Nowa seria pokazuje, że już nie tylko dźwięk będzie mocną stroną amplitunerów Marantza. Nowa seria jest naprawdę przełomowa. Zamiast delikatnie modyfikowanych i przeważnie nudnych skrzynek, producent przedstawił coś zupełnie odlotowego - przystępne cenowo urządzenie AV przypomina z wyglądu najlepsze audiofilskie klocki z serii Premium.
Szerokie, grube płaty frontu (nie jest cały z metalu, ale nie wymagajmy zbyt wiele) z zaokrąglonymi boczkami, ładne, wysokie nóżki i solidne gałki na przejrzystej i ergonomicznej linii - przyjemnie popatrzeć i obsługiwać!
Marantz zastosował także nowe wyświetlacze, pojemniejsze i czytelniejsze od wcześniejszych. Dwa duże pokrętła odpowiadają za regulację wzmocnienia oraz wybór źródeł. Pod wyświetlaczem zainstalowano rząd subtelnych klawiszy dla dodatkowych opcji. Marantz uzbroił swoje urządzenie w układy automatycznej kalibracji dostarczone przez markę Audyssey, stosowane już od wielu lat przez Denona.
Na tylnej ściance prawdziwy urodzaj: sekcja wideo reprezentowana jest przez wiele wejść i wyjść, komponent, kompozyt i S-Video, najważniejsze dzisiaj HDMI występuje w proporcjach 3 do 1. Pełne 7.1 dla dźwięku dostępne jest zarówno dla sygnałów wchodzących, jak i wychodzących, a sygnał cyfrowy możemy dostarczyć, nie licząc HDMI, klasykami elektrycznymi i światłowodowymi.
Nie brakuje portów wyzwalacza i zdalnego sterowania (także R232). Oprócz głównej Marantz pozwala uruchomić aż dwie zdalne strefy, oczywiście tylko dla dźwięku, do jednej można podać sygnały niskopoziomowe lub zatrudnić dwie końcówki mocy, dla drugiej dostępne jest optyczne wyjście cyfrowe.
Marantz jest urządzeniem siedmiokanałowym, co jest normą nie tylko z racji przedziału cenowego, ale także z uwagi na pakiet najnowszych dekoderów. Oprócz Dolby Digital (EX), DTS (ES) zaimplementowano także Dolby Digital Plus, Dolby TrueHD oraz DTS HD Master Audio.
Jeśli jednak system 7.1 i rozstawianie aż tylu kolumn po pokoju nas nie przekonuje, to nadmiarowe wzmacniacze można, oprócz wspomnianej drugiej strefy, przyporządkować także kolumnom frontowym w konfiguracji bi-ampingu.
Wspomniane dekodery HD jasno określają możliwości portu HDMI. SR5003 potrafi oczywiście pobrać z niego dźwięk i go zdekodować. W dziedzinie obrazu SR5003 radzi sobie również świetnie, oprócz przełącznika producent oferuje rozbudowane konwertery wizyjne działające w dół oraz w górę.
Co więcej, z sygnałem analogowym można przejść na cyfrowy, pobierając go z wyjścia HDMI. Ważnym elementem wyposażenia jest także skaler obrazu i układ usuwający przeplot, a więc 1080p pełną gębą. Dla plików MP3 Marantz przygotował własną wersję układu poprawiającego niedoskonałości skompresowanych nagrań, M-DAX (Marantz Dynamic Audio eXpander) pozwala na wybór i eksperymenty z trzema trybami.
Wewnątrz kryje się solidna konstrukcja z rozbudowanym zasilaczem. Aby minimalizować szumy i interferencje, przygotowano niezależne napięcia dla sekcji audio, wideo oraz wyświetlacza. Końcówka mocy powstała, tak jak i w pozostałych amplitunerach, na bazie bardzo dobrych tranzystorów Sankena. Pilot jest solidnym sterownikiem uniwersalnym z opcją uczenia kodów innych urządzeń.
Odsłuch
Marantz SR5003 gra w sposób dojrzały, trochę asekuracyjny, nieagresywny, ale też nie brnący w zbytnią grzeczność; tak neutralny i wyważony między biegunami różnych charakterów, jak to tylko możliwe w przypadku amplitunera za 3000 zł.
Można też powiedzieć, że to propozycja dla tych, którzy albo nie mają sprecyzowanych oczekiwań albo wręcz przeciwnie - poszukują brzmienia z kulturą, bez narowów, bez manier i bez efekciarstwa. Klasę Marantza można też dostrzec w stylu, w jakim przedziera się przez kolejne próby - nie zawsze błyszczy, ale nigdy nie daje ciała.
Brzmienie SR5003 jest też bardzo konsekwentne - podobne w formacie stereofonicznym i wielokanałowym. Solidna i dopieszczona średnica ma wszystko, co potrzeba dla wiarygodności wokali a niczego nie ma zbyt wiele.
Nie pompuje dźwięków i nie wypycha ich zbyt ofensywnie przed głośniki. Delikatne ocieplenie tylko poprawia muzyczną atmosferę, nie psując dobrej przejrzystości. Słychać nawet całkiem ładne barwy, muzyki można słuchać z przyjemnością, nie tłumacząc sobie, że tak niestety musi być... jak to niestety często bywa.
Bas Marantza jest skrojony na tę samą miarę - równy, wyraźny, proporcjonalny i uważny. Ma respekt dla tempa i konturów, nie jest tak dynamiczny jak z Harmana, czy tak rozciągnięty jak z Denona, ale bardzo umiejętnie i zaprawdę słusznie znajduje właściwy kompromis. W stereo przestrzeń nie jest imponująca swoją obszernością, za to źródła pozycjonowane są z ponadprzeciętną w tej klasie rezolucją.
Radosław Łabanowski