Pro-Ject podszedł to tego tematu w sposób specyficzny, zgodny z oryginalną koncepcją wszystkich Boxów. O ile firmowe gramofony są w większości "normalne", to "pudełkowa" elektronika (którą w tym numerze reprezentuje Phono Box) została pomyślana jako alternatywa wobec klasycznej wielkości komponentów Hi-Fi.
Austriacko-czeska firma kultywuje sprzęt stereofoniczny, w najlepszy sposób służący muzyce, odżegnuje się od kina domowego, rewitalizuje kulturę analogu, ale nie stroni też od techniki cyfrowej.
Te cechy funkcjonalne nie mają jednak wiele wspólnego z fizyczną wielkością i formatem urządzeń, a jeżeli by miały mieć, to prędzej kojarzyłyby się z klasycznymi, dużymi komponentami - a nie miniaturyzacją, która jest raczej znamienna dla urządzeń współczesnych, ale niekoniecznie bezkompromisowo "muzycznych". Skąd więc taka decyzja?
Z dwóch powodów, które się zręcznie uzupełniają. Po pierwsze, tym sposobem łatwiej się Pro-Jectowi wyróżnić, właśnie wśród firm i produktów pryncypialnie stereofonicznych; po drugie - koszty...
Nie da się ukryć, że produkowanie (i magazynowanie) małych urządzeń jest tańsze, a że zainteresuje się nimi tylko część audiofilów - to jest wkalkulowane, w zamian zwrócą uwagę "przypadkowi przechodnie", których staromodne systemy raczej zniechęcają, chociaż zachęca ich dzisiaj... klasyczny gramofon.
Pro-Ject chce sprzedać im jeszcze parę małych "boxów", wielu ludzi ma zaufanie do firmowych kompletów, nie lubi komplikacji, a tutaj, lepsze to czy gorsze, ale wydaje się, że proste, łatwe i wizualnie przyjemne. Może się pojawić w salonie, w sypialni, na biurku...
Również brak cokołu (szklanego), który występował zarówno w pierwszej wersji, jak też jest pokazywany na zdjęciach wersji S2, wskazuje, że mamy do czynienia z jakąś efemerydą.
Aby postawić kropkę nad i, nie odpuszczając konkurencji żadnego rodzaju urządzeń, Pro-Ject przygotował też kilka modeli zespołów głośnikowych, zgodnych z ogólną koncepcją Boxów. Różnicę widać jak na dłoni i trudno nie mieć wrażenia, że w tej dziedzinie Pro-Jectowi będzie najtrudniej zdobyć dużą część rynku.
O ile nowoczesna technika, zwłaszcza cyfrowa, pozwala zmniejszyć gabaryty wielu rodzajów urządzeń, bez poważnego uszczerbku dla jakości, albo przynajmniej podtrzymując zaufanie dużej grupy klientów, że miniaturyzacja może być dla brzmienia "bezbolesna", to w przypadku zespołów głośnikowych sprawa wciąż jest złożona i nie można jej podsumować twierdzeniem, że im mniejsze, tym... gorsze.
Wskazane jest tutaj ograniczenie oczekiwań w stosunku do małych konstrukcji, przynajmniej w zakresie mocy, dynamiki, basu itp. Nawet "maluchy" teoretycznie są w stanie pokazać siłę, zejść nisko. Wymaga to jednak zastosowania bardzo wysokiej jakości przetworników, co z kolei będzie uzasadniać wysoką cenę.
Ale nie "wierzmy na słowo", że?skoro mała konstrukcja jest droga, to na pewno jest zbudowana z doskonałych komponentów i potrafibardzo dużo... bo, paradoksalnie, wysoka cena może być tylko "substytutem" prawdziwej jakości.
Głośnik wysokotonowy ma mały front, proporcjonalny dla 11-cm nisko-średniotonowych; sama kopułka (tekstylna) jest "pełnowymiarowa” - 25-mm.
Z drugiej strony, albo znowu z tej pierwszej... nie można zbyt wiele z góry przesądzać, zwłaszcza tego, jak nisko będzie rozciągnięty bas. Tutaj jest najwięcej nieporozumień, chociaż kwestię tę często wyjaśniamy. Niska częstotliwość graniczna zależy od cech samego głośnika, ale żeby je w pełni wykorzystać, potrzebna jest odpowiednia, zwykle duża objętość.
Gdy jest ona wyraźnie zbyt mała, końcowy rezultat jest gorszy, niż w przypadku głośnika mniejszego, o słabszych parametrach wyjściowych, ale zastosowanego w komfortowej dla siebie, relatywnie dużej objętości (chociaż w skali bezwzględnej, może ona być mniejsza niż optymalna objętość dla większych głośników).
Obudowa kolumn Pro-Ject Speaker Box 10 S jest niewielka, ale jego głośniki nisko-średniotonowe... jeszcze mniejsze. Właśnie dzięki temu pojawia się nadzieja na dość niski bas, chociaż nie ma co liczyć na dużą moc i efektywność.
Ale moglibyśmy ten test zacząć zupełnie inaczej. Konstrukcję Pro-Ject Speaker Box 10 już testowaliśmy, i to całkiem niedawno, rok temu. Kiedy zamawiałem kolumny do tego testu, dystrybutor zgłosił "jakieś" Pro-Jecty, ale nie skojarzywszy symbolu, myślałem, że będzie to zupełnie inny model (liczyłem na 15 DS, który jednak jest znacznie droższy). Kiedy zorientowałem się, że zapowiadane 10 S2 to nowsza wersja konstrukcji już nam dobrze znanej, chciałem się upewnić, że zmiany nie są tylko kosmetyczne i uzasadniają ponowny test.
W pierwszej wersji układ głośnikowy był dwudrożny (obydwie 11-ki pracowały w tym samym zakresie, jako nisko-średniotonowe), a teraz, zgodnie z informacjami producenta, miał być dwuipółdrożny.
Już to wystarczyłoby, aby się nimi zainteresować, bowiem sama zmiana filtrów, nawet mniej radykalna, mogłaby oznaczać nawet poważną zmianę charakterystyki przetwarzania, która w pierwszej wersji była dość szczególna.
Według informacji firmowych, zmieniono materiał membran głośników nisko-średniotonowych: z celulozy na polipropylen, a także delikatnie zwiększono ich średnicę - z 4,5 cala do 5 cali.
Głośnik wysokotonowy miał być taki sam - 25-mm kopułka tekstylna. Na zdjęciach w Internecie widać, że zasadnicza zmiana dotyczy sposobu wykończenia obudowy.
W wersji S2 miały nastąpić zasadnicze zmiany: głośniki miały być nieco większe, z membranami polipropylenowymi, i filtrowanymi wedle zasad układu dwuipółdrożnego. Jednak wedle naszych "badań", wszystko pozostało... bez zmian – głośniki mają taką samą średnicę (kosz dokładnie 112 mm), membrany są celulozowe (powlekane), a układ – dwudrożny (obydwie 11-ki filtrowane tak samo).
Wcześniej była ona lakierowana "na gładko" - na kolor czerwony, czarny lub biały - a teraz jest oklejana fornirem orzechowym, palisandrowym i eukaliptusowym (tenże ma jednak kolor czarny - po co stosować tak egzotyczne drewno jako podkład pod czarny?). Tak jak poprzednio, obudowa stoi na szklanym cokole, który wydaje się być konieczny, aby poprawić stabilność bardzo smukłej sylwetki.
Pro-Ject Speaker Box 10S - układ akustyczny
Kiedy jednak rozpakowaliśmy dostarczone kolumny, pojawiły się niespodzianki. Układ akustyczny jest dokładnie taki sam jak poprzednio - głośniki wcale nie są większe, nie mają membran polipropylenowych (lecz celulozowe) i nie są filtrowane jak w układzie dwuipółdrożnym (ale jak w układzie dwudrożnym).
Zniknął jednak cokół... Pomyślałem, że może nie został zapakowany do przesyłki, ale w załączonej instrukcji jest "spis rzeczy" i podpowiedź, że przed wkręceniem kolców (a nie przykręceniem cokołów) obudowy należy ustawić "do góry nogami" - o cokołach ani słowa.
Na tabliczce z tyłu pojawia się symbol: Speaker Box S a nie S2. Maskownice trzymane są przez magnesy - ładnie. Tunel bas-refleks wyprowadzono na tylnej ściance, ale w tym przypadku nikt chyba nie będzie narzekał, że może to spowodować "wzbudzenie" basu - wszelkie sposoby wzmocnienia niskich częstotliwości będą tutaj mile widziane; nawet w małych pomieszczeniach, i ustawione pod ścianą, kolumny Pro-Ject Speaker Box 10 S nie będą zagrażać brzmieniem zbyt potężnym.
Może to jeszcze jakaś inna wersja? Na naklejce jest napisane Speaker Box S, a nie S2... Ale na temat wersji „S” nie można znaleźć żadnych informacji.
Cena nie jest niska, trudno będzie sprzedawać kolumny Pro-Ject Speaker Box 10 S jak świeże bułeczki, albo jak wiele przebojowych gramofonów firmy, a najbardziej zdziwią się ci, którzy pamiętają test pierwszej wersji i podaną tam cenę - 2000 zł za parę. Nawet jeżeli nowa wersja jest lepsza, to ponad dwa razy wyższa cena nie wydaje się uzasadniona. Gdzie jest pies pogrzebany?
2000 zł za poprzednią wersję było ceną promocyjną, ale z taką chciał je wówczas zaprezentować dystrybutor, a teraz trudno będzie się od tego "odbić".
Było, minęło, nie we wszystkich kategoriach Pro-Ject musi błyszczeć, a to, że ma w ofercie również kolumny, nie jest uzurpacją, lecz konsekwentnym uzupełnieniem coraz większej gamy Boxów. Na cenę wpływa też z pewnością fakt wymieniony w ostatnim punkcie firmowego opisu: "Handmade in Europe".
Odsłuch
Słuchając Cantonów bezpośrednio po Cabasse, byłem pozytywnie zaskoczony ich plastycznością i dodatkiem ciepła, z czego wcześniej niemiecka firma nie była specjalnie znana.
Gdybym z kolei słuchał Speaker Boxów 10 S zaraz po Cantonach, pewnie podstawowym wnioskiem byłaby znacznie mniejsza skala dźwięku, ograniczona dynamika, w sumie - mniejsze możliwości w podstawowych kwestiach, chociaż z dodatkiem przyjemnych akcentów, podkreśleniem spójności, jeszcze cieplejszą barwą itp.
Spodziewając się jednak poważnej "redukcji" mocy, a widząc zbliżony potencjał pozostałych kolumn, odstawiłem kolumny Pro-Ject Speaker Box 10 S na sam koniec. A kiedy już wziąłem je na warsztat, zaraz po Tagach... była to jeszcze większa przepaść, tyle że spowodowana nie tylko ogólnie delikatniejszym brzmieniem Pro-Jectów, lecz w równie dużym stopniu powrotem do przynajmniej względnej normalności.
Speaker Box 10S2 uświadamia, że naturalny fornir to już luksus – tylko ta najmniejsza konstrukcja tego testu ma takie wykończenie obudowy. Orzech wygląda klasycznie i zawsze elegancko, a lakierowanie na wysoki połysk – właściwe dla poprzedniej wersji - już wychodzi z mody.
Trzeba więc czytać dalej, aby pojąć wszystkie relacje tego testu, i na tej podstawie wyrobić sobie zdanie o każdym modelu. Coś, co w pewnym układzie wydaje się słabe i nieciekawe, w innym staje się wzorem kultury, gwarancją poprawności, komfortowym azylem spokoju.
Kolumny Pro-Ject Speaker Box 10 S też nie są neutralne - najlepsze zrównoważenie tonalne pozostanie przy Cantonach, tutaj nie jesteśmy od niego bardzo daleko, chociaż na tle każdej innej kolumny, nawet Cantonów, Speaker Boxy grają nie tylko z mniejszym rozmachem, ale też ciemniej - jakby konstruktor próbował wykreować brzmienie poważniejsze, niż sugerują to techniczne cechy konstrukcji. Jest w tym nie tyle sztuczka, co konkretny wybór, o którym piszemy też w Laboratorium.
Udało się uzyskać nawet niski bas, który jest podkreślany przez ogólne proporcje. Nie sądźmy jednak, że dźwięk został przebasowiony. Jego największym atutem będzie jednak środek pasma, homogeniczność, harmonijny i stabilny wokal, chociaż słychać w tym profilu dużą asekurację, prowadzącą do budowania wyraźnego klimatu, wyzbycie się ostrości, a nawet błysku, na rzecz bliskości i plastyczności, zarówno poszczególnych dźwięków, jak i sceny, która jest ładnie zagospodarowana. Dźwięk wymagał krótkiej akomodacji, po której odbierany był jako naturalny, przyjemny, uprzejmy, "obecny" i komunikatywny.
Andrzej Kisiel