Amerykańska firma Audioquest podeszła do tego miniaturowego produktu arcypoważnie. Do projektowania zaprosiła Gordona Rankina - konstruktora hi-endowego konwertera C/A Wavelength Audio Crimson, który wymyślił asynchroniczny przesył danych poprzez USB.
Ranking stworzył dzieło składające się ze 107 elementów i swoich najlepszych pomysłów zamkniętych w obudowie wielkości małego palca. Powiada się, że małe jest piękne, w tym przypadku maleńkie okazało się jeszcze piękniejsze. W momencie premiery pierwszej edycji była to sensacja - przetwornik cyfrowo-analogowy z wbudowanym wzmacniaczem słuchawkowym w formie pendrajwa (część wystająca z gniazda to zaledwie 45 x 12 x 18 mm) o wyśrubowanych parametrach.
Co to oznaczało i nadal oznacza dla użytkownika? Wystarczy włożyć malutki Audioquest DragonFly 1.2 do portu USB dowolnego komputera (PC lub MAC), by zmienić go w system hih-fi. Tak to działa - potrzebujemy tylko Dragonflya i dobre słuchawki (komputer zwykle jakiś mamy), by skorzystać z cyfrowych plików wprost z twardego dysku - strumień danych przesyłany jest bezpośrednio do wbudowanego DAC-a, do wzmacniacza i do słuchawek, bardzo krótką ścieżką. Jedyne, co musimy zrobić, to w systemie zaznaczyć to, że ma być on wysyłany właśnie do portu USB.
Na malutkim, choć cięższym niż na to wygląda, korpusie, nie odnajdziemy nic ponad 3,5-mm wyjście słuchawkowe i podświetlaną na kolorowo ważkę. Takie szczegóły, jak regulację głośności, obsługuje się z poziomu aplikacji odtwarzacza (np. foobar2000, J.River, iTunes) poprzez 64-poziomowy potencjometr na wzmacniaczu Burr-Browna PCM2702. Urządzenie nadal obsługuje pliki do 24 bitów/96 kHz, co wynika z ograniczeń narzuconych przez standard Class 1.0 dla USB - albo chcemy mieć łatwo i od ręki, albo trzeba się zabawić w udoskonalanie systemu operacyjnego, ale o tym opowiem przy okazji testu DacMagica.
Transmisja poprzez USB odbywa się w trybie asynchronicznym, a na pokładzie są wbudowane dwa zegary, używane zależnie od częstotliwości próbkowania, z jakim przyjdzie się im zmagać - 44,1/88 kHz i 48/96 kHz. Kolor ważki pełni rolę wskaźnika informującego nas (w dość mało intuicyjny sposób) o częstotliwości próbkowania odtwarzanych w danej chwili plików: zielony 44,1 kHz, niebieski 48 kHz, bursztynowy 88,2 kHz i purpurowy 96 kHz.
Odsłuch
Producent podaje, że w edycji 1.2: "Ulepszył obwód pomiędzy układem przetwornika cyfrowo-analogowego i analogowym stopniem wyjściowym, co pozwoliło zapewnić bardziej bezpośrednią drogę sygnału. Zyskują na tym transparentność i bezpośredniość przekazu. Wzmocniono także zasilanie, dzięki czemu dźwięk zyskał lepszą kontrolę i jeszcze lepszy kontrast dynamiki". Nie posiadając obydwu urządzeń jednocześnie do porównań, trudno to potwierdzić, ale, tak czy inaczej, Audioquest DragonFly 1.2 oferuje przestrzenny, przejrzysty, a zarazem głęboki dźwięk. Norah Jones z szansonistki, jaką jest na tańszych urządzeniach, zmieniła się w zmysłową kocicę.
Średnica jest bogata i wciągająca.W tym teście używałem słuchawek Beyerdynamica T 5 p i byłem oczarowany fakturą detali, niuansami i intensywnością doznań, jakich doświadczyłem.
Poza współpracą ze słuchawkami, tryb regulowanego wyjścia umożliwia podłączenie wzmacniacza mocy lub aktywnych kolumn głośnikowych, tryb stałego wyjścia pozwala na podłączenie przedwzmaczniacza lub amplitunera (oryginalny opcjonalny nazywa się Dragontail), wystarczy moment nieuwagi, by zahaczając o coś kablem słuchawkowym, zniszczyć i DAC-a, i komputer - przedłużacz zwiększa szanse, że któreś gniazdo wypnie się szybciej, niż nastąpi szkoda. Moim zdaniem, Dragontail powinien stanowić wyposażenie standardowe... może w wersji 1.3?
Waldemar (Pegaz) Nowak