Najpierw wyjąłem z kartonu pilot - taki sam jak w dużym Zeppelinie i kolumnach MM-1, czyli czarne jajeczko. Samo urządzenie wprawdzie nie wygląda już jak latające cygaro, ale po postawieniu na stole nawiązuje do tamtego kształtu swoim lustrzanym wklęsłym zwierciadłem.
Z prawej strony lekko z tyłu (tak akurat pod palce) odnajdujemy przycisk zasilania i głośności. Z tyłu umieszczono centralnie otwór bas-refleksu z charakterystyczną powierzchnią piłeczki golfowej (Flow Port) oraz analogowe wejście mini-jack i gniazdo USB w odmianie B. Boki korpusu pokrywa tkanina, góra i podstawka są błyszczące.
Od razu wiadomo, że stacja B&W Zeppelin Mini została zaprojektowana głównie z myślą o iPodzie Touch i iPhonie, czyli o modelach z dużymi wyświetlaczami. Koncepcji tej zostały podporządkowane 3 elementy projektu - trzymanie iPodów jest tak przygotowane, że podczas manewrów kciukiem pozostałe palce można włożyć jakby pod spód, tak jak to robimy mając urządzenie w ręku - rozwiązanie to nie zmusza nas do "dziobania" po ekranie palcem wskazującym, a dodatkowo odpada podświadomy lęk, że w końcu któregoś dnia wtyk się wyłamie.
Drugim elementem koncepcji jest możliwość obracania odtwarzacza w celu korzystania z Cover Flow (przewijanie okładek) - po zainicjowaniu obracania reszta obrotu dokonuje się samoczynnie, majestatycznie, powoli i do końca.
Waldemar (Pegaz) Nowak