Najbardziej liryczne albumy nagrywa dla ECM-u argentyński bandoneonista Dino Saluzzi. Od solowego "Kultrum" (1982) do najnowszego "El Valle de la Infancia" opowiada nostalgiczne historie, których można słuchać godzinami. Nie inaczej jest i teraz.
Dino Saluzzi nowe kompozycje nagrał we własnym studiu w Buenos Aires z rodzinnym sekstetem, w którym na gitarze gra jego syn José Maria Saluzzi, na saksofonie i klarnecie brat Felix "Cuchara" Saluzzi, na basie bratanek Matias Saluzzi, na perkusji Quintino Cinalli, a na gitarze klasycznej Nicolás “Colacho" Brizuela, niegdyś akompaniator legendarnej wokalistki Mercedes Sosy.
Większość kompozycji napisał Dino, tytułowa "El Valle de la Infancia" to jego "dolina dzieciństwa". Lecz jedna z najpiękniejszych melodii, jakie on sam ostatnio słyszał, wyszła od jego syna José Marii. To "Labrador" - pierwsza część tryptyku "Pueblo", dwie i pół minuty solowej gitary, które wzruszają Dino do łez, jak sam się zwierza. Odpowiedzią bandoneonisty jest subtelna, śpiewna "Salavina".
Powoli, od nastrojowych fraz do dynamicznego finału, rozwija się najdłuższy utwór "A mi padre y a mi Hijo" (mój ojciec i syn), w którym każdy z muzyków ma partię solową. "Churqui" jest jak piosenka, ktoś powinien ułożyć słowa do tej urokliwej melodii. Taneczny charakter ma pięcioczęściowa "La Fiesta Popular". W ujmującym stylu Dino Saluzzi pokazał nam różne aspekty życia w jego dolinie dzieciństwa.
Marek Dusza
ECM / UNIVERSAL