Powtarzając za Bohdanem Pociejem słowa samego Mahlera: "Symfonia znaczy dla mnie budowanie świata wszelkimi możliwymi środkami istniejących technik", musimy przyjąć zupełnie inne podejście do tworzenia muzyki. To nie tradycyjne komponowanie, jak w czasach Mozarta czy Beethovena, ale - aby użyć przemyśleń wspomnianego Bohdana Pocieja - budowanie świata od podstaw.
A przecież wydawałoby się, że symfonizm już wówczas osiągnął swoją doskonałość w dziełach Brahmsa, Liszta, Brucknera i Dworzaka oraz wizjonerskich dramatach Wagnera. Z dziewięciu symfonii Mahlera, cztery są utworami wokalno-instrumentalnymi, mającymi zdecydowanie charakter programowy. Kompozytor wprowadził do nich pieśni ze zbiorów Arnima i Brentana, a także teksty Nietzschego i Klopstocka. Większość symfonii ma ogromne rozmiary, zwiększoną obsadę orkiestry i chórów oraz wprowadzono w nich nietypowe instrumenty - mandolinę, czelestę i gitarę.
Symfonie Mahlera to wyzwanie dla największych dyrygentów - Klemperera, Soltiego, Mitropoulosa czy Ozawy. Ale bodaj najlepszym - biorąc pod uwagę całość - kapelmistrzem jest Leonard Bernstein, oddający najdoskonalej idiom symfonizmu Mahlerowskiego wraz z nowojorskimi filharmonikami.
Barbara Tenderenda
Sony Classical 2012