Astell&Kern AK 500N - wnętrze
Wewnątrz takiego urządzenia musi się dziać sporo… Źródłem zakłóceń mogą być przede wszystkim dyski twarde, dlatego tradycyjne dyski talerzowe zastąpiono modelami typu SSD. Powodują one mniej zakłóceń, są cichsze, bardziej energooszczędne i szybsze.
Zasilacz w Astell&Kern AK 500N przeniesiono do oddzielnej skrzynki, ale odtwarzacz wcale nie jest zasilany z sieci, lecz z wbudowanych ogniw bateryjnych, które wystarczają na ok. siedem godzin nieprzerwanej pracy. Gdy poziom energii w akumulatorach spadnie poniżej 4 procent ich pojemności, odtwarzacz przejdzie w tryb ładowania.
W wysokiej obudowie jest sporo miejsca, każda sekcja potrzebuje dużo przestrzeni. Ponadto newralgiczne podzespoły, takie jak blok dysków twardych czy ogniwa bateryjne, zostały zaekranowane, a chassis wytłumione specjalnymi matami.
Dla układów audio wygospodarowano także niezależną przestrzeń. Co prawda, dostęp do nich jest utrudniony, ale wiemy, że w sekcji przetworników cyfrowo-analogowych pracują dwa układy Cirrus Logic CS4398.
Przetwornik potrafi dekodować przebiegi DSD, które nie muszą być (a zdarza się to często) konwertowane na postać PCM. Inna wątpliwość dotyczy obsługi plików o rozdzielczości powyżej 24 bitów i częstotliwości próbkowania powyżej 192 kHz, ponieważ takie parametry wyznaczają teoretyczne możliwości konwerterów Cirrus Logic.
Kwestia sterowania takim arsenałem funkcji, w jakie wyposażono AK500N, była nie lada wyzwaniem. Producent ma już w tym doświadczenie zdobyte przy projektowaniu odtwarzaczy przenośnych, które przecież odtwarzają bogate biblioteki plików.
Najwygodniejszym rozwiązaniem jest w takich sytuacjach panel dotykowy i taki 7-calowy wyświetlacz zainstalowano na górze tej konstrukcji. Można go ustawić poziomo, można także odchylić (stopniowo) aż do pionu.
Wysoka rozdzielczość (1280x800) i dobry kontrast matrycy sprawiają, że wszystko jest czytelne, a nawigacja bardzo przyjemna. Konfiguracja, ułożenie funkcji, sposób nawigacji nawiązują bezpośrednio do nowoczesnych smartfonów i tabletów. Jeśli ktoś korzysta z nich na co dzień, to bardzo szybko poradzi sobie z Astell&Kern AK 500N.
Nawet matryca tej wielkości nie gwarantuje nam wygody obsługi z miejsca odsłuchowego… A&K nie przygotował jednak zdalnego sterowania, nawet najprostszego pilota. Jego rola byłaby pewnie i tak ograniczona, choć wydaje mi się, że podstawowy sterownik, chociażby dla funkcji: play, stop, przeskakiwania między kolejnymi ścieżkami oraz regulacji głośności, byłby przydatny.
Dystrybutor poinformował mnie, że prace nad aplikacją sterującą dla przenośnego sprzętu (smartfonów i tabletów) i dla urządzeń Apple iOS oraz Android są już na finiszu (aplikacja powinna być gotowa w kwietniu).
Odsłuch
Astell & Kern AK500N jest urządzeniem funkcjonalnie tak wielowątkowym, że i jego brzmienie musimy odkrywać stopniowo. Czynników wpływających na efekt końcowy jest tu mnóstwo, a dodatkowo sprawę komplikują różne opcje połączeń i konfiguracji.
Utrudnia to także recenzję, lecz użytkownikowi daje wielkie pole manewru, co też warto podkreślić. Można szukać brzmienia zgodnego z upodobaniami, a także mieć frajdę z porównywania nagrań w różnych standardach.
Jeżeliby ustalać wspólną cechę wszystkich dostępnych brzmień, to można dopatrzyć się delikatnego wygładzenia w zakresie wysokich tonów, dzięki któremu z gorszych nagrań jest usuwana część "cyfrowego nalotu".
Pudełko pełne różnych elementów - kable zasilające i sieciowe, antena Wi-Fi, końcówki i przejściówki.
Czy dźwięk jest przez to mniej detaliczny, przygaszony? Wcale nie, gdyż potencjał analityczności jest tak duży, że Astell&Kern zawsze przekazuje bardzo dużo informacji, i to w sposób komfortowy - w dużej, przejrzystej przestrzeni.
Średnica nie zawiera dodanego ocieplenia, jest plastyczna, ale neutralna i dokładna. Podobnie bas - nie ma specjalnych przymiotów i innych zadań. Ma grać równo i dynamicznie, a wrażenie potęgi i tak się pojawi, oczywiście wraz z odpowiednimi nagraniami.
Odtwarzacz nie poskramia muzyki, ale też jej nie ubarwia i nie wzmacnia; nagrania słabe takimi pozostają, co tylko dobrze świadczy o neutralności, bo gdy basu nie ma, to Astell&Kern AK 500N go nie wygeneruje i nie rozwinie z byle czego.
Przestrzeń jest swobodna, plany trochę przesunięte do przodu, ale dzięki dużej szerokości nie skupiają się na małym obszarze, tuż przed słuchaczem, co niekiedy może się podobać, ale jest też trochę fatygujące.
Astell&Kern AK 500N podłączony do wzmacniacza zintegrowanego (lub przedwzmacniacza) gra nieco ciemniej i spokojniej niż z wykorzystaniem wbudowanej regulacji poziomu oraz zewnętrznej końcówki mocy. W tym drugim przypadku brzmienie ma więcej życia i bezpośredniości, dźwięk jest bliższy i bardziej dosłowny.
Przejrzystość urządzenia nie pozostawia złudzeń np. co do rozdzielczości nagrań z plików Flac (24/192), z których dźwięk jest pełny i jednocześnie gładki. Pewne wątpliwości budziła konwersja na format DSD. Po konwersji dźwięk był cieplejszy i w efekcie przyjemniejszy, ale mniej dynamiczny.
Niemniej funkcja ta jest tylko opcją, można słuchać muzyki w formacie PCM, jeśli w takim została zapisana. W niewielkiej kostce wszystkie elementy muszą być od siebie odseparowane, gdyż elektronika audio nie przepada za sąsiedztwem dysków twardych.
Radosław Łabanowski