano do nowej serii High Resolution. O tym, jak pojemna i elastyczna jest sfera wysokiej rozdzielczości, świadczą definicje wprowadzane przez różnych producentów, którzy, chcąc nie chcąc, muszą poruszać się wokół tych wyjątkowo modnych trendów.
Sennheiser tłumaczy tę kwestię nie wchodząc nawet w zawiłości związane z bitami, kilohercami czy w ogóle z parametrami sygnału, a stara się przekazać to po ludzku, przez pryzmat ilości informacji. Ta jest największa na etapie tworzenia muzyki w studio nagraniowym, a później już tylko maleje, ciągnąc za sobą w dół jakość dźwięku.
W serii High Resolution wyróżniono więc te słuchawki, które potrafi ą najwierniej przekazać największą ilość informacji, co sprowadza się, niezależnie od wybujałych nazw i terminologii, zwyczajnie do modeli najlepszych. Wcale niekoniecznie najnowszych, bo obok Sennheiserów HD800S znalazły się tam również takie klasyki, jak HD600 i HD650, słuchawki liczące dwadzieścia lat i projektowane w czasach, gdy nikt o HD nie słyszał.
Słuchawki Sennheiser HD800S - kable sygnałowe
Opakowanie (wraz ze słuchawkami) nie jest zbyt ciężkie, choć w zestawieniu z ważącymi "tonę" AKG czy lekkimi jak piórko Ultrasone trudno komukolwiek zabłysnąć w którymkolwiek kierunku.
Sennheiser HD800S ułożono w twardym neseserku, wyściełanym mięciutkim materiałem, same słuchawki nie są zbyt duże, a w pudełku sporo miejsca zajmują dwa, uformowane w obszerne rolki, kable sygnałowe.
Każdy ma długość 3 m i jest zakończony stylowym wtykiem z efektownym logo producenta. Kable prawie w całości pokryto miękką, plecioną izolacją, jedynie krótkie odcinki prowadzące do muszli są sztywniejsze, wykończone gumowaną powłoką.
Sennheiserowi znakomicie udała się sztuka eliminacji przenoszenia drgań; ocieranie, stukanie, uderzanie o przewód jest niemal niesłyszalne.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
W ramach "osprzętu" widać jedną z kilku różnic pomiędzy 800S a 800 - te pierwsze mają dodatkowy kabel w konfiguracji zbalansowanej, zakończony wtykiem XLR4; podstawowy kabel ma oczywiście wtyk 6,3-mm. W każdym przypadku podłączenie do słuchawek jest identyczne, niezależnymi końcówkami do lewej i prawej muszli.
Słuchawki Sennheiser HD800S - budowa
Sennheiser HD800S to wciąż dość lekkie słuchawki (jak na kategorię wokółusznych i cenę), ważą ok. 330 g, nie męczą ani nie są przesadnie filigranowe. Wyglądają niemal identycznie jak poprzednik - skomplikowane, efektowne kształty i zastosowane materiały wciąż robią wrażenie, chociaż nie ma już efektu zaskoczenia, bo HD800 są na już rynku od dłuższego czasu.
W modelu S niektóre elementy nie są już srebrne, ale czarne. Nie dotyczy to jednak charakterystycznych, tylnych osłon muszli oraz centralnej, ukrytej za siateczką części przetwornika.
HD800S to wciąż konstrukcja otwarta, muszle zawieszono na przegubach do rozszerzającego się w górnej (nad głową) części pałąka. Zarówno górna część pałąka, jak i poduszki okalające ucho są z miękkiej, elastycznej gąbki.
Regulacja pałąka ma dość nietypowy, efektowny mechanizm, skrajne (lewa i prawa) części rozsuwają na boki, nie tylko obniżając położenie muszli, ale także zwiększając "objętość" przestrzeni na głowę.
Zewnętrzna część pałąka jest ozdobiona tabliczką znamionową z nazwą modelu i numerem seryjnym, rozsuwanie mechanizmu pałąka eksponuje tę część.
Podobnie jak w protoplaście, warstwa miękkiego materiału przylegająca do głowy jest uformowana w dość szczupły walec. Przetwornik oddzielono od ucha miękkim materiałem. To kolejny smaczek tych słuchawek (występujący także w HD800) - w centralnej części z materiału uformowano logo Sennheisera.
W stosunku do HD800 nie zmienił się typ przetwornika - wciąż jest to konstrukcja o średnicy aż 56 mm, określana mianem High Definition Driver, ustawiona nie na wprost, ale pod pewnym kątem względem osi ucha.
Korektom poddano jednak komorę znajdującą się przed przetwornikiem, zmieniając jej kształt i typ materiałów, co ma się przyczynić do optymalizacji charakterystyki częstotliwościowej.
Cechą charakterystyczną "starych" HD800 jest niewielkie podbarwienie w okolicach 6 kHz. Nowe HD800S mają być tego pozbawione, mają grać bardziej gładko i neutralnie.
W trakcie testu Sennheiserów HD800S nie miałem dostępu do HD800, więc ich brzmień nie porównam wprost, ale natychmiast po założeniu nowej konstrukcji na głowę przypomniałem sobie ten wyjątkowy komfort noszenia, jaki zapewniała już pierwsza wersja.
Odsłuch
Do Sennheiserów HD800S podchodziłem kilka razy, wracając po kolejnych dniach po trosze w nadziei, że wraz z kolejnymi nagraniami uda się odkryć coś jeszcze, a po trosze z ciekawości - czy mój odbiór charakterystyki, którą już poznałem, nie zmieni się, czy nie polubię ich jeszcze bardziej, a może mniej...
Wreszcie dlatego, że mają one w sobie "coś", co intryguje i każe do nich wracać, zwłaszcza wtedy, gdy jest czas na słuchanie muzyki już poza redakcyjnymi obowiązkami. Może pojawiło się jakieś natręctwo, ale brzmienie słuchawek Sennheiser D800S wciąż mnie na swój sposób niepokoiło i przyciągało...
Ostatecznie, uwalniając się od nieracjonalnych lęków, zostawiając na boku wszelką magię, czarną i białą, mogę stwierdzić, że wcale nie są to słuchawki, które wymagałyby przyzwyczajenia czy intensywnego wsłuchiwania się, "przetrzepania" wielu płyt, aby ustalić ich właściwości.
Nawet szybciej, niż inne, zaprezentują cały wachlarz swoich możliwości. To słuchawki tak prostolinijne i szczere, że niemal wszystko wiadomo już po chwili; a wracałem do nich wcale nie z tych samych powodów, z jakich rekomenduję Oppo jako propozycję na długie sesje i na każdą okazję.
Sennheiser HD800S są wręcz ich przeciwieństwem. Ich styl opiera się na rozjaśnieniu, momentami wręcz jaskrawości, z czego jednak nie atakuje ostrość, ale błyszczy fenomenalna czystość i precyzja. Dźwięk jest promienisty, soczysty, otwarty i bezpośredni, wolny od mgiełek, zaokrągleń, niedopowiedzeń.
Nie ma dystansu, nie ma owijania w bawełnę. Wszystko jest pokazywane jak na dłoni, naświetlone i zdefiniowane, lecz w ramach pełnej kontroli, bez dodanej agresywności; w ten sposób brzmienie nie jest "wściekłe", lecz "radosne", nie jest pikantne, lecz słodkie, nie jest zimne, ale wraz ze swoim blaskiem - ciepłe, wręcz gorące, słoneczne.
Co więcej, nie ma znaczenia, czy podamy świeże, wydane w formie nośników HD pliki, czy remastery nagrań sprzed pół wieku; najdrobniejsze potknięcia, oddechy, skrzypnięcia krzeseł, klepek podłogi - w Sennheiserach HD800S słychać absolutnie wszystko i pewnie ta zdolność słuchawek rzuci nowe światło, jeśli nie na całość, to nieodkryte dotąd tajniki wielu nagrań.
HD800S w specjalny sposób mierzą się z neutralnością, oferując przejrzystość, analityczność, ale także lekki połysk. Każdy element lśni jak wypolerowany, nie ma tu miejsca na inne faktury.
Jednocześnie Sennheiser prezentuje wszystko w sposób lekki i szybki, uderzenia blach nie są przytłaczające, dowartościowane są momenty delikatniejsze, brzmienie często jest nasycone misternie plecionymi, koronkowymi dźwiękami.
To wirtuozeria, która przenosi nas w trochę inny świat, nagrania nie zawsze brzmią swojsko, ale zawsze świeżo i efektownie, chociaż czasami musiałem stwierdzić, że tak jednoznaczny przekaz nie do końca oddaje klimat, z jakim w pewnych nagraniach już dawno temu się oswoiłem.
Bas jest trzymany krótko, Sennheisery HD800S nie fundują poważnej podstawy niskotonowej, można uznać, że program obowiązkowy zostaje w tym zakresie wykonany.
Na program dowolny HD800S nie mają pomysłu i ochoty - kto potrzebuje obfitego i "zapuszczającego się" basu, powinien szukać gdzie indziej. HD800S to także dość swobodna przestrzeń i precyzyjna stereofonia (chociaż wciąż w wersji słuchawkowej).
Największe innowacje kryją się w zoptymalizowanej komorze przed przetwornikiem, dzięki niej nowa wersja S ma lepiej zrównoważoną charakterystykę przetwarzania.
Balans
Wraz ze wzrostem cen słuchawek wkraczamy w obszar konstrukcji określanych jako zbalansowane. Producenci uruchamiają pod takim hasłem skojarzenia z układami zbalansowanymi, np. we wzmacniaczach, urządzeniach z reguły wyższej klasy, niż te niezbalansowane. Akurat Sennheiser HD800S jest znakomitą ilustracją tego, czym są, a czym nie są słuchawki zbalansowane.
Same przetworniki są konwencjonalne, rozwiązanie opiera się na sposobie podłączenia do wzmacniacza (i wyjścia w nim zainstalowanego - o czym za chwilę).
W większości modeli słuchawek (tych niezbalansowanych) sygnał do obydwu przetworników jest przesyłany trzema żyłami - ze wspólną dla dwóch kanałów "masą". Taki standard narzuciły najpopularniejsze słuchawkowe złącza typu jack (3,5 oraz 6,3 mm), które mają tylko trzy styki.
Tymczasem każdy z przetworników jest zakończony dwoma żyłami (prowadzącymi do cewki). Połączenie bezkompromisowe polega zatem na ich niezależnym prowadzeniu, łącznie czterech żył od słuchawek do wzmacniacza.
Taki standard wymaga odpowiedniego okablowania wewnętrznego samych słuchawek oraz przewodu (zewnętrznego) i to on (a nie transmisja z rozdzieleniem na połówki sygnału, jak choćby we wzmacniaczach) został nazwany mianem zbalansowanego.
Oczywistym jest, że czterożyłowy przewód nie może zostać zakończony wtykiem jack (teoretycznie może, ale utracimy wówczas zalety rozwiązania), producenci stosują różne sztuczki, wśród których najpopularniejsze jest złącze XLR4 - podobne (choć nie identyczne) jak XLR-y w interkonektach.
Stosowne wyjście (z rozdzieloną masą) musi mieć również i sam wzmacniacz, w którym takie wyjście słuchawkowe jest określane ponownie mianem zbalansowanego (zbalansowana konstrukcja wzmacniacza w zakresie wzmacniania sygnałów to coś zupełnie innego).
Standard zbalansowany, dzięki separacji masy, przyczynia się do redukcji przesłuchu międzykanałowego, poprawia więc stereofonię, przestrzeń, lokalizację... Każde słuchawki, nawet te najtańsze - poprzez specjalne okablowanie wewnętrzne i zewnętrzne - można z wersji niezbalansowanej przekształcić w zbalansowane.
Radosław Łabanowski