Kosztuje 2500 zł i ma szczególne funkcje pozwalające na pracę z wieloma innymi urządzeniami zewnętrznymi. Producent podkreśla tę zaletę, nazywając Yamaha RX-N600 amplitunerem "sieciowym".
Nacisk na promowanie podłączeniowych i komunikacyjnych umiejętności jest tak wielki, że swego czasu polski dystrybutor Yamahy zdecydował się nawet na zorganizowanie specjalnego spotkania poświęconego wyłącznie temu produktowi. Choć więc z zewnątrz RX-N600 wydaje się jak najbardziej zwyczajny, to jednak poświęciliśmy mu najwięcej miejsca.
Przedni panel ma charakterystyczne dla Yamahy załamanie, jeszcze bardziej znamienny jest jego bursztynowy wyświetlacz i opcjonalny tytanowy kolor frontu (ale dostępny jest też czarny).
W zagłębieniu panelu jest podręczne wejście audio-wideo, któremu towarzyszy port USB, będący pierwszym elementem podkreślanej sieciowości. Tylna płyta pokazuje, że w RX-N600 zastosowano kilka nietypowych rozwiązań, i to niekoniecznie dotyczących podłączeń sieciowych.
Nowa Yamaha jest amplitunerem 6.1, choć więc ma dekodery DD-EX i DTS-ES, to jednak do obsługi "tyłów" mamy tylko jeden wzmacniacz. Amplituner nie ma podłączeń HDMI, najlepszymi złączami wizyjnymi są komponenty - trzy wejścia i jedno wyjście. RX-N600 jest wyposażony w konwerter wizyjny, zamieniający kompozyt i S-Video do postaci komponentu.
Najbardziej niezwykła, ale i przydatna wydaje się możliwość włączenia amplitunera w zwyczajną sieć komputerową. Dzięki temu możemy odtwarzać przez RX-N600 pliki muzyczne zapisane na dysku twardym peceta. Jeżeli w tej samej sieci jest urządzenie główne systemu Yamaha MusiCast, to nasz amplituner może pracować jako lokalny klient "ciągnąc" pliki z twardego dysku MCX-2000 i odtwarzać je w pomieszczeniu kinowym.
Rozwiązanie wydaje się doskonale przemyślane, bowiem systemy multiroom i kinowy obejmują różne pomieszczenia, a pokusa by uruchomić zasoby twardego dysku centralnego w pokoju do oglądania filmów jest ogromna.
Stacja iPoda musi dysponować złączem kompatybilnym z wejściem w amplitunerze. Jeśli to się uda, to użytkownik może obsługiwać ścieżki zapisane na twardym dysku grajka za pomocą pilota od RX-N600.
Możliwość skorzystania z monitora będzie miła również w przypadku plików zawartych w zestawie MusiCast, w pamięci przenośnej bądź w zwyczajnym pececie. Producent podkreśla jeszcze, i słusznie, że korzystając z sieciowych możliwości amplitunera możliwe jest słuchanie internetowego radia.
Wejście dla zewnętrznego dekodera jest w formacie 5.1, wyjść na zewnętrzne końcówki nie ma (oczywiście za wyjątkiem obowiązkowego dla subwoofera). Urządzenie potrafi podawać liniowy sygnał audio do II strefy. Analogowych wejść audio jest pięć, wyjścia są dwa.
Yamaha współpracuje z zewnętrznym czujnikiem podczerwieni, i może ten sygnał przekazywać dalej. Może również uruchamiać dodatkowe urządzenia za pomocą wyzwalacza +12V. Do kompletu mamy jeszcze port do stacji dokującej dla przenośnego odtwarzacza oraz gniazdo LAN.
Rzeczywiście da się tu co nieco zasieciować. RX-N600 nie ma automatycznego systemu kalibracji, użytkownik musi więc przebrnąć przez ustawienia ręczne. Niektóre są niezwykle tradycyjne, np. w prostym setupie, zamiast definiować, które kolumny są, a których nie ma, wybieramy gotowe panele z głośnikami od 2 do 6.
Oczywiście wśród bardziej zaawansowanych funkcji znajdujemy również odległości i regulację natężeń w poszczególnych kanałach oraz bardzo starannie zaplanowane opcje, których u konkurencji próżno szukać: dobór wielkości pomieszczenia, zmienny czas wybrzmiewania odbić i ich opóźnienie w docieraniu do słuchacza, regulacja w jaki sposób ściany pomieszczenia mają "reagować" na fale dźwiękowe.
Muszę przyznać, że lata (!) korzystania z automatycznej kalibracji bardzo mnie rozleniwiły i potrzebowałem wiele czasu, by wykrzesać z RX-N600 zaprogramowane w nim możliwości. Czynnością zdecydowanie łatwiejszą jest przejście z nominalnej impedancji 8 omów na 6 omów.
Pilot prezentuje się... no, piękny nie jest, i może obsłużyć tylko trzy urządzenia. Rozplanowanie klawiszy jest jednak wygodne.
Odsłuch
Wreszcie, po przesłuchaniu kilku urządzeń grających zdecydowanie twardo i dynamicznie, trafił się amplituner preferujący nieco łagodniejsze środki wyrazu. Yamaha RX-N600 operuje dźwiękiem obszernym, swobodnym, ale nie napiętym.
Dźwięki pierwszego planu są duże, rozpisane z rozmachem, nieco zaokrąglone, delikatnie rozmyte. Analityczność nie buzuje i nie tryska szczegółami, choć sam poziom wysokich tonów nie jest upośledzony.
Ten zakres jest jednak całkowicie uwolniony od ,metaliczności, wszystkie przekazywane tutaj dźwięki są jakby zrelaksowane. Niskie tony mają mocy i głębię, potęgę i rozpiętość - do zastosowań kinowych to bodaj najlepszy bas w tej grupie urządzeń.
Ale stereofoniczne brzmienie, i słusznie, jest trochę utwardzone. Bas się skraca, jego działania stają się bardziej uporządkowane, a dynamika wciąż jest dobra. Średnica trochę topnieje, ale też staje się konkretniejsza. Na górze pasma pojawia się lepsza analityczność. Wciąż jednak charakter pozostaje po stronie bardziej miękkiego i ocieplonego, przynajmniej na tle zadziornie grających konkurentów.