echnika planarna była wcześniej bardzo droga, HiFiMAN spopularyzował ją, wprowadził może nie pod strzechy, ale nie tylko na salony, lecz do normalnych mieszkań.
Najtańsza konstrukcja planarna HiFiMAN-a to obecnie stareńkie już HE-400i, o ile bierzemy pod uwagę cenę promocyjną 1200 zł (przy cenie regularnej 2700 zł!), a jeżeli cenę regularną to HE-400S - kosztują 1800 zł (a w cenie promocyjnej 1350 zł), najdroższy model to HiFiMAN Susvara kosztujący 30 000 zł (nie ma promocji, cena wszędzie taka sama; jakaś zmowa...?), którego klasę producent określa jako "total hi-end".
HiFiMAN Ananda kosztuje 4300 zł (w wersji podstawowej, którą testujemy; jest też wersja Bluetooth w cenie 5300 zł). Jak więc widać z takiego kontekstu, plasuje się trochę poniżej środka stawki, ale nie należy z tego wyciągać pochopnego wniosku, że bliżej jej (jakością) do modeli najtańszych niż najdroższych.
HiFiMAN wciąż udoskonala swoje konstrukcje i duże znaczenie ma to, kiedy dany model został zaprojektowany. Ananda to jeden z najnowszych, wprowadzony do sprzedaży w zeszłym roku, a więc tylko nieco wcześniej od Elegii Focala.
HiFiMAN Ananda to konstrukcja elektroakustycznie zupełnie inna od Elegii, a jednak... pod względem pozycji w ofercie i założeń, jakie ma spełnić, jest bardzo podobna.
Czytaj również nasze testy słuchawek bezprzewodowych
Z jednej strony ma zawierać przynajmniej część najlepszych rozwiązań, jakie pojawiły się w znacznie droższych modelach firmy, a z drugiej - być relatywnie łatwym obciążeniem dla wzmacniacza słuchawkowego, współpracować również z urządzeniami przenośnymi.
Służy temu znacznie wyższa (niż w większości słuchawek planarnych) czułość, przekraczająca 100 dB, i oczywiście niska impedancja (25 Ω), już typowa dla współczesnych słuchawek, nie tylko przenośnych, ale uniwersalnych.
Czułość 103 dB to rekord wszystkich planarnych słuchawek HiFiMAN-a, dzieli go przepaść od 83 dB flagowej Susvary (ale jak widać, czułości nie można utożsamiać z jakością dźwięku), drugi wynik należy do HE-400S (98 dB), a trzeci do Sundary (94 dB).
Droższe modele (nie licząc Susvary) wykazują się czułością oscylującą w granicach 90-96 dB, więc w tym gronie Ananda jest naprawdę bardzo głośna...
Że to jednak wciąż jakiś kompromis związany z techniką planarną, wskazuje czułość jedynej konstrukcji z przetwornikami dynamicznymi w ofercie HiFiMAN-a - Edition S - która sięga 113 dB.
Z porównania danych firmowych wynika, że HiFiMAN Ananda ma czułość tylko o 2 dB niższą od Elegii (105 dB), przy podobnej impedancji (25-35 Ω).
Dwa decybele okazują się wiele znaczyć... albo jest to więcej niż dwa decybele, bowiem Elegia grała wyraźnie głośniej, korekta pozycji pokrętła wzmocnienia, w celu ustalenia podobnej głośności, była znaczna. Ale nie jest to problem, Ananda grała swobodnie z każdego źródła, również z iPoda.
Jednym ze źródeł tego sukcesu jest bardzo lekka membrana, nazywana "supernano" lub NsD; już od dawna firma pracuje nad "pocienianiem" tego elementu, krytycznego dla efektywności, tym razem jednak podaje konkretną informację, że grubość waha się w granicach 1-2 mikronów.
Na jakiej zasadzie działa przetwornik planarny, nie będziemy znowu dokładnie przypominać; jednym zdaniem - membrana ma bardzo dużą powierzchnię, prawie w całości wypełniającą ramę muszli.
HiFiMan Ananda - konstrukcja i ergonomia
Biorąc do ręki słuchawki HiFiMan Ananda, można mieć obawy, czy te niezwykłe, ale w detalach mało finezyjne słuchawki nie zrobią nam jakiejś krzywdy.
Tymczasem są kapitalnie wygodne, w czym przypominają słuchawki Grado. Świetnie sprawdza się konstrukcja ze skórzanym paskiem niezależnym od metalowego pałąka. To rozwiązanie znane, ale chyba zbyt rzadko stosowane przez innych producentów.
Pasek leży dokładnie na głowie, odpowiedni dystans muszli zapewniają wysuwane z pałąka widelce, na których muszle mogą też obracać się o dowolny kąt, tym samym ostatecznie dopasowując się, obejmując uszy dokładnie, ale bez ucisku. Konstrukcja jest w sumie prosta i genialna - ergonomicznie.
HiFiMAN Ananda waży tylko odrobinę mniej niż Elegia, a subiektywnie odczuwana różnica jest kolosalna... Jednocześnie leży dostatecznie pewnie, nie zsuwa się nawet przy gwałtownych ruchach głowy.
Ma w tym swój udział kształt poduszek - ich obrys i wyprofilowanie (grubsze z tyłu). Powierzchnia dotykająca głowy jest wykończona delikatnym materiałem, a "ściany" poduszek są skórzane.
HiFiMan Ananda - wyposażenie
W komplecie są dwa kable: jeden półtorametrowy, zakończony wtyczką kątową 3,5 mm (mini-jack), z dodatkiem przejściówki na 6,3 mm (duży jack); drugi dwuipółmetrowy, zakończony na stałe wtyczką 6,3 mm.
Kable mają delikatną, przezroczystą izolację, dzięki temu są bardzo lekkie, ale łatwo się plączą, są "antytezą" grubego kabla Elegii, efektownego, nieplączącego, ale ciężkiego; mimo że bardzo krótkiego.
Ostatecznie wolę wyposażenie Anandy, choćby dlatego, że w komplecie jest kabel o przyzwoitej długości, odpowiedni do użytku domowego, którego brakuje Elegii.
I jeszcze jedna dobra wiadomość - obydwa kable wpinamy do obydwu muszli wygodnymi 3,5-mm wtykami (wcześniej HiFiMAN stosował egzotyczne, miniaturowe konektorki, które łatwo ulegały uszkodzeniu).
W komplecie nie ma żadnego etui, mimo że słuchawki HiFiMAN Ananda, dzięki obrotowi muszli na widelcach, można składać łatwiej niż Elegię. Z kolei samo opakowanie - kuferek - jest bardziej efektowny, obszyty skórą, wyściełany aksamitem. Dostajemy też instrukcję, która w gruncie rzeczy jest wyjątkowo zgrabnym opisem zalet Anandy.
Wygląd niektórych elementów może budzić wątpliwości, taki już los HiFi- MAN-a, ale w praktyce HiFiMAN Ananda spisuje się świetnie, pod każdym względem jest bardzo wygodna, wszystko przemyślano i dopasowano, a nie tylko wymyślono na pokaz.
Odsłuch
Zwykle przesiadka z jednych słuchawek na inne ukazuje nie tylko różnice, ale też psychoakustyczną właściwość naszego słuchu - w pierwszym wrażeniu, kolejne brzmienia są zwykle odbierane jako gorsze, bowiem zdążyliśmy się już przyzwyczaić do poprzednich... a ocena słuchawek w jeszcze większym stopniu, niż zespołów głośnikowych, jest subiektywna, ze względu na bardzo trudną do osiągnięcia charakterystykę obiektywnie neutralną.
Odsłuch słuchawkowy, związany z budową ucha, tworzy specyficzne warunki, w których nie można mówić o uniwersalnej neutralności obejmującej wszystkich odbiorców.
Do niemal każdych słuchawek, nawet najlepszych, trzeba się przyzwyczaić, więc szybka "przesiadka" między słuchawkami podobnej klasy premiuje te, z którymi już się oswoiliśmy.
Ananda przełamała jednak ten schemat. Trochę pomógł jej w tym zbieg okoliczności - Elegia nie była jeszcze dobrze "wygrzana", więc po jakimś czasie Ananda straciła ten "handicap", ale wciąż potrafiła zabłysnąć, a wskazanie faworyta zaczęło silnie zależeć od nagrania.
Na bardzo dobrych nagraniach, można je nazwać "audiofilskimi", od których zacząłem, zrównoważonych, precyzyjnych, ale co najważniejsze - nierozjaśnionych, Elegia grała dostojnie i profesjonalnie, HiFiMAN Ananda - wspaniale i porywająco. I to od pierwszych dźwięków.
Już początkowe wrażenie było więc nie tylko zachęcające, co jednoznaczne, niemal przesądzające o wyniku tego starcia, gdyby trzeba było test załatwić raz-dwa.
Ananda potrafi "zakręcić" słuchaczem, na nagraniach czy to dobranych z premedytacją, czy przypadkowo jej pasujących, a pasować będzie wiele. Trudno jednak będzie do końca uniknąć nagrań, które sprawią kłopot. I wtedy ten kłopot może być nawet większy niż wynikający ze spokojniejszego brzmienia Elegii, której w związku z tym czasami brakuje błysku i swobody.
HiFiMAN Ananda gra wyraźnie jaśniej od Elegii, a więc mniej neutralnie, a nawet mniej precyzyjnie, co w dość niezwykły sposób dobrze się układa z realizacjami wycyzelowanymi, ale nieprzeładowanymi wysokimi tonami.
Ananda dodaje detalom blasku, lecz wcale nie rozczula się tylko nad drobiazgami, w całym pasmie gra żywo, z rozmachem, selektywnie i plastycznie.
Angażująco, efektownie i wiarygodnie. Blachy są mocniejsze i mniej "słuchawkowe", a bardziej "głośnikowe" - nie cykają jednostajnie, ale grają szerokim spektrum, zaczynają niżej, a kończą... może nie tak wysoko, jak w Elegiach, ale ich wyważenie i nasycenie jest bliższe naturalności.
Średnica nie jest "podgrzana", przechodzi płynnie w wysokie, w pobliżu niskich jest trochę odchudzona; mimo to ma świetną wyrazistość, czytelność, zapewnia "obecność" wokali nie w postaci dźwiękowych chmur, ale żywych emocji.
Bas jest awangardowy. Mniej "napakowany" niż w Elegii, mający mniejszy udział w całym przekazie, za to bardzo energetyczny, szybki, wyraźny, a w najniższych zejściach wręcz przejmujący - wibrujący, przenoszący się na całe ciało, a nie wpychający się do głowy i zatykający uszy. Wyższy bas jest dobrze kontynuowany, ale nie dudni ani nie muli. Czytelność, konturowość są wzorcowe.
Gdy w nagraniu niskich tonów jest pod dostatkiem, HiFiMAN Ananda radzi sobie z tym spokojnie, robi jakby porządek, klaruje, a przy tym dodaje dźwięczności; pracują na to wyższe harmoniczne. Ananda pomoże też muzyce nagranej starannie, ale dość ciężko i ciemno - tak oceniam np. płyty Marka Knopflera.
Kiedy jednak pojawiają się nagrania dość jaskrawe - czy to z górą bogatą w detale i wybrzmienie, czy mniej rozbudowaną, tylko ze swoimi skłonnościami przecież nie ustąpi, i w sumie robi się trochę nerwowo.
To wciąż bardzo inspirujące i też można się do tego przyzwyczaić, ale w takiej sytuacji przejście na Elegię (dobrze wygrzaną...) przynosiło wytchnienie, a potem znowu na Anandę... może być trudne.
Zmieniamy nagranie na ciemniejsze i HiFiMAN Ananda wraca do łask, a nawet do roli gwiazdy, zostawiając Elegii tylko poprawność. Jeżeli chcemy mieć słuchawki "odpowiedzialne", które zawsze jakoś się wyrobią na wszystkich zakrętach, bierzmy Elegie; a jeżeli słuchawki, które będą jechać po bandzie, a czasami zdarzy im się przesadzić, lecz emocji nigdy nie pożałują - Anandy.
Obydwa modele dostarczały mi jednocześnie tyle frajdy i tyle wątpliwości, że sam miałbym problem, które wybrać... Na szczęście, nie muszę tego robić, mogę obydwa oddać dystrybutorom, gratulując sukcesów i życząc kolejnych w życiu osobistym i zawodowym. Bo przecież słuchawki to sprawa bardzo osobista.