Czy "Rycerz" jest szlachetnie urodzony? Jego antenaci pochodzą z Anglii, ale kilka lat temu cała rodzina, na skutek pogarszających się warunków ekonomicznych w starej ojczyźnie, przeniosła się do Chin, w okolice Shenzen, gdzie kultywowane są tradycje starych rodów - po sąsiedzku, a w zasadzie w jednym majątku, wręcz pod jednym wielkim dachem...
Schronienie znalazła tam spora grupa "zasłużonych". Jeszcze nie w alei zasłużonych... Właśnie dzięki chińskiej interwencji, która pozwoliła przetrwać wielu doskonale znanym markom, których nigdy byśmy nie podejrzewali o to, że są skazane na "wymarcie".
Jednak wiele z tych, które nie znalazły się w koncernie IAG lub innych tamtejszych... już zniknęło z rynku. KEF lepszy? Jeszcze wcześniej kupiła go chińska firma GP Batteries...
Seria Knight składa się z pięciu modeli, lecz nie znajdziemy w niej żadnego głośnika centralnego ani "surroundów". Co prawda w roli tych ostatnich mogą wystąpić mniej wyspecjalizowane konstrukcje, zwłaszcza podstawkowe, ale z brakiem dedykowanego centralnego trudno będzie sobie poradzić w systemach wielokanałowych. Lecz co nas to obchodzi, gdy testujemy parę audiofilskich monitorów?
No właśnie, piszę o tym przekornie po to, by pokazać, że są jeszcze takie obszary, w których nie uwzględnia się "interesów" kina. Może nie aż "obszary", lecz enklawy i nisze, gdyż w całej ofercie Castle znajdziemy w sumie sporo głośników centralnych - to seria Knight, mimo że wcale nie najdroższa, ma specjalne prawa, pozycję i kreowana jest jako ostoja czystego stereo.
Dwa modele podstawkowców plus trzy modele kolumn wolnostojących w cenie od półtora tysiąca (Knight 1) do pięciu tysięcy (Knight 5) złotych za parę - uderzają w najważniejszy segment rynku.
Rycerski wygląd
Castle Knight 2 jest więc większym z dwóch monitorów tej serii, ale nie przerasta wyraźnie rywali w tym teście. Wyróżnia się, o czym wspomniałem we wstępie, obudową.
Trzeba ten wątek rozwinąć, bowiem przewaga Castle polega nie tylko na zastosowaniu naturalnych oklein, ale też na ich bardzo dużym wyborze - teoretycznie jest dostępnych aż osiem opcji i nie są to tylko różne kolory tego samego forniru, lecz także różne gatunki drewna.
Piszę "teoretycznie", bo tak sytuację przedstawia w swoim katalogu producent, natomiast w praktyce dostępność wszystkich opcji w Polsce, czy u jakiegokolwiek dystrybutora, może być ograniczona.
Fornir jest dobierany i kładziony tak, aby obudowy jednej pary tworzyły lustrzane odbicie; warunek ten spełnia również biegnąca łukiem, dolna krawędź maskownicy. Kolejnym elementem stylu Castle jest bardzo klasyczna, wręcz nieco staroświecka, forma skrzynki, z zaoblonymi bocznymi krawędziami.
Niby drobiazg, ale wraz z naturalnym fornirem i czymś jeszcze - cieniowaniem okolic krawędzi (mocniejsze bejcowanie) - określa ostatecznie ciepłą estetykę, która odcina się od chłodniejszej nowoczesności, widocznej w innych monitorach tego testu.
Przetworniki i głośniki
Same przetworniki, które przecież mają wpływ na wygląd, są też w takim klimacie, choć ich detale wskazują, że nie są to wykopaliska. Głośnik wysokotonowy ma membranę kopułkowo-pierścieniową (na zewnątrz 25-mm jedwabnej kopułki znajduje się pierścień z tego samego materiału, powiększający jednocześnie powierzchnię drgającą, pełniący też rolę zawieszenia).
Głośnik nisko-średniotonowy ma membranę z celulozy (maskowanej trochę z zewnątrz warstwą tworzącą szorstką fakturę) i centralnym elementem w kształcie korektora fazy.
Kaliber tego głośnika to 18 cm (producent podaje 15 cm, ale nie uwzględnia kosza), więc mamy "pełnowymiarowy" monitor, wielkością i proporcjami podobny do Cantona oraz Paradigma, lecz o innej aparycji. Mniejszy model Knight 1 ma 15-cm (według producenta 13-cm) głośnik nisko-średniotonowy.
Odsłuch
To drugi test Castle po ich dłuższej nieobecności w Polsce (i na łamach "Audio") - w kwietniu wolnostojący Conway 3 zaprezentował nam firmowe, "zamkowe" brzmienie, które nic nie straciło na urodzie (a może nawet zyskało?). Mogłem więc przypuszczać, że mniejszy Knight 2 również pokaże ów klimat i klasę. I pokazał, chociaż...
Nie, wcale nie ma tu błędów ani poważnego kompromisu, a do czego odnosi się owo "chociaż", zdradzę dalej. Bas Castle Knight 2 jest piękny - nie idealny, nie wzorowy, ale soczysty, mocny, gęsty, przy tym niedudniący, dobrze spleciony ze środkiem, "dosycający", mniej dynamizujący.
Castle Knight 2 trochę spowalniają muzykę, trochę łagodzą, lecz nie przeciążają i nie zaciemniają - inspirujące jest połączenie masywności i przestrzenności. Brzmienie ma głębię zarówno w znaczeniu tonalnym (rozbudowanie niskich rejestrów), jak i przestrzennym, przy czym scena jest nie tylko głęboka, lecz także szeroka.
Gęsty bas stabilizuje, lecz spójność nie jest wzmacniania podkreśleniem samej średnicy. Tu właśnie dostrzegłem różnicę w stosunku do wolnostojących Conway 3 - małe Knighty 2 nie powiększają i nie przybliżają wokali; te są wyraźne, czyste, naturalne, różnicowane, ale raczej delikatne.
Nie znaczy to, że przewagę zdobywa aksamitna góra pasma - jakimś sposobem cały zakres średnio-wysokotonowy gra spójnie i subtelnie, a przecież zdolny jest do tworzenia wyśmienitej przestrzeni (tyle że bez mocnego "wyjścia" pierwszego planu w kierunku słuchacza).
Wyborne są dalekie wybrzmienia - plastyczne, płynne, mające aurę; akustyka pomieszczenia studyjnego, czy to naturalna czy wirtualna, jest ewidentna i różnicowana. Wyrafinowany dźwięk, nawet bez klasycznego eksponowania średnicy bardzo charyzmatyczny.
Andrzej Kisiel