Marantz CD5003
Zaoblone boki Marantz CD5003 wykonano co prawda z tworzywa, ale w taki sposób, że da się to stwierdzić dopiero poprzez opukiwanie; metalowa część środkowa i bardzo dobry rozkład manipulatorów sprawiają, że japońskie urządzenia wyglądają, jakby kosztowały nie tysiąc kilkaset, a kilka tysięcy złotych. Nie przesadzam!
Głównym pomysłem wzorniczym jest "trójpodział" przedniej ścianki. Niemal wszystkie elementy, poza wyłącznikiem "standby", umieszczono na metalowej, środkowej części frontu. Najwięcej miejsca zajmuje czerniona płytka, zasłaniająca niebieski wyświetlacz dot-matrix. Wyświetlane są na nim różnorakie komunikaty, w tym CD-Text.
Na powierzchni nadrukowano także dwie informacje: o tym, iż urządzenie odtwarza płyty CD-R/RW z plikami MP3 lub WMA oraz że można wyłączyć wyświetlacz. O uruchomieniu danej funkcji informują czerwone diody.
Nad wyświetlaczem znajduje się wąska szuflada, na której naniesiono logo CD-Text. Sześć przycisków sterujących napędem znajdziemy po jej obydwu stronach, w pionowych rzędach po trzy. Z prawej strony mamy gniazdo słuchawkowe oraz mały potencjometr, którym regulujemy jego poziom.
Z tyłu zwracają uwagę oddalone od siebie gniazda analogowe RCA, są też cyfrowe elektryczne i optyczne, a także gniazda RCA do komunikacji systemowej między urządzeniami Marantza. Wnętrze podzielono na kilka płytek, najpewniej produkowanych przez różnych podwykonawców.
Pośrodku zamontowano napęd – obecność CDTextu wskazuje na jednostkę Sony, jednak obecnie swoje wersje oferuje np. Cambridge Audio i inni. Wózek z optyką to nie znany KSS-213, a element innej firmy.
Napęd w Marantz CD5003 zamontowano nie do dna obudowy, a do ramy usztywniającej całość. Po prawej stronie widać zasilacz na bazie niewielkiego trans formatora z klasycznymi blachami EI, z którego wychodzi sporo uzwojeń wtórnych dla poszczególnych sekcji odtwarzacza.
Za napędem przykręcono płytkę ze sterowaniem, opartym na układach DSP Toshiby. Stąd krótkimi przewodami sygnał trafia do kolejnej płytki, na której jest dekodowany i wzmacniany.
Przetwornik, nalutowany w technice SMD CS4392 firmy Cirrus Logic, jest stereofonicznym układem 24/192 z systemem interpolacji i niezbyt wysoką dynamiką na poziomie 114 dB. Jego cechą szczególną jest to, że obsługuje sygnał DSD. Zaraz za nim widać dwa (po jednym na kanał) układy scalone 2068 firmy JRC, w których przeprowadza się konwersję I/U.
Sygnał obrabiany jest w formie zbalansowanej – DAC ma wyjścia tego typu. Wzmacnianie sygnału oraz jego buforowanie odbywa się już jednak w klasycznych, przewlekanych tranzystorach, niesymetrycznie.
Wyjście sprzężone jest układem DC-servo, w ścieżce sygnału nie ma więc żadnych kondensatorów. Z tej płytki wychodzi sygnał dla przedwzmacniacza słuchawkowego, który opiera się na pojedynczym scalaczku JRC 2068.
Marantz PM5003
Wzmacniacz Marantz PM5003 ma identyczną bryłę jak odtwarzacz i takie same wymiary. Uwagę zwracają dodatkowe duże pokrętła – za jednym pracuje enkoder sterujący selektorem wejść, za drugim potencjometr wzmocnienia.
Pomiędzy nimi umieszczono plastikowy, czerniony pasek, pod którym świecą się niebieskie diody, wskazujące wybrane wejście, a poniżej cztery małe przyciski z jeszcze mniejszymi diodami pośrodku. Jeden służy do skracania ścieżki sygnału (jeśli tylko to możliwe, korzystajmy!), dwoma wybiera się aktywne wyjście głośnikowe (dwie pary), a ostatnim uruchamia układ "loudness".
Pod nimi widać trzy niewielkie gałeczki do korygowania poziomu wysokich i niskich tonów a także zmiany balansu między kanałami. Obok umieszczono gniazdo słuchawkowe typu "duży jack".
Rządek wejść obejmuje pięć liniowych, z czego dwie z pętlą do nagrywania oraz gramofonowe MM. Dwie pary gniazd głośnikowych nie są zbyt wyszukane, ale bez problemu można zastosować wtyki bananowe, z którymi kontakt będzie najlepszy. Są jeszcze gniazda RCA dla systemowego sterowania oraz gniazdo sieciowe – tym razem solidne IEC.
Wnętrze Marantz PM5003 jest dość zatłoczone, dużo tu połączeń kablowych. Sygnał z wejść trafia do scalonego selektora Sanyo, skąd krótkimi, ekranowanymi przewodami biegnie do niewielkiej, przykręconej przy przedniej ściance, płytki, na której umieszczono przedwzmacniacz.
Na jego wejściu znajduje się tradycyjny potencjometr, czarny Alps, a za nim bardzo ładny, w całości tranzystorowy układ. Płytkę tę wpięto za pomocą pinów do kolejnej, ustawionej pionowo, na której mamy sekcję regulacji barwy dźwięku z układami scalonymi.
Jeśli wybierzemy przyciskiem tryb "Source Direct", wówczas wszystko to ominiemy i od razu za przedwzmacniaczem trafimy z sygnałem – kolejnymi kabelkami – do końcówek. W sekcji prądowej pracują pojedyncze pary Sankenów 2SA1694+2SC4467.
Ich sterowaniem zajmują się również bipolarne Sankeny. Te pierwsze przykręcono do radiatora złożonego z aluminiowej blachy i płaskownika. Wyjście głośnikowe jest kluczowane dużymi przekaźnikami.
Z drugiej strony radiatora znajduje się zasilacz, oparty na średniej wielkości transformatorze z klasycznymi blachami EI i ładnym ekranem. Przedwzmacniacz ma osobne uzwojenie wtórne i swój stabilizator.
Napięcie dla tranzystorów końcowych wygładzane jest w dwóch kondensatorach o pojemności 6800 mikrofaradów każdy. Gniazda - niezłocone. Do urządzenia dołączono bardzo ładny i poręczny pilot – choć systemowy, to bardzo przyjemny w użytku
CD5003 + PM5003 - odsłuch
Nawet najtańsze urządzenia Marantza miały dobrą opinię jako neutralne, zrównoważone, prezentujące godne szacunku audiofilskie przymioty. Z drugiej strony, podłączane do kolumn z tego samego zakresu cenowego, miewały pecha – brzmiały nieco "sucho" i bez wyrazu, podczas gdy konkurenci, pozwalając sobie na odstępstwa od liniowości, potrafili "robić szoł".
U Marantza wszystko zawsze musiało być "korekt", lecz - niestety - niedrogie kolumny nie potrafią tego wykorzystać. Nowa seria Marantza nie tylko zrywa ze skromniejszym wzornictwem poprzedników, ale też inaczej profiluje brzmienie.
To wciąż wyrównane, fantastycznie czyste brzmienie, jednak znacznie efektowniejsze i bardziej uniwersalne - system "5003" powinien zagrać ciekawie ze znacznie szerszą gamą kolumn.
Tutaj tym, co dosłownie wtłacza w fotel, jest jednak pogłębiona rozdzielczość systemu. Słychać to szczególnie w przypadku wzmacniacza – już się przyzwyczaiłem, że odtwarzacze CD są w tym względzie znacznie lepsze, ale Marantz PM5003 w pełni wychodzi im naprzeciw. Pod tym względem nie różni się on znacznie od droższego modelu PM8003, który przedstawialiśmy miesiąc temu.
Ten ostatni jest lepiej nasycony, ma większą moc i swobodę, jednak w sumie różnice są mniejsze, niż wskazywałaby na to różnica w cenie – a przecież PM8003 jest jednym z najlepszych wzmacniaczy za ok. 3000 zł! Jednocześnie zestaw "5003" nie wprowadza żadnych rozjaśnień, przejaskrawień, mechaniczności.
Płyta Laurie Anderson "Bright Red" jest piękna i trudna, wielowarstwowa, wielowątkowa, złożona z brzmień akustycznych, elektroniki i głosu Anderson. Marantzowi nawet powieka nie drgnęła. Wszystko miało idealną równowagę.
Podobnie przy jeszcze bardziej wymagającej płycie The Modern Jazz Quartet "The Sheriff", na której wibrafon miał wybitną dźwięczność i czystość. Nie ma tu nasycenia i dynamiki, znanej ze znacznie droższych Marantzów, oraz wycieczek w stronę lampowego ciepła.
Jest to jednak prezentacja nie tylko wyjątkowo rzetelna w tym zakresie cenowym, ale też bardzo inspirująca, przykuwająca uwagę; ponadto daje dużą swobodę w doborze kolumn. Moc PM5003, choć wcale nie najwyższa, okazuje się wystarczająca do komfortowego odsłuchu z kolumnami o przeciętnej skuteczności.
Wojciech Pacuła