Oto argumenty. Obudowa subwooera Wharfedale SPC-10 nie jest prostopadłościanem, wygięte są ścianki boczne i przednia; wpisuje się to w firmowy styl, większość kolumn Wharfedale jest projektowana według takiego schematu.
Podobną formę (ale nie taką samą) ma subwoofer Paradigma, tutaj efekt estetyczny wzmacnia "wyczyszczenie" przedniej ścianki - głośnik został przesunięty na dolną, a nie jest on byle jaki, bo 10-calowy.
Oznacza to konieczność zastosowania wysokich nóżek (mają one formę kolców, a nie stóp, jak w REL-u), co jednak nie wyeliminowało wyodrębnionej płyty cokołu; wygląda ona naturalniej, gdy znajduje się bliżej podłogi, ale tak jak jest, nie przeszkadza, bo nie wystaje poza obrys właściwej obudowy. Konstrukcja ta dostępna jest ponadto w wersji wykończonej lakierem fortepianowym, która mimo iż o 300 zł droższa (2000 zł), też zmieściłaby się w zakresie cenowym naszego testu.
Mimo że bez głośnika na froncie, Wharfedale SPC-10 oglądany od frontu nie jest zupełnie "goły". Dwa regulatory - poziomu i górnej częstotliwości granicznej - które zwykle znajdują się z tyłu, na płycie wzmacniacza, przeniesiono na front. Przypomnijmy, że do standardowego zestawu regulacji należy jeszcze przełącznik polaryzacji (fazy; rzadziej jej płynna regulacja). Wybór dwóch wspomnianych jest trochę niekonsekwentny.
W Sub 660 Jamo z przodu znajduje się tylko potencjometr poziomu, z którego rzeczywiście korzystamy nieco częściej niż z regulacji filtrowania i fazy - tę powinniśmy ustawić (raz na zawsze) dla danego systemu i ulokowania subwoofera; poziom zasadniczo też, ale tutaj może się zdarzyć, że chcemy mieć po prostu trochę mniej lub więcej basu.
Po co jednak na co dzień gmerać w filtrowaniu? A jeżeli już, to dlaczego równocześnie nie w fazie? Na to znam odpowiedź - ponieważ większość użytkowników w ogóle się do fazy nie dotyka, nie wiedząc, czego za jej pomocą szukać... Ostatecznie jednak lepiej mieć łatwy dostęp do dwóch regulatorów niż do żadnego, więc wypada Wharfedale pochwalić za ów panelik kontrolny.
Co więcej, gdzieś znajduje się czujnik ruchu, który powoduje jego automatyczne podświetlenie, gdy zbliża się użytkownik, co oczywiście pomaga podczas seansów w zaciemnionym pomieszczeniu.
Przełącznik fazy znajdujemy z tyłu, razem z bogatym zestawem gniazd - są zarówno nisko-, jak i wysokopoziomowe, te pierwsze jako para stereofoniczna i niezależny RCA dla sygnału LFE; jest też stereofoniczna para oznaczona jako wyjście, a pozwala ona przerzucić dalej sygnał (bez żadnej ingerencji w jego charakterystykę), np. do drugiego subwoofera. Wzmacniacz ma mieć moc ciągłą 215 W i szczytową 450 W, pracuje w klasie D.
Zarówno Wharfedale SPC-10, Castle, jak i Mission należą do koncernu IAG, być może dlatego wyjątkowo szeroki wybór wariantów wykończenia, jaki mamy przy Castle, a który jest dla tej firmy tradycyjny, wpłynął na decyzję o przygotowaniu podobnej atrakcji również w ramach Wharfedale; chociaż nie będą to tym razem naturalne forniry, lecz folia drewnopodobna, to możliwość wyboru wśród aż 8 opcji (w tym czarny błyszczący) na pewno da mu przewagę nad wieloma konkurentami.
W serii SPC znajdziemy trzy modele, ich symbole (SPC-8, SPC-10, SPC-12) najbardziej przewidywalnie wiążą się ze średnicą zastosowanego przetwornika niskotonowego, wszystkie konstrukcje wykorzystują obudowę zamkniętą.
Andrzej Kisiel