Heco odważnie kreśli swój nowy wizerunek - zarówno pod względem brzmienia, o czym później, jak i estetyki - o czym teraz. Wszystkie konstrukcje powstałe w ciągu ostatnich dwóch lat pięknie, czy też niepięknie - zależy od gustu - błyszczą pierścieniami dookoła głośników, ale najgorsze przypuszczenia nie sprawdzają się - to prawdziwe aluminium, a nie wybłyszczony plastik, co byłoby rzeczywiście straszne.
A kiedy okazuje się, że aluminiowe są całe kosze obydwu głośników, to nawet nie przepadając za takim stylem, nabieramy do niego choć trochę więcej przekonania, bo jest tu przecież kontynuacją bardzo solidnej konstrukcji samych przetworników. A jeżeli błysk diamentowanego aluminium kojarzy się pozytywnie - bo kiedy mieliśmy pierwsze Altusy, jeździliśmy na stopniach tramwaju, czy coś w tym stylu...
Kolejną atrakcją Metasów jest obudowa - już nie taka zwykła prostopadłościenna skrzynka - bo z bokami 'złamanymi' w odległości ok. 1/3 całkowitej głębokości. Zwiększa to jej sztywność, a także - do pewnego stopnia - redukuje fale stojące generowane wewnątrz, skoro boki nie są już równoległe.
Zaglądamy na tylną ściankę, i oczy wychodzą z orbit - to jest monitor za 1600zł? Heco naprawdę poszło na całość, i czy nam się taki widok podoba, czy nie, trzeba przyznać, że 'jakość postrzegana' jest nadzwyczajna, a minimalnie tylko tańsze Cantony GLE403 zaczynają na tym tle wyglądać zdecydowanie skromnie...
Metas 300, zresztą tak jak wszystkie modele tej serii (i wyższej Celan), udostępnia nie tylko komplet zacisków potrzebny do podwójnego okablowania, w dodatku zacisków solidnych i efektowych, ale dodatkowo dubluje plusowe zaciski sekcji wysokotonowej, prowadzące dalej sygnał przez różne tłumiki - krótko mówiąc, w ten sposób możemy zmieniać poziom wysokich tonów - albo 'linear', albo '+2dB'.
W dolną ściankę możemy wkręcić, będące na wyposażeniu, gumowe nóżki - bardzo praktyczne. Okleina wciąż pozostaje sztuczna, ale gdyby do tego wszystkiego, co Metasy 300 już prezentują, miały jeszcze fornir, to nie byłyby już Metasami, i kosztowałyby tyle, że w ogóle w tym odcinku testu byśmy ich nie zobaczyli.
Odsłuch
Metasy 300, należące z grubsza do tej samej klasy cenowej, co małe Cantony, też są przykładem 'nowoczesnego, niskobudżetowego niemieckiego brzmienia', a przecież przykładem brzmienia zupełnie innego...
Przeniesienie akcentu na środek pasma czyni wysokie tony mniej wyrazistymi - chociaż są one doskonale wplecione - a bas pokazuje się ze szlachetnym umiarem, mając przy tym dobre rozciągnięcie i sprężystość. Stąd też wniosek, że tym brzmieniem zainteresują się ci, którzy w pierwszorzędnej roli średnich tonów upatrują znamion audiofilskiej klasy.
W tej sprawie Metasy 300 na pewno nie zawiodą, chociaż nie oznacza to automatycznie wyniesienia na najwyższy poziom naturalności i plastyczności. średnie tony, a przez to i całe brzmienie staje się dość agresywne przy nagraniach gorzej zrealizowanych lub skomplikowanych ponad siły (Metasów), na szczęście energia ta nie lokuje się w najbardziej nerwowym dla ucha połączeniu średnich i wysokich, tonów, ale jest siłą samego 'środka środka'.
Metasy są więc żywe i bezpośrednie w podobnym stopniu, jak Ushery, ale w nieco inny sposób - mniej wygładzone, przybrudzone, z posmakiem wina z dębowej beczki, z niżej ulokowanym środkiem ciężkości. Szlachetny, swoisty gatunek i smak, nadający brzmieniu wagę i autorytet.