Osiągnięcie za pomocą nieco tańszych komponentów i materiałów, powiedzmy, 80 procent efektu - wziąwszy pod uwagę cenę - to bardzo dobry wynik, nieprawdaż?
Problem w tym, że to, co ktoś oceni na 80 procent, inny - tylko na 50 procent albo i mniej, a pewne namiastki techniki i stylu mogą razić właśnie komercyjnym "udawaniem" i niesolidnością. To kwestia gustu, lecz według mnie Elakowi udało się to doskonale.
W gruncie rzeczy, głośnik nisko-średniotonowy ma prawdziwą membranę sandwiczową - dwuwarstwową, złożoną z celulozowego stożka i aluminiowej "miski", w formie takiej, jaką znamy z wyższych serii Elaka.
Budżet był za mały, aby zainstalować tu przetwornik wysokotonowy typu JET, więc przynajmniej standardową, 25-mm jedwabną kopułkę zasłonięto dużą srebrzystą siateczką, która wraz z membraną nisko-średniotonowego efektownie kontrastuje z czarnym, błyszczącym frontem.
Nie jest to wszystko tak wyrafinowane, jak w modelach hi-endowych, ale gdzie jest w tym teście? Nie jestem wielbicielem "piano blacku", zwłaszcza w takim fragmentarycznym wydaniu (tylko front tutaj tak wykonano - pozostała część skrzynki jest oklejona folią drewnopodobną), lecz wszystko zrobiono staranie, elementy obudowy dobrze spasowano, a wariant kolorystyczny, który pojawił się w teście, wygląda sympatycznie i dostatecznie naturalnie - ciemny orzech jest modny i nie razi "winylowatością".
Maskownica w głośnikach Elac BS 63.2 trzyma się nie na kołkach, ale na ukrytych magnesikach, dzięki czemu błyszczący front jest czysty (dopóki nie będzie na nim śladów naszych palców...).
I wreszcie proporcje - lubię właśnie takie skrzyneczki, jak Elac (a także KEF i Paradigm), niezbyt wysokie, lecz wystarczająco głębokie, wszędzie będą stać stabilnie, chociaż ze względu na brak miejsca z przodu muszą mieć otwór bas-refleks z tyłu.
Odsłuch
To, czy dwa brzmienia nazwiemy podobnymi czy różnymi, zależy bardziej nie od obiektywnych faktów, ale od tego, na czym skupimy uwagę... Zawsze są jakieś różnice i zawsze są jakieś podobieństwa. Może to banał, ale warto o nim pamiętać.
Wpadłem na tę "pozłacaną myśl", kiedy chciałem porównać brzmienia Elaka i Cantona - jest uzasadnione zakwalifikowanie ich do tej samej "szkoły", jak też wypunktowanie rozbieżności. Zacznę od wspólnych cech, które jednocześnie określają ich wysoką jakość - obydwa brzmienia są dobrze zrównoważone, spójne, dynamiczne, a przy tym zadowalająco dokładne.
Bas nie jest chimeryczny, lecz nie został też podpompowany do kreowania efektu "dużego dźwięku". Naturalność brzmienia Elac BS 63.2 jest swobodna i niczym niewymuszona, wolna od ewidentnego efekciarstwa, zarazem bardzo miła dla ucha i pełna witalności.
Ponownie - bo to nie pierwszy raz u Elaka - plastyczny, harmonijny, dźwięczny i nasycony środek pasma pojawia się stabilnie na pierwszym planie.
Wokale wychodzą lekko do przodu, nigdy nie stają się nerwowe i agresywne, lecz nie trzeba ich szukać i wyławiać z akompaniamentu, mają wolumen i substancję, są bliskie oddechem i szeptem; sybilanty zamieniane są w lekkostrawne szelesty, choć w brzmieniu strun gitary można usłyszeć odpowiednią dawkę metaliczności.
Płynnie, gładko, czysto, blisko. Cantony grały jaśniej, a jednocześnie w dystansie. Kolumny Elac BS 63.2 są cieplejsze, bardziej kameralne, a przecież wcale nie tracą blasku czy dźwięczności. Bezpieczne i uniwersalne, zrównoważone oraz żywe, z niczym nie przesadzają, znajdują doskonały balans między obiektywną neutralnością a subiektywną muzykalnością.
Andrzej Kisiel