Nie można jeszcze mówić o marginalizacji CD, odtwarzanie kompaktów to dla większości klientów wciąż sprawa ważna i oczywista. S-52 jest bardzo mały, przypomina jamnika, których dziesiątki zalegają na półkach supermarketów.
Prawdę mówiąc, ceny takich urządzeń (posługując się nadal kryterium gabarytowym) rzadko przekraczają 200 zł. Tymczasem cena S-52 przekracza 2000 zł! Weźmiemy go do ręki i zaczniemy "czuć bluesa" - Denon jest ciężki i ładnie wykonany.
Na górnym panelu jest klapka, pod którą kryje się port dokujący dla iPoda. Informacje z tego urządzenia nie są pokazywane na wyświetlaczu S-52, choć możliwa jest obsługa za pomocą systemowego sterownika. Pod wyświetlaczem jest szczelina czytnika CD.
Poniżej znalazł się port USB w towarzystwie wyjścia słuchawkowego i wejścia audio minijack dla przenośnego MP3 innego niż iPod. Obsługa iPoda jest bardzo wygodna, ponieważ w jednym z trybów pracy S-52 pokazuje na wyświetlaczu dane z pamięci przenośnego urządzenia. iPod odwdzięcza się systemowi, pisząc na swym wyświetlaczu "Denon".
Na górnym panelu jest gałko-przyciskarka, którą przerzucamy wejścia, ścieżki, stacje a także uruchamiamy wiele bardziej skomplikowanych opcji. Z podłączeń (w miarę normalnych) na tylnym panelu mamy wyjście monofoniczne na subwoofer oraz wejście dla zewnętrznego czujnika podczerwieni.
Z rzeczy bardziej niezwykłych obserwujemy antenę WLAN, którą musimy samodzielnie dokręcić oraz złącze sieciowe na RJ-45. Wspomniane elementy realizują właśnie sieciową funkcjonalność S-52, której głównymi przejawami są słuchanie internetowych stacji radiowych i podkastów oraz "ciągnięcie" muzyki z twardego dysku domowego komputera, pełniącego rolę quasi-serwera.
Odsłuch
S-52 brzmi łagodne i spokojne - zdecydowanie bliżej mu do matowości niż do błyszczących fajerwerków. Zakres niskotonowy jest faworyzowany, ale nie przekłada się to na jego lepszą dynamikę ani czytelność. S-52, zupełnie inaczej niż Zeppelin, chce nam szybko udowodnić, że "bas ma", licząc przy tym na to, że stwierdzenie tego prostego faktu dostatecznie nas usatysfakcjonuje.
Bardziej złożone kwestie pozostawia na marginesie, sądząc, poniekąd słusznie, że audiofile i tak się nim nie zainteresują. Średnica jest spokojna, wręcz statyczna, ale na pewno można jej zaliczyć na plus, że nie emituje krzykliwych podbarwień, a podstawowe informacje mają poprawne kształty i wzajemne proporcje - nie wdziera się żadna irytująca nienaturalność.
Góra też jest przygaszona - na pewno przydałoby się więcej śmiałości, operatywności, ale znowu da się tego słuchać.