O ile twórczość zespołów z Węgier i Czechosłowacji jest dość dobrze znana polskiemu słuchaczowi, to o rumuńskim rocku nie wiemy prawie nic. Tym bardziej cieszy, że wytwórnia GAD Records odgrzebała prawdziwą perłę, album zrealizowany przez Rumunów w Niemczech w 1981 roku.
W kraju rządzonym przez komunistycznego dyktatora Nicolae Ceausescu muzycy mieli mocno pod górkę. Ich entuzjastycznie przyjmowane koncerty wzbudzały wściekłość władzy, a historia ucieczki członków zespołu, przemyconych w kolumnach Marshalla, nadawała by się na scenariusz filmu sensacyjnego.
Ich muzyka, choć mocno nasycona anglosaskim hard rockiem, zachowuje pewną odrębność i oryginalność. Decydują o tym ludowe elementy zręcznie wplecione w pomysłowe kompozycje. Ważną rolę odgrywają także harmonie głosów członków zespołu Phoenix, kojarzące się z karpackimi góralami.
Jeśli szukać jakichś odniesień, to blisko im było do grupy Jethro Tull, z tym że miejsce fletu zajęły tu skrzypce. Z naszego podwórka można doszukać się pewnych podobieństw do twórczości Skaldów, Cytrusa i RSC.
Na płycie "Transsylvania" znalazło się siedem błyskotliwie zagranych piosenek, których i po latach świetnie się słucha. Dla wszystkich interesujących się historią muzyki w krajach bloku wschodniego to jazda obowiązkowa.
Grzegorz Dusza
GAD