Dyrygent John Bowers
John Bowers do ostatnich swoich dni był właścicielem i dyrygentem Bowers & Wilkins Roy Wilkins, jego kumpel z wojska, pojawia się jako wspólnik, wraz z którym John Bowers najpierw założył sklep (w Worthing, gdzie do dzisiaj jest główna fabryka), a ponieważ John, na zapleczu sklepu, zaczął tworzyć własne zespoły głośnikowe, więc wspólna firma objęła patronatem i tę działalność, która szybko stała się najważniejsza. Zaczynają pojawiać się inne postaci, już ściśle związane z projektowaniem zespołów głośnikowych, ale John Bowers kieruje przedsięwzięciem przez kolejne 20 lat, podczas gdy Roy Wilkins usuwa się w cień.
W oficjalnej wersji wydarzeń pojawia się znany motyw: John Bowers, nie pierwszy i nie ostatni wśród założycieli firm zajmujących się sprzętem audio, był miłośnikiem muzyki, i to muzyki klasycznej, co oczywiście podnosiło poprzeczkę jego wymagań, a na rynku nie było kolumn głośnikowych, które by je spełniały. Jako właściciel sklepu miał dobry przegląd sytuacji, ale chyba jeszcze ważniejsze było jego gruntowne przygotowanie techniczne.
John Bowers studiował Inżynierię Telekomunikacji (a w czasie II Wojny służył w Bletchley Park), i zabierając się za projektowanie zespołów głośnikowych, podchodził do tego zadania nie tylko z pasją , ale i z dyscypliną umysłu ścisłego. To zasadnicza różnica względem tych konstruktorów (a raczej "twórców") urządzeń audio, którzy sądzą, że wystarczającą do tego legitymacją jest audiofilska wrażliwość, podczas gdy techniki można się "douczyć".
John Bowers był w swoim profesjonalizmie bezkompromisowy. Jego żądanie, aby nie zadowalać się robieniem rzeczy "wystarczająco dobrych", ale tylko "najlepszych", należy oczywiście trochę zrelatywizować, chodzi tylko i aż o "najlepszość" przy określonych kosztach produkcji (a później cenie sprzedaży) i w określonym czasie, przy określonych, dostępnych środkach technicznych, jednak jego starania o ciągłe doskonalenie projektów były znamienne i wyjątkowe, na tle innych producentów sprzętu.
Po pierwsze, John Bowers przykładał ogromną wagę do pomiarów, szukając tą drogą przyczyn i rozwiązań problemów akustycznych, traktując je jako dziedzinę obiektywnych zjawisk fizycznych; po drugie, przygotował do tego celu, w roku 1981, specjalne miejsce - ośrodek badań i rozwoju w Steying, odseparowany od samej fabryki, aby nie pozostawał pod presją chodzących zbyt twardo po ziemi inżynierów- -technologów, księgowych, handlowców, lecz aby pozwolić inżynierom-badaczom swobodniej rozwinąć skrzydła, i szukać nawet tego, czego nie zgubili, bo zawsze można coś znaleźć...
Skromniejsza, ale nie mniej znana (koneserom...) konstrukcja z roku 1972 - DM4; wielkość i proporcje dość typowe dla tamtych czasów - duża "regałówka", za niska na postawienie na podłodze, ewentualnie na niskich, ok. 40-cm podstawkach. Specyficzny układ głośnikowy (jednak wówczas wcale nie unikalny, podobny opracował np. Spendor), trójdrożny, z dwoma wysokotonowymi - większym i mniejszym. B&W chwaliło się (nie bez powodu): "Zniekształcenia harmoniczne w zakresie średnich tonów na etapie pomiarów prototypu okazały się tak niskie, że dla zakończenia projektu przetwornika nisko-średniotonowego (profi lu jego membrany, wykonanej z nowego wówczas materiału Bextrene), zakupiliśmy za 2000 funtów najlepszy sprzęt pomiarowy Bruel & Kjaer, model 2010".
Dopiero potem "wynalazki" ze Steying są oceniane przez pryzmat ich "wykonalności" i rynkowej opłacalności, ale nawet, gdy większość z nich jest odrzucana, to te, które są akceptowane, są bardziej zaawansowane, niż takie, które powstałyby w warunkach "przyfabrycznego" biura projektowego. John Bowers nie jest autorem takiej koncepcji, chociaż jako pierwszy przeniósł ją na grunt firmy produkującej domowy sprzęt audio.
John Bowers miał rozległe znajomości, i skutecznie je wykorzystywał do rozwoju swojej firmy. Znajomość z Peterem Kingiem z BBC zaowocowała wizytą w Kingswood Warren, w ośrodku R&D BBC; zainspirowany jego specyfiką i możliwościami, John Bowers zapragnął mieć w swojej firmie podobne miejsce; stał się nim zamykany wtedy oddział produkcji ramion gramofonowych firmy SME w Steying, który John kupił. Z kolei do renomowanych studiów nagraniowych udało mu się dotrzeć nie tylko dzięki jakości swoich kolumn, ale i też współpracy z Peterem Haywardem, pasjonatem nagrywania, mającym doskonałe kontakty w świecie inżynierów dźwięku.
Jednocześnie John Bowers, znowu jako jeden z pierwszych szefów firm audio, dostrzegł znaczenie... wyglądu swoich produktów. Wtedy też sięgnął po najlepszych specjalistów; zaangażował legendarną już postać w dziedzinie wzornictwa przemysłowego - Kennetha Grange; panów przedstawił sobie przyjaciel obydwu, Lord Snowden. Zaraz będzie królowa Anglii... I będzie, bo B&W zdobyło nagrodę Królowej za eksport, to dwukrotnie. Fabryka była kilkukrotnie przenoszona i powiększana, wraz z coraz większą skalą produkcji.
Szczęście sprzyja lepszym, ale John Bowers na pewno "trochę" zawdzięcza szczęściu... To "trochę" to 10 000 funtów (dzisiejsza wartość - 130 000 funtów), podarowane Johnowi przez osobę znaną pod pseudonimem Miss Knight; wielce zadowolona klientka, która kupiła jedną z pierwszych konstrukcji Bowersa (jeszcze wtedy, gdy były składane na zapleczu sklepu), wzruszona i zainspirowana westchnieniami Johna, który marzył o uruchomieniu "prawdziwej" produkcji, podarowała mu taką okrągłą sumkę.