Najważniejszym jest układ przewodników typu multi solid-core symmetricoaxial. Konfiguracja ta polega na ułożeniu przewodników obydwu biegów - dodatniego i ujemnego - koncentrycznie: w środku mamy teflonową rurkę, na niej owinięte są pojedyncze druciki OFC o czystości 4N, ułożone płasko, a nie zwinięte, następnie warstwa polietylenu i kolejna warstwa ułożonych płasko drucików OFC 4N. Na zewnątrz zaś kolejna warstwa polietylenu. Zakończenie to wykonywane samodzielnie, miedziane, srebrzone widły.
Kabel Wireworlda Equinox 5 jest gruby, jednak dzięki budowie nie jest nazbyt sztywny. Pomimo to ma dość sporą masę i trzeba uważać, żeby nie podłączać go do lekkich urządzeń, bo je... podniesie. Po wpięciu Equinoxa do systemu z Eclipsem pierwszy plan zostaje jeszcze mocniej dopełniony i wzmocniony. Jednocześnie jednak ożywieniu ulega wyższa średnica. Mocny jest także bas, chyba jeszcze mocniejszy niż w interkonekcie.
Już wcześniej impulsy basu budziły głośniki do życia, jednak dopiero teraz nabierają kolorków i kiedy w sekwencji otwierającej utwór Oh, Had I A Golden Thread z płyty Songbird Evy Cassidy (Blix Records, G2-10045, CD) uderza stopa, to z Wireworldem wali mocno, z werwą, nie pozostawiając miejsca na domysły, o jaki rodzaj muzyki w tym przypadku chodzi. Jednocześnie w połączeniu z Equinoxem 5 Wireworlda słychać, że obydwa kabelki mają nie tak dobrze kontrolowanego niskiego zakresu jak np. kable XLO.
Niskie dźwięki są mocne i zamaszyste, jednak bez ostatecznej definicji i zwartości. Głośnikówka wnosi sporo niższego dołu, którego przy interkonekcie ciut brakowało. Amerykański komplet przez cały czas przedstawia jednak niesamowicie plastyczny, namacalny dźwięk z dobrą gęstością i fluidem między wykonawcami.
Instrumenty nigdy nie brzmią osobno. Kiedy więc słuchamy nagrań ewidentnie zarejestrowanych na wielośladzie, gdzie jeszcze oczyszczenie w procesie remasteringu ten element podkreśla, jak przy The Future Now Petera Hamilla (Virgin/EMI CASCDR 1137, CCD?), to Wireworld Equinox 5 pokazuje ich lepszą stronę, sugeruje przynajmniej, że muzycy grali razem, w tym samym czasie.
W.P.