Fenomen amerykańskiej wokalistki Evy Cassidy zadziwia do dziś. Dwanaście lat po przedwczesnej śmierci w wieku 33 lat, dziesięć lat po wydaniu albumu "Songbird", który zawojował świat, ukazała się płyta "Somewhere" z niepublikowanymi nagraniami.
Kiedy jesienią 1996 r. Eva umierała na raka w domu rodziców, jej przyjaciele i muzycy pracowali w studio nad utworami, które miały trafić na płytę. Za życia nie cieszyła się sławą. Nie udało jej się dotrzeć do wielkich wytwórni. Pierwsze albumy wydawane przez lokalne, niezależne firmy, były rozprowadzane tylko przy okazji koncertów.
Tak naprawdę Evę Cassidy odkryli Brytyjczycy. Trzy wydane po jej śmierci płyty doszły do pierwszego miejsca listy bestsellerów, a "Songbird" pięciokrotnie pokryła się platyną. Również w Polsce dzięki Markowi Niedźwiedzkiemu stała się bardzo popularna. Jej fenomen polegał na sugestywnych, oryginalnych interpretacjach. Sama pisała niewiele.
Na nowej płycie znalazły się tylko dwie piosenki, których była współautorką. Znana z cudownych, poruszających ballad, tu pokazała nam swą ekspresyjną stronę. W tematach "Chain of Fools", "Won`t Be Long" i zamykającym album, tytułowym "Somewhere" śpiewa z energią, która pozwalała jej występować nawet podczas wyniszczającej organizm chemioterapii. Eva Cassidy stała się natchnieniem dla legionu wokalistek, w tym dla Norah Jones. Takie głosy pojawiają się niezwykle rzadko, żal, że tak wcześnie odeszła.
Marek Dusza
BLIX STREET RECORDS/JAZZ SOUND