Oczekiwania, zwłaszcza brzmieniowe, w stosunku do JBL-a będą niemałe, przecież to firma o ogromnym doświadczeniu, zakorzeniona w technice głośnikowej jeszcze głębiej niż B&W , jeśli liczyć to stażem. Zwróćmy jednak uwagę na cenę i nie wieszajmy poprzeczki zbyt wysoko. Wtedy będziemy mieli już tylko powody do satysfakcji.
Najpierw porządny subwoofer - z ogromnego opakowania wyjmujemy "poważną" skrzynię. Że nie chcemy dużego subwoofera? Aha, nie chcemy dobrego basu - trudno, skierujmy swoje kroki od razu w inną stronę. Ścięta piramida posadzona została na czterech wysokich nóżkach, tak by zapewnić optymalne warunki pracy dla promieniującego w dół głośnika o średnicy 20 cm.
W jego towarzystwie promieniuje bas-refleks, a wzmacniacz ma moc 100 W. Do tego mamy kompletny zestaw regulacji - głośności, częstotliwości odcięcia oraz fazy. Akustycznie to normalny, pełnowartościowy subwoofer. Usunięto jednak wszystkie (zbędne tutaj) wejścia, wprowadzając transmisję bezprzewodową.
Na tle takiego subwoofera, główny bohater systemu - soundbar wydaje się bardzo skromny, nie będzie fatygował gabarytami, a jeśli już, to zwróci uwagę formą zamocowanej na stałe maskownicy.
Przyjęta konfiguracja opiera się na dwóch kanałach, każdy ma do dyspozycji trzy przetworniki: dwa 5-cm średniotonowe i 25-mm tweeter. W zależności od ustawienia (na ścianie lub na szafce), włączamy odpowiednią korekcję niskich częstotliwości.
Mamy do dyspozycji dwa wejścia - cyfrowe optyczne i klasyczną analogową parę RCA. System ma dekodery Dolby Digital oraz DTS, a do kreowania efektów przestrzennych służy algorytm Dolby Virtual Speaker. Maleńki pilot (w formacie karty kredytowej) pozwala tylko na podstawowe regulacje - poziomu, wyboru źródła oraz trybu przestrzennego.
Odsłuch
Nazwa Cinema zobowiązuje, tym bardziej, że JBL to potentat kinowy, i to nie tylko "kinowodomowy", ale przede wszystkim prawdziwych sal kinowych. Jak cinema, to cinema.
Siła prawdziwego kina jest siłą dużej skali, dużego obrazu i dużego dźwięku. A duży dźwięk to dźwięk z dużym basem. To oczywiście pewne uproszczenie, lecz skojarzenia prawidłowe. System JBL Cinema SB 300 też idzie tym tropem.
Subwoofer możemy oczywiście sobie wyregulować, jak chcemy, a nawet go wyłączyć, tylko wtedy zakup tego systemu mija się z celem, a system - z powołaniem, bowiem został on stworzony po to, abyśmy cieszyli się i korzystali z potęgi basu. Nie tylko, lecz skoro żaden inny system w tym teście tego nie potrafi, to trzeba to docenić szczególnie.
System JBL Cinema SB 300 generuje na tyle potężne brzmienie, że można je porównywać z systemami "regularnymi" typu 5.1, kosztującymi znacznie więcej. Tutaj oszczędzamy na efektach przestrzennych, nie na sile basu. Bardzo niskie zejścia, a przy tym całkiem dobra kontrola, gwarantują jego "wielozadaniowość".
Połączenie ze średnicą nie jest tak płynne jak w systemie Harmana, w związku z czym wokale mają mniejsze nasycenie w podzakresie "niższego środka", wciąż jednak są wyraźnie eksponowane, kiedy trzeba (a trzeba często), pierwszoplanowe, z mocną artykulacją i odrobiną naturalistycznej szorstkości.
Góra pasma, o ile nie jest lekko cofnięta, o co można ją w niektórych nagraniach podejrzewać, to na pewno nie jest wyeksponowana, została też w nieco kinowy sposób wtopiona w główną dźwiękową materię, nie wyskakuje z niej z żadnymi "kąśliwymi uwagami", nie jest jednak rozmiękczona czy zaokrąglona, mocniejsze uderzenia blach mają swoje minimum agresji. A i tak wygra bas.
Subowe zmory
Systemy soundbarowo-subwooferowe pod względem akustycznym można traktować w przybliżeniu tak jak popularne zestawy 2.1 ("sub-sat"), czyli dwukanałowe z dodatkiem subwoofera.
Niewielki "bar" umieszczony pod telewizorem ma, z przyczyn oczywistych, ograniczony potencjał niskich częstotliwości; co prawda powieszenie go na ścianie trochę bas wzmacnia, ale uzyskania dostatecznie silnego i jednocześnie niskiego basu wymaga dodania subwoofera - właśnie tak jak w systemach 2.1.
Użytkownik wybiera miejsce dla subwoofera, co oznacza, że producent nie jest w stanie do końca przewidzieć, jaki powstanie układ akustyczny. W pewnym zakresie częstotliwości soundbar współpracuje z subwooferem.
Fazowe zgranie w tym zakresie, obserwowane z miejsca odsłuchowego, zależy od kształtu i wielkości trójkąta, którego wierzchołki wyznacza soundbar, subwoofer i miejsce odsłuchowe. Dlatego różne ustawienie subwoofera oznacza różną sytuację fazową w miejscu odsłuchowym, toteż sami musimy zadbać o zgranie fazy. Jeżeli tego nie zrobimy, bas może być chimeryczny, a całe brzmienie niespójne, niezależnie od poziomu wysterowania subwoofera.
Do uzyskania przyzwoitych rezultatów wystarczy prosty przełącznik fazy - powinniśmy wybrać to ustawienie, w którym bas jest zwyczajnie silniejszy Jeżeli mamy płynne przestrajanie fazy, szukamy dłużej, ale wciąż tego samego efektu - najmocniejszego basu (oczywiście przy określonym ustawieniu pozostałych regulatorów). Subwoofery bez stosownych regulacji w nieco przypadkowy sposób "skleją" się z soundbarem.
W takiej sytuacji jedyną metodą jest poszukiwanie najlepszego brzmienia poprzez zmianę położenia subwoofera - o ile jakieś inne miejsca mamy do wyboru. Pomaga w tym przynajmniej bezprzewodowa komunikacja z soundbarem.
Niektórzy producenci wprowadzają nawet pełną automatykę synchronizacji współpracy soundbara z subwooferem - to najszybsze i najprzyjemniejsze rozwiązanie, bo całkowicie bezobsługowe.
Mówiąc "bezprzewodowy", nie mamy, niestety, na myśli braku kabla zasilającego, ten wciąż musi być, tak jak gniazdko sieciowe w pobliżu. Rozwiązano natomiast problem włączania i wyłączania subwoofera, co pozwala oszczędzać energię, nie zmuszając użytkownika do schylania się nad schowanym z tyłu subwoofera panelem.
Po włączeniu soundbar wysyła specjalny sygnał sterujący do znajdującego się w stanie czuwania subwoofera, i cały system jest gotowy bez opóźnień do pracy.
Radek Łabanowski