Dość niezwykła estetyka serii Lektor nie pozwala nazwać jej ani minimalistyczną, ani barokową, "włosko-orzechową", nie jest też wybuchową mieszanką stylów. Na ciemnym tle frontu wyraźnie odcinają się satynowe, metalowe elementy oprawki głośnika wysokotonowego i uchwyty kołków maskownicy.
Membrana głośnika nisko-średniotonowego ma kolor brązowy, podkreślający zastosowanie włókna drzewnego (jako domieszki zasadniczo celulozowej pulpy), z przodu pojawiają się też otwory bas-refleks, na dodatek ustawione dość nietypowo, bo odsuwające od siebie obydwa głośniki (co teoretycznie nie jest korzystne dla charakterystyk).
Samo umieszczenie otworów z przodu nie jest jednak fanaberią designera, producent przedstawia małe Lektory jako głośniki przeznaczone przede wszystkim do ustawienia na półce lub powieszenia na ścianie, a w takich sytuacjach "wydmuch" do tyłu mógłby być kłopotliwy.
Z drugiej strony nie ma poważnych przeciwwskazań, aby Lektory ustawić na podstawkach, choć jeżeli zostały dostrojone do pracy blisko dużej powierzchni odbijającej (ściany), która wzmacnia niskie częstotliwości, to ich brzmienie przy oddaleniu od takiej powierzchni może okazać się zbyt lekkie.
W serii Lektor są aż trzy tego typu konstrukcje - Lektor 1, 2 i 3, więc testowany Dali Lektor 2 jest modelem "środkowym", z 15-cm nisko-średniotonowym, Lektor 3 ma 18-cm, a Lektor 1 - 12-cm.
Odsłuch
Nie słychać tutaj wielkich starań o uzyskanie neutralności, która zdominowała charakterystykę i jakość Cantona. Dali Lektor 2 pozwala sobie na więcej swobody, luzu i lekkości, co jednak nie oznacza wyjścia poza ogólne ramy poprawnego zrównoważenia - dźwięk nie jest ani przyciężki, ani rozjaśniony, ani też w inny sposób natarczywy czy karykaturalny.
Wedle obiektywnych kryteriów Dali Lektor 2 nie ma takiej spójności i płynności, jak Canton, instrumenty nie zdobywają takich stabilnych pozycji i zarysów, nie są jednak miniaturyzowane bardziej niż to typowe dla tej wielkości monitorów.
Dość obszerna scena jest budowana częściej w oddaleniu, soliści nie wychodzą przed szereg, a nawet dość nieśmiało zajmują miejsca na linii głośników, są jakby "niedookreśleni", co temperuje muzyczne emocje i czyni całe przedstawienie mniej bezpośrednim - zarówno mniej dynamicznym, jak i mniej "klimatycznym".
Dostajemy coś w zamian - otwartość, świeżość, oddech, pozwalające słuchać muzyki w mniejszym napięciu; słuchacz nie będzie mocno absorbowany, żaden dźwięk nie zaboli, a cała prezentacja ma swój wdzięk.
Taki styl i takie umiejętności nie pozwalają określić tego brzmienia jako wytrawne, audiofilskie, dla koneserów itp. Tak odtwarzana muzyka ma nam towarzyszyć bezkonfliktowo, uprzejmie; przyjęta recepta sprawdza się szczególnie dobrze przy niskich poziomach głośności, bowiem skraje pasma nie giną przedwcześnie, wciąż słychać niemal wszystko.
Basik na tle trochę nieśmiałej średnicy pokazuje się odważnie, z soczystością niekoniecznie wynikającą z rozciągnięcia; góra jest wyraźna i wciąż delikatna w charakterze.
Andrzej Kisiel