W raz z tym zmienia się też wyraźnie cena Virgo, ale w tym przypadku nie wypada zarzucać producentowi prowadzenia polityki zakamuflowanych podwyżek. Znamy inne, na pewno znacznie drastyczniejsze sytuacje, gdy konstrukcje tylko pozornie udoskonalone, zmienione kosmetycznie, zostają wycenione o 50% wyżej...
Swoją drogą, inflacja też robi swoje, więc po dziesięciu latach trudno oczekiwać utrzymywania takiej samej ceny, ale podnoszenie jej w przypadku produktu, który w ogóle się nie zmienił, nie jest dobrze widziane (zwłaszcza na rynku detalicznym, urządzeń gotowych, a nie surowców i podzespołów). Producenci muszą zatem wykonywać różne manewry, aby nieuchronny wzrost cen jakoś przykryć.
Audio Physic ucieka do przodu, tak bardzo "awansując" kolejne wersje Virgo, że współczesne Virgo 25 Plus wyglądałyby przy pierwszych Virgo jak model znacznie wyższy w hierarchii. Virgo należy do serii "referencyjnej", co w ofercie Audio Physica oznacza faktycznie dość wąską grupę trzech modeli, chociaż każdy ma dwie wersje - zwykłą i "Plus".
Grupę tworzą Virgo 25, Avantera i Cardeas. Mają one oczywiście cechy wspólne, ale rozpoznać je można już po rzucie oka na przednią ściankę. Virgo 25 ma jeden średniotonowy; Avantera - dwa; a Cardeas - trzy. Co z głośnikami niskotonowymi? Na froncie ich nie zobaczymy, bo wszędzie funkcjonuje stosowany od lat przez firmę układ z przetwornikami niskotonowymi na bocznych ściankach.
Audio Physic był jednym z promotorów takiego rozwiązania (innym znanym była firma NHT), które wciąż należy do rzadziej (niż częściej) spotykanych, ale nie jest już taką sensacją jak dwadzieścia lat temu; a kiedy podobne układy zaczęły się pojawiać u innych producentów, zorientowana publiczność (przynajmniej w Polsce) komentowała jednogłośnie - "zrzynają od Audio-Physica", co tylko świadczy o popularności i autorytecie tej firmy w naszym kraju, firmy przecież niemieckiej, której jednak udało się zrzucić z siebie odium "niemieckiego brzmienia" i zająć miejsce w audiofilskiej ekstraklasie.
Jak już ustaliliśmy, Virgo 25 to najmniejsza konstrukcja w serii Reference, ale jej nazwa jest najbardziej zasłużona, zarówno ze względu na staż, jak i właśnie na fakt, że - o ile mnie pamięć nie myli - oryginalne Virgo było pierwszą konstrukcją Audio- Physica w takiej właśnie konfiguracji - z niskotonowym na bocznej ściance. Nie jestem pewien, czy je testowaliśmy, na pewno testowaliśmy Virgo 3, bo ten test mamy już zarchiwizowany.
W historii były jeszcze Virgo 2, ale nawet jeszcze Virgo 3 wykorzystywały 12-cm przetwornik średniotonowy, co wiązało się z ustaleniem bardzo umiarkowanej szerokości obudowy i nadaniu całej bryle niezwykłych proporcji.
Joachim Gerhard, założyciel firmy i główny projektant dawnych modeli, chciał w ten sposób udowodnić, że "jest to możliwe", może trochę zaszokować, a przede wszystkim podkreślić zalety takiej koncepcji - możliwość wizualnego "wyszczuplenia" kolumny, wykreowanie bardzo przestrzennego brzmienia, a jednocześnie utrzymanie dobrej równowagi tonalnej z dość nisko rozciągniętym basem.
Tym tropem poszła z czasem większa część oferty Audio-Physica, ale warto też dostrzec ważną modyfikację koncepcji, która konsekwentnie obejmuje wszystkie modele - otóż nie ma już 12-cm średniotonowych, wszędzie są 15-cm.
Różnica pozornie niewielka, ale akustycznie znacząca - przetwornik o średnicy (kosza) 15 cm ma membranę o powierzchni ok. 50% większą od głośnika 12-cm. Tymczasem w konstrukcjach z wąskim frontem, tym bardziej z sekcją niskotonową przerzuconą na boczną ściankę, największym problemem jest utrzymanie dobrej efektywności w zakresie kilkuset herców i uzyskanie płynnego przejścia charakterystyki przez częstotliwość podziału.
Powiększenie o 50% powierzchni membrany głośnika średniotonowego wyraźnie wzbogaca jego możliwości w zakresie "dolnego środka", a ponadto wymusza poszerzenie przedniej ścianki. Przynosi to też korzyść w omawianej tutaj kwestii efektywności, chociaż trochę oddala od pierwotnej koncepcji, zakładającej minimalizację szerokości frontu w celu uzyskania jak najlepszego rozpraszania.
15-cm przetwornik średniotonowy jest najlepszym kompromisem, a jak ktoś nie lubi słowa kompromis, to niech przeczyta: "złotym środkiem". Przez pryzmat wszystkich konstrukcji Audio-Physica widać, że jedna "15-tka" to minimum; w ten prosty sposób jest zbudowana sekcja średniotonowa nie tylko Virgo, ale też kilku tańszych konstrukcji.
W żadnej nie ma głośników średniotonowych mniejszych od "15-tek", nie ma też na froncie większych, bowiem sekcja średniotonowa jest wzmacniana za pomocą dodawania kolejnych "15-tek".
Również konstrukcje dwuipółdrożne, których jest w ofercie Audio-Physica kilka, operują parami "15-tek". Sprytne i logiczne. Podsumujmy: najmniejsze konstrukcje podstawkowe są dwudrożne (z jedną "15-tką"), najprostsze wolnostojące są dwuipółdrożne (z dwoma "15-tkami"), potem wkraczają trójdrożne, najpierw z jedną "15-tką" średniotonową, a potem z dwoma.
Wśród niskotonowych też widać standaryzację - nie są one duże, 18-cm, ale potencjał w tym zakresie ponownie określa ich liczba - jeden, dwa albo cztery. Dopiero fl agowe Cardeasy mają jeden 26-cm subwoofer.
W Audio Physic Virgo 25 Plus są dwa 18-cm niskotonowe, umieszczone na obydwu bokach, co daje dodatkową korzyść - siły, którymi działają na obudowę, przynajmniej częściowo się znoszą, chociaż oczywiście ciśnienia, jakie generują, skutecznie się dodają ("synchronicznie" sprężają i rozprężają powietrze w obudowie, podobnie na zewnątrz).
Audio Physic Virgo 25 Plus zasadniczo różnią się od dawnych Virgo 3 nie tylko wielkością przetwornika średniotonowego i szerokością obudowy, ale w ogóle jej architekturą, teraz o wiele bardziej zaawansowaną.
Wywodzi się ona z nieprodukowanego już modelu Avanti III, w którym chyba po raz pierwszy zastosowano tak charakterystyczny dzisiaj dla Audio-Physica przekrój obudowy - boki, początkowo płaskie, lekko rozszerzają obudowę ku tyłowi, aby wreszcie połączyć się dużym łukiem.
Dlatego też całkowita szerokość obudowy znacznie przekracza 15-cm, czyli średnicę głośnika średniotonowego, bowiem w głębi obudowy sięga aż 23 cm - to więcej niż szerokość wielu konwencjonalnych kolumn wolnostojących, z niskotonowymi na przedniej ściance, w tym Elaków z tego testu, mierzących tylko 20 cm!
Niewiele więc zostało ze szczupłej sylwetki oryginalnych Virgo, z czasem nabrały one ciała... w końcu minęło dwadzieścia lat... Ale tym razem nie jest to powód do zmartwienia. Po co obudowy rozszerzają się ku tyłowi?
Ktoś odpowie, że zmniejszy to natężenie fal stojących, kiedy ścianki nie będą równoległe... Dobrze, ale ważniejszą i bardziej wymierną korzyścią jest powiększenie objętości, której zawsze potrzebują głośniki niskotonowe, bez względu na to, czy zainstalowano je na froncie, czy z boku.
Szczupłość oryginalnych Virgo nie tylko obniżała efektywność w zakresie "dolnego środka", ale też nie pozwalała użyć poważnego arsenału niskotonowego - mimo znacznej głębokości, obudowa miała tak niewielką objętość, w której dobrze pracować mógł tylko jeden 18-cm przetwornik niskotonowy (oczywiście średniotonowy miał swoją komorę, bo mieć musiał).
To ogólny problem tej koncepcji, tylko pozornie "prostej i genialnej" - obudowy "naprawdę" wąskie, mają "rzeczywiście" małą objętość... Relacja objętości do powierzchni pogarsza się przecież wraz z oddalaniem się proporcji od regularnego sześcianu.
Audio Physic musiał więc zmodyfikować początkowe założenia tak, aby uwzględniały spełnienie wielu warunków. Na tej drodze, w ciągu dwudziestu lat wyewoluowały takie Virgo, jakie widzimy dzisiaj. Sam "Plus" nie oznacza już tak poważnych kolejnych zmian, to raczej nieco oryginalniejszy tytuł dla udoskonaleń, które zwykle sprzedaje się pod hasłem "SE", czyli edycji specjalnych, wzbogaconych o jakieś detale, zarówno na zewnątrz, jak i wewnątrz.
W tym wypadku pojawiło się lakierowanie na wysoki połysk frontowego panelu (wokół głośników średniotonowego i wysokotonowego), zmieniono zaciski przyłączeniowe na jeszcze lepszy model WBT (ze srebrnymi stykami), a "stopy", na których opiera się obudowa, zmieniono na solidniejsze - wzięte z modelu Avantera.
Wewnątrz zastosowano inne wytłumienie, oparte na "twardej gąbce" ceramicznej, skuteczniejszej w pochłanianiu energii fal dzięki bardziej otwartej strukturze, a dodatkowo wzmacniającej ścianki obudowy i tłumiącej ich wibracje.
Głośniki, jakie zastosowano w Audio Physic Virgo 25 Plus znamy już z konstrukcji Avantery testowanej w zeszłym roku. One również określają oryginalny, ale konsekwentny kurs, jaki przyjęli projektanci firmy, poszukując rozwiązań zaawansowanych i niebanalnych.
Jeśli chodzi o przetworniki wysokotonowe, to firma zaczynała od kopułek, potem przeszła na pierścieniowe, a od kilku lat obstaje przy membranach stożkowych. To odważna decyzja, ponieważ stożkowe tweetery mogą się kojarzyć z techniką archaiczną, ale po pierwsze, Audio-Physic ma na tyle duży autorytet, że może sobie pozwolić na takie prowokacje, a po drugie, nie są to przecież przetworniki sprzed kilkudziesięciu lat...
Dokładniej rzecz ujmując: to przetworniki stożkowo-kopułkowe, z aluminiowym stożkiem (o średnicy zewnętrznej 39 mm) na zewnątrz cewki i jedwabną kopułką wewnątrz. Firmowa nazwa tego przetwornika, Hyper-Holographic Cone Tweeter II, nie odnosi się wprost do jego konstrukcji, która przecież nie jest holograficzna, ale do walorów brzmieniowych, jakoby wyjątkowych w odwzorowywaniu przestrzeni.
Podobnymi zaletami ma się charakteryzować przetwornik średniotonowy, nazwany oczywiście Hyper-Holographic Cone Midrange. W gruncie rzeczy i tutaj nazwa, chociaż bardzo obiecująca, nie odnosi się nawet do części faktycznie jego wyjątkowych cech konstrukcyjnych.
Z zewnątrz uwagę zwraca "korektor fazy" - dość długi, ale "tępy", niemający profilu "pocisku" jak większość korektorów, ani nawet nietworzący przedłużenia profilu membrany (jak np. u Sonus Fabera) - to dość obrazoburcze, czyżby taki kształt był optymalny, czy w ogóle kształt tego elementu nie miał wielkiego znaczenia?
Membrana jest aluminiowa i aby stłumić jej własny rezonans (break-up), do jej krawędzi, od tyłu, przymocowano elastyczny ring. Producent nazywa ten zabieg "Active Cone Damping".
Wyraz "aktywne" może tu dziwić, przecież nie ma tu żadnego układu elektronicznego, np. sprzężenia zwrotnego, ale kryje się za tym taka myśl, że oddziaływanie bierne polegałoby na tłumieniu już powstałego rezonansu za pomocą filtrów w zwrotnicy (biernej), natomiast zapobieganie powstawaniu tych rezonansów już w samym głośniku jest przejawem "aktywności".
Jeszcze ciekawsza jest konstrukcja kosza głośnika średniotonowego. Jest on dosłownie podwójny - z wewnętrznymi i zewnętrznymi żebrami; pierwsze, wraz z obręczami, do których zostały przymocowane "miękkie", poruszające się części głośnika (zawieszenia górne i dolne, a wraz z nimi membrana i cewka), wykonane są z tworzywa sztucznego, zapewniającego wysokie tłumienie wewnętrzne.
Jednak całość wraz z neodymowym układem magnetycznym zostaje objęta i usztywniona koszem zewnętrznym, wykonanym z aluminium, wraz z którym pojawia się na neodymowym magnesie aluminiowy radiator.
Głośniki niskotonowe wyglądają w tym towarzystwie najzwyczajniej, lecz na pewno można je określić mianem solidnych. Odlewany kosz, aluminiowa membrana i spory, 12-cm układ magnetyczny - również ten typ, tyle że w wersji o innej impedancji i w liczbie czterech, a nie dwóch sztuk, zastosowano w Avanterze.
Umieszczone naprzeciwko siebie, niemal stykając się magnesami, mieszczą się w szerokości obudowy, która okazuje się wystarczająca nawet dla takiej konfiguracji. Ich wspólna komora pracuje w systemie bas-refleks, którego tunel jest wyprowadzony na dolnej ściance, a promieniowanie uchodzi swobodnie dzięki wysokim stopom.
Mimo omawianej na wstępie "walki" o objętość, która powoduje, że konstrukcje tego typu (z niskotonowymi na bocznych ściankach) nie są tak wąskie, jakby na to pozwalała sama wielkość przetwornika średniotonowego, okazuje się, że wewnątrz obudowy Audio Physic Virgo 25 Plus stworzono oddzielną komorę nie tylko przetwornikowi średniotonowemu, co jest zabiegiem obowiązkowym, ale też wysokotonowemu - co jest już luksusem - a nawet, jak wynika z przekroju obudowy, dla sekcji filtra niskotonowego; zresztą wszystkie sekcje zwrotnicy (a konsekwentnie podzielono ją na trzy, zgodnie z trójdrożnym układem) rozparcelowano po odpowiednich komorach, w pobliżu podłączonych do nich przetworników, izolując je tym samym od ciśnienia w komorze niskotonowej - modelowo.
Od strony estetycznej, oczywiście akceptując kształt Virgo, też nie ma się do czego przyczepić. Wykonanie jest bez zarzutu, a wybór wariantów wykończeniowych - więcej niż satysfakcjonujący.
Oprócz pięciu gatunków naturalnego forniru (dąb, orzech, wiśnia, heban i "black ash", czyli fornir, zwykle dębowy, lakierowany na czarno), są też dwie wersje w lakierze fortepianowym - czarna i biała; wraz z tą drugą otrzymamy też białe maskownice.
Odsłuch
Kiedy ponad rok temu Audio Physic wystąpił z modelem Avantera w teście czterech kolumn z wyznaczonego wówczas przedziału cenowego, zabrzmiał na tle konkurentów bardzo wykwintnie - z wyjątkowym klimatem, pełnym analogowego ciepła, ale raczej kulturalnie i delikatnie niż potężnie i ekspresyjnie. Powtarzam - w porównaniu z ówczesnymi rywalami. Ustawiając i podłączając Virgo, kolumny przecież mniejsze, spodziewałem się zachowania podobnych proporcji.
Audio Physic zajmie "z góry upatrzone pozycje", będziemy go chwalić za spójność, plastyczność i przestrzenność, a innych za dynamikę. Dlatego byłem zaskoczony, jak daleko wysforowało się Virgo takimi cechami brzmienia, które wydawały się domeną innych producentów.
Może to znowu kwestia układu odniesienia, muszę więc przypomnieć, że pełną stawkę tego testu tworzy nie tylko "para niemiecka", ale też dwie poprzednie - włoska z numeru kwietniowego i duńska z marcowego.
Wszystkie te kolumny miałem w jednym czasie i w jednym miejscu, porównywałem ze sobą na różne sposoby, więc nie są to oderwane od siebie testy dwójek, sklejone potem w jeden cykl. Odwrotnie - to jeden test, z powodów oczywistych (objętości), podzielony na odcinki.
To ważne dla wiarygodności oraz właściwej interpretacji tego typu obserwacji i wniosków, od jakich zaczynam opis Virgo. Nie są one wydumane, ale powinny też zostać odczytane w określonym kontekście, tak jak brzmienie Virgo pojawiło się w kontekście innych brzmień tego testu.
Zaskoczyła mnie świetna artykulacja, rozdzielczość, wyrazistość, bogactwo wybrzmień środka - Audio Physic Virgo 25 Plus błysnęły talentem i umiejętnościami; nie było to tylko przymilne ocieplanie i pozorne uplastycznianie na drodze zmiękczania i zaokrąglona, nie było to też jednak mechaniczne wydobywanie detalu, wyciąganie go na pierwszy plan; wyraźna kreska nie zdominowała nasycenia, obfitość i różnorodność wybrzmień nie rodziła się przecież z technicznej precyzji, chociaż oczywiście gdzieś na dnie, u samych początków szczegółowości, leżą bardzo niskie zniekształcenia, zarówno liniowe jak i nieliniowe, a nie manipulacje czy wyrozumiałość dla podbarwień "upiększających" brzmienie.
Podkolorowane, retuszowane i konkretnie "ustawione" brzmienie też może być piękne, lecz nie tak prawdziwe przejrzystością, uniwersalnością czy detalicznością; z kolei brzmienie analityczne może zostać wysycone z barw, co na pewno jest też skutkiem pojawienia się jakichś zniekształceń, a nie ich braku - jak zdają się sądzić niektórzy zwolennicy "muzykalności", konfrontowanej z neutralnością.
Jak zwał, tak zwał, Audio Physic Virgo 25 Plus świetnie łączy żywość i czystość, mocne dźwięki nie przesłaniają subtelności, ale detale nie zasypują ważniejszych zdarzeń - właśnie dobre proporcje między składnikami, ich harmonia, a przy tym różnorodność, determinują wrażenie wyjątkowej żywości i naturalności.
Góra pasma, wbrew jakimkolwiek wątpliwościom, jakie mógłby rodzić specyficzny przetwornik wysokotonowy, jest wyśmienita; wcale nie egzotyczna, odpowiedniejsza do tego, a mniej do tamtego, lecz bardzo uniwersalna, wielowątkowa i radosna - a przy tym delikatna.
Gładka, połyskująca, lecz niemęcząca jednostajnym dzwonieniem, potrafinie tylko subtelnie szemrać, ale i błysnąć, i to na różne sposoby - wykończenie instrumentów akustycznych i swoboda samej perkusji dostarczyły najlepszych dowodów. Z kolei w wokalach nie pojawiało się nigdy dodatkowe syczenie czy zmatowienie - ponad to, które zostało nagrane. Virgo nie ugrzeczniało ani nie słodziło... no, może troszeczkę.
Co ciekawe, razem z tą odrobiną słodyczy pojawia się też (chociaż niekoniecznie w tych samych momentach) pierwiastek metaliczności - raczej nie tyle wnoszony przez Virgo, co ukazany przez te kolumny, gdy jest w źródłowym dźwięku w odpowiedniej dawce.
Wysokie tony nie są wyizolowane i zajęte swoim "cykaniem", mniej lub bardziej absorbującym, lecz płynnie wychodzą ze średnicy, dzięki czemu wokale są otwarte, nigdy nosowe, ale też skutecznie powstrzymane przed natarczywością.
Dość długo porównywałem Audio Physic Virgo 25 Plus z parą duńskich kolumn. Dynaudio C2 grają bardziej wytrawnie, dystyngowanie, łagodniej i z większą uprzejmością, ale już Epicony 6 mają podobną żwawość i wigor, a nawet jeszcze bliższą prezentację środka pasma.
Virgo połączyło elegancję i skuteczność, zdjęło kurtynę, odsłoniło scenę, pokazało żywy, klarowny i nieagresywny obraz. Jest bliski kontakt z muzyką i poszczególnymi dźwiękami, ale bez "wypychania" czy robienia tłoku na pierwszym planie.
Owszem, średnica z kolumn Sonus Faber Olympika II miała jeszcze więcej charyzmy, uwodzącej barwy i szczególnego ciepła, które nie ograniczało wglądu w strukturę, ale Virgo może się pochwalić dużą przejrzystością, a przy tym też nie popada w ochłodzenie.
W nagraniach, w których sekcja smyczkowa słuchana na innych kolumnach jest najczęściej zbitą masą, teraz pokazuje swoją strukturę, na powierzchnię wypływają dźwięki poszczególnych instrumentów jak zmarszczki na wodzie przy lekkim zefirku - które zobaczymy najlepiej tylko przy odpowiednim oświetleniu.
Takie właśnie światło wydobywające subtelny detal rzuca na muzykę Virgo. Z kolei biorąc pod uwagę konfigurację głośnikową, trzeba pochwalić spójność i dobrą kondycję "niskiego środka" - wokale są dostatecznie dobrze umocowane w dolnych rejestrach, i ostatecznie dobrze ustawione; ani nie pogrubione, ani nie wyszczuplone. Nie mają wielkiej siły, lecz naturalność "na swoją miarę" - wyśmienitą.
Bas wpleciony, nieprzesadzony, nie zwraca uwagi ani nadmierną aktywnością, ani deficytem - to zakres w wydaniu Audio Physic Virgo 25 Plus nie tyle nijaki, co na tyle "zwyczajny", że można sobie jego opis darować, poświęcając miejsce, tak jak to zrobiłem, na opis bardziej charakterystycznych cech, koncentrujących się powyżej.
To samo można stwierdzić na temat dynamiki - jest przeciętna w dobrym tego słowa znaczeniu, przeciętna dla tego testu, na poziomie wcześniej opisanych kolumn duńskich i włoskich. Virgo to kolumny do pomieszczeń średniej wielkości, chociaż w większych ich brzmienie też nie zginie.
Andrzej Kisiel