Trudno wciąż wymyślać proch - trzeba powielać pewne schematy. Niektóre z nich są bardzo popularne i jesteśmy do nich przyzwyczajeni. Dlatego też nie czepiamy się kolejnej firmy, która proponuje banalne dwudrożne podstawkowce czy dwuipółdrożne wolnostojące, natomiast widząc np. głośnik niskotonowy na bocznej ściance, częściej utożsamiamy takie rozwiązanie z konkretnymi markami.
Wharfedale wcześniej czegoś podobnego nie proponowało, w firmowym stylu mocne miejsce zajęły obudowy o wygiętych bocznych ściankach, które zdominowały głośnikową modę na początku XXI wieku.
Prawdopodobnie jednak rzesze amatorów takiej formy będą topnieć, bo każda moda ma swój początek i koniec, podobnie jak "piano black", królujący przez kilka ostatnich lat, jeszcze dominujący, ale już powoli ustępujący miejsce kolejnemu trendowi w sprzętowej modzie, jakim najprawdopodobniej będzie… właśnie błyszczący biały, pokrywający testowane kolumny Wharfedale Onyx 300.
Nie jest to wynalazek tego sezonu ani przemysłu głośnikowego - białe telewizory spotyka się już od dwóch lat, ale w tym roku wyraźnie zwiększyła się odwaga producentów w proponowaniu tej, nie da się ukryć, awangardowej wersji kolorystycznej.
Od razu deklaruję, że choć wciąż mam największy sentyment do naturalnych fornirów, to głosuję za białym przeciw czarnemu - choćby z powodów praktycznych; na błyszczącym białym lakierze mniej widać kurz i tłuste plamy. Największym problemem jest dopasowanie takich kolumn do reszty urządzeń i mebli w salonie, bo biały w architekturze wnętrz dopiero się rodzi.
Obudowa pierwsza klasa
Koncepcja kolumn Wharfedale Onyx 300 podobna jest do cantonowskich Karatów nie tylko z powodu niskotonowego na bocznej ściance, ale również przez symetryczną konfigurację sekcji średnio-wysokotonowej i dokładnie prostopadłościenną obudowę.
Nie ma na niej żadnych ścięć i zaokrągleń, nie licząc skosów na cokole. Ścianki połączono "bezszwowo", a po pokryciu lakierem są doskonale gładkie - generalnie klasa wykonania obudowy jest bardzo dobra.
Wrażenie materiałowej jakości podnosi też aluminiowy panel, obejmujący na przedniej ściance sekcję średnio-wysokotonową; przymocowano go wkrętami będącymi jednocześnie chromowanymi uchwytami dla maskownicy - elegancko.
Jasnoszara tkanina maskownic kamufluje głośniki (również niskotonowy), a przy białym tle obudowy, nie odcina się od niej tak, jak w przypadku tradycyjnego czarnego koloru. Konsekwentnie, elementy tylnej ścianki (gniazdo, tunel bas-refleks) powinny być również choćby szare, a nie czarne, ale od tej strony oglądamy kolumny najrzadziej.
Seria Onyx składa się z dwóch modeli wolnostojących (Wharfedale Onyx 300 jest tym większym), jednego podstawkowego, dwóch centralnych i subwoofera. Taki skład wyraźnie odwołuje się do potrzeb kina domowego. Głośniki niskotonowe na bocznych ściankach modeli wolnostojących mogą sugerować, że subwoofer nie jest absolutnie konieczny…
Poważny głośnik
Głośniki średniotonowe mają klasyczne blaszane kosze i trochę mniej klasyczne membrany - wygląda to na jakiś polipropylen albo obustronnie powlekaną celulozę, z centralną częścią uformowaną na kształt przypominający "korektor fazy". Głośnik wysokotonowy to 25-mm kopułka tekstylna.
Aluminiowa płyta frontowa jest na większej części "drapana", ale wokół wysokotonowej kopułki wytrawiono pierścień o średnicy ok.10 cm, nawiązujący do wielkości typowych głośników wysokotonowych z dużym magnesem ferrytowym.
Tymczasem głośnik wysokotonowy w Onyxie, dzięki zastosowaniu małego magnesu neodymowego, jest znacznie mniejszy i mógłby znajdować się bliżej średniotonowych (a tym samym one bliżej siebie), co zwłaszcza w systemach symetrycznych jest korzystne dla charakterystyk kierunkowych.
Nie wiem, czy tylko dla celów marketingowo-wzorniczych (nadanie głośnikowi wysokotonowemu "powagi"), czy właśnie dla zawężenia charakterystyk kierunkowych, nie wykorzystano tej możliwości.
Trochę podobnie, chociaż ze zupełnie innymi skutkami akustycznymi, zmanipulowano oprawę głośnika niskotonowego. Okrągła maskownica, wpasowana w wyfrezowanie pogrubionej w tym rejonie ścinki, ma średnicę aż 28 cm i sugeruje, że ukryto pod nią niewiele mniejszy przetwornik.
Okazuje się jednak, że ma on tylko 22 cm średnicy, a wolne miejsce dookoła wypełnia gruby pierścień osłony. Że chodzi o "zrobienie wrażenia" - chyba nie ma wątpliwości, chociaż o oszustwie też nie można mówić, bo w danych katalogowych wyraźnie napisano, że głośnik niskotonowy ma średnicę 20 cm.
To w gruncie rzeczy nawet lepiej, gdyż komora sekcji niskotonowej byłaby za mała dla głośnika 25-cm - ma ona objętość tylko ok. 25 litrów; aż 1/3 całkowitej objętości oddano głośnikom średniotonowym (ukośna przegroda).
Kolumny jednej pary są oznaczone jako lewa i prawa, tak aby przy prawidłowym ustawieniu głośniki niskotonowe były skierowane do środka - to typowe dla tego rodzaju konstrukcji, ma związek nie tylko z promieniowaniem samego basu, ale też z dobrą koordynacją fazową między niskotonowym a średniotonowymi; kolumny nie mają być skierowane wprost na miejsce odsłuchowe, ale stać równolegle, a wówczas głośnik niskotonowy trochę zbliży się do średniotonowych.
Tunel bas-refleksu (wyprowadzony na tylnej ściance), ma wewnętrzny koniec zasłonięty siatką, która utrudni dostęp do wnętrza ludziom, zwierzętom i przedmiotom, a problem nie jest wydumany, bo u mojego znajomego, akurat w kolumnach o podobnej konstrukcji, zagnieździł się niegdyś szczur.
Odsłuch
Wszystkich, którzy czuliby się rozczarowani faktem, że głośnik niskotonowy jest znacznie mniejszy niż sugeruje to jego maskownica, pragnę na wstępie zapewnić, że bas na tej redukcji, a raczej niewinnej mistyfikacji, wcale nie ucierpiał. Każdy oglądający Wharfedale Onyx 300 ma nadzieję na silny bas i niech nadziei tej nie porzuca, niech wręcz zamieni ją w pewność.
Niskie tony są wyeksponowane, obfite i choć nie trzymają punktowo rytmu, to również nie rozlewają się bez ładu i składu. Mają dobrą rozdzielczość, dostatecznie wyraźnie słychać zarysy poszczególnych dźwięków, którym jednocześnie towarzyszy swoista otoczka miękkości i ciepła.
Taki bas nie został przygotowany dla zwolenników bezwzględnej precyzji, szybkości, kontroli, jednak jest jednym z bardziej udanych przykładów na to, że brak tych przymiotów nie oznacza automatycznie bałaganu, nawałnicy, dudnienia.
To jeden z najładniejszych basów w kategorii soczystych i okrągłych. Z jednym wszakże zastrzeżeniem - podczas testowania kolumny stały dość daleko od tylnej ściany, więc przysunięcie ich bliżej może spowodować nadmiar już trudny do zlekceważenia. Jednak granice między "za mało", "akurat" i "za dużo" dla każdego będą leżały gdzie indziej.
Przyjmując wzorzec neutralności, nawet w teście było trochę za dużo, a nie wywołało to dyskomfortu - tak jak nie wywołało go też znacznie bardziej oszczędne w tym zakresie wytrawne brzmienie iQ70. Kolumny za 4000 zł i tak będą dalekie od ideału.
I chociaż nie oznacza to, że powinny porzucić wszelkie normy i grać zupełnie swawolnie, to przede wszystkim powinny wypracować dobrą ogólną równowagę, harmonię i pokazać trochę własnego charakteru, niekoniecznie asekurując się i grając strachliwie w obawie przed popełnieniem błędów - których jedni im nie wybaczą, ale inni już tak, a jeszcze inni nawet wezmą za dobrą monetę…
Brzmienie Wharfedale Onyx 300, podbudowane efektownym basiorem, jest na nim właśnie ufundowane, a nie nim przytłoczone. Dźwięk nie staje się mroczny i ciężki, choć ma swoją masę i wypełnienie. W tej sytuacji świetnie spisują się wysokie tony. Po trzykroć świetnie.
Po pierwsze dlatego, że skutecznie kontrują obfitość tonów niskich, nie pozwalając na ich jednoznaczną dominację; po drugie, robią to w sposób wyjątkowo elegancki - nie są wyostrzone ani ewidentnie wyeksponowane, zwracają uwagę zniuansowaną detalicznością, otwartością i gładkością z odrobiną słodyczy; wreszcie po trzecie, taki obraz wysokich tonów jest w kolumnach Wharfedale czymś zupełnie nowym…
Przynajmniej dla mnie - nie znam wszystkich najnowszych konstrukcji firmy, ale jeszcze rok temu zakres wysokich tonów spowijała jaśniejsza lub ciemniejsza szarość. Teraz jest radośnie i przyjemnie, a wcale nie agresywnie.
Takie przymioty skrajów pasma okazują się być zdolne wspólnie wykreować dobrą plastyczność, którą zwykle kojarzymy z nasyceniem tonów średnich; ten zakres nie jest jednak przez Wharfedale Onyx 300 traktowany ze szczególną uwagą czy zaangażowaniem, mimo to nie razi nienaturalnością i podbarwieniami, wokale są dobrze osadzone, choć nie tak wyraziste i pierwszoplanowe jak w iQ70.
Wybór między iQ70 a kolumnami Wharfedale Onyx 300 jest w gruncie rzeczy bardzo prosty - KEF w neutralności osiąga mistrzostwo w swojej klasie cenowej, co ma swoją wartość i zostanie docenione przez wielu audiofilów, Wharfedale emituje dźwięk większy, efektownie rozciągnięty między skrajami pasma, budując też głębsze plany. Może bogactwo ich brzmienia wypływa ze swobodnej interpretacji, a nie z wierności oryginałowi, ale nie dzieje się to ze szkodą dla muzyki, a dostarczy wielu słuchaczom sporo frajdy.
Andrzej Kisiel