Głośnik niskośredniotonowy jest dla Cantona bardzo reprezentatywny - z aluminiową membraną połączoną z "falistym" zawieszeniem. Mniej charakterystyczny jest głośnik wysokotonowy - to 25-mm kopułka tekstylna, podczas gdy we wszystkich wyższych seriach pojawia się metalowa lub ceramiczna.
Przed kopułką znajduje się krótka tubka, mająca za zadanie nie tyle podnieść efektywność, co zmodyfikować charakterystyki kierunkowe. Zwrotnicę, inaczej niż w pozostałych monitorach tego testu, przymocowano nie do gniazda, ale bardziej tradycyjnie - do tylnej ścianki.
Pomysł wzorniczy dla serii GLE opiera się głównie na odważnym połączeniu białego frontu (i towarzyszącej mu białej, metalowej maskownicy) ze skrzynką wykończoną okleiną drewnopodobną (do wyboru kilku opcji); jest też jednak wariant całkowicie czarny, gdyby komuś biały front nie odpowiadał w żadnej kombinacji.
Choć luksusu tutaj nie odczujemy, to nie powinniśmy też narzekać - wykonanie jest staranne, schludne, a wybór wersji kolorystycznych bardzo duży.
Odsłuch
To, co słychać z monitrów Canton GLE 430.2, odważę się nazwać "niemieckim brzmieniem", nadając temu inne - niż zwykle w audio - znaczenie, skojarzyć nie z wyeksponowanym i skrajami pasma, ale z "niemieckim porządkiem".
Charakterystyka wydaje się bardzo dobrze zrównoważona - trudno dostrzec, aby jakiś zakres został wyeksponowany lub upośledzony i postulować jakąkolwiek zmianę w imię jeszcze lepszej neutralności czy liniowości.
Taka charakterystyka, w przypadku tej wielkości głośników, nie generuje brzmienia potężnego, gęstego, ocieplonego, a raczej chłodne i emocjonalnie spokojne. Monitory Canton GLE 430.2 nie są jednak wcale nazbyt "techniczne" i pozbawione muzykalności; łączą dobrą detaliczność z odpowiednią plastycznością, dźwięki nie są chude i suche ani też podmetalizowane.
Aluminiowy nisko-średniotonowy współpracuje z tekstylną kopułką bardzo harmonijnie, co oczywiście jest przede wszystkim kwestią dobrego zestrojenia zwrotnicy. Wokale są czyste i nieagresywne, cały pierwszy plan pozostaje w dystansie, nie wychodzi wyraźnie do przodu, nie ma też manipulacji polegającej na "pogłębieniu" sceny - dźwięki są rozplanowane dokładnie, ale bez szaleństw.
Bas trochę "smuży" w górnym podzakresie, nie jest to żadne dudnienie ani cokolwiek męczącego, pojawiają się zarówno niskie zejścia, jak i dynamiczniejsze uderzenia w wyższym rejestrze - ale nie jest to bas imponujący ani podgrzewający.
Góra pasma - gładka, czysta, wyrównana - daje wgląd w detale i niczym nie razi. Schludny, zdyscyplinowany, dobrze ułożony dźwięk, który rzetelnie "obsłuży" każdą muzykę.
Andrzej Kisiel