Przy okazji poprzednich testów Dynaudio zdarzyło mi się ponarzekać, że akcja jak w polskim filmie… nic się nie dzieje… Uwaga nie dotyczyła słabości brzmienia czy techniki, lecz niewielkich zmian, jakie można obserwować między modelami kolejnych generacji – zwłaszcza w obrębie konstrukcji podstawkowych, z którymi Dynaudio chyba wciąż się kojarzy najbardziej.
Trzeba przyznać, że typowe dla podstawkowców dwudrożny układ i wielkość takiego modelu krępuje innowacyjność konstruktora, ale od większości monitorów Dynaudio wiało wyjątkową nudą – i tak naprawdę za to tę firmę cenimy, bo najbezpieczniej czujemy się w tradycji, która zdobyła już wysokie noty.
Ale audiofilskie skojarzenia i deklaracje swoją drogą, a większa popularność kolumn wolnostojących - swoją, więc już od dawna, a może i od zawsze, Dynaudio oferuje co najmniej tyle samo podłogowców, gdzie zróżnicowanie układów jest już większe. Niektóre wolnostojące modele przedstawiają się wyjątkowo awangardowo, ale swój udział zaznaczają też konfiguracje bardziej klasyczne.
Mimo to jestem trochę zdziwiony, jak dalece konwencjonalny układ proponuje Dynaudio Excite X36, największego modelu najnowszej przecież serii; nie dlatego, iż to konstrukcja w założeniach nienowoczesna, ale okazuje się, że dawne schematy mają wciąż rację bytu, nadal jest na nie popyt, funkcjonują z powodzeniem i na równych prawach z nowymi wynalazkami.
Wszystkie kolumny tego testu są trójdrożne, ale proszę spojrzeć na ich piękne grupowe zdjęcie – każda jest inna, a oprócz X36 żadna z zewnątrz wcale nie daje pewności, że jest właśnie trójdrożna. Tylko X36 wygląda swojsko, nie budzi żądnych wątpliwości, że jest właśnie takim układem.
Przetworniki (wszystkie) umieszczono na przedniej ściance (w Chario Pegasus jeden schował się na dole), blisko siebie, ale oddzielnie (w Cabasse MC40 MAJORCA dwa się skleiły w układ koncentryczny).
Głośniki niskotonowe nie są jeszcze potężne, lecz już poważne (w System Audio występuje ich duża liczba, ale na pewno nie wielkość). Mamy tu wyraźne zróżnicowanie średnic głośników niskotonowych i średniotonowego (czego nie ma ani w Chario, ani w Cantonie, ani w System Audio).
Wreszcie głośniki X36 są ustawione "w choinkę" - oto krótka recepta na klasyczną konstrukcję trójdrożną; może z takim zastrzeżeniem, że byłaby ona jeszcze bardziej klasyczna, gdyby niskotonowy był jeden, lecz większy… a obudowa niższa… no, wtedy mielibyśmy już Altusa.
To byłoby jednak nieodpowiedzialne, bo skrzynka byłaby zbyt pękata, a tego dzisiaj byśmy nie chcieli, prawda? Dynaudio Excite X36 łączy więc sylwetkę o współczesnych proporcjach z układem tak konwencjonalnym, jak to tylko przy takiej sylwetce możliwe.
Zastosowane przetworniki wyglądają również tak, jak mogłyby wyglądać ćwierć wieku temu – i ponownie nie jest to żadna krytyka. Trzeba jednak powtórzyć po raz kolejny: Dynaudio u swego zarania przygotowało sobie wyjątkowo długowieczne rozwiązania, a technika głośnikowa generalnie nie galopuje … raczej wierzga.
To, co wczoraj było rewolucyjne, dzisiaj może wydawać się błędne, a jutro znowu okaże się słuszne. Producenci nie idą też równym krokiem - jedni wiernie trwają przy dawno wybranych opcjach, inni zmieniają materiały, układy itp., a kolejni podążają niby tym samym tropem, lecz w przeciwną stronę, wprowadzając technikę, którą drudzy właśnie porzucili… I jakoś to się kręci - najczęściej w kółko.
Novum w głośnikach wprowadzonych przez Dynaudio dwadzieścia lat temu polegało na zastosowaniu membran z tworzywa, wyciskanych "z jednego kawałka" (bez doklejania nakładki przeciwpyłowej), które były połączone z bardzo dużymi cewkami.
Głośniki takie do dzisiaj stosowane są w większości kolumn Dynaudio, jednak w serii Excite niskotonowe i nisko-średniotonowe mają bardziej konwencjonalną konstrukcję - z membraną z tworzywa MSP, ale o profilu stożkowym, z doklejoną wklęsłą nakładką i cewką o średnicy 38 mm, a nie 75 mm jak w "prawdziwych" 18-tkach Dynaudio.
To jednak nie zgniły kompromis, ale wybór innego zestawu parametrów – cewki o dużych średnicach mają swoje wady i zalety, potrzebne są w głośnikach niskotonowych o dużych mocach, ale ograniczają pasmo od góry (ważny jest stosunek masy cewki do masy membrany); więc zdecydowana większość producentów zachowuje tu zdrowe, znane od lat proporcje, które spotykamy właśnie teraz w 18-tkach Excite.
Taka konstrukcja cewki i membrany (łączenie i profil) pozwala też stosować różne rodzaje membran - otwiera więc Dynaudio drogę do wymiany MSP na inne materiały. Nie znam innego producenta na świecie, który by przez 20 lat nie zmienił tego elementu przynajmniej w niektórych swoich głośnikach.
B&W jest kojarzone z Kevlarem, ale w głośnikach niskotonowych membrany zmieniło już kilkakrotnie; Dynaudio stosuje MSP konsekwentnie we wszystkich niskotonowych, nisko-średniotonowych i średniotonowych.
Wyjątkowo mały
Znacznie mniejszy, ale jeszcze ciekawszy jest głośnik średniotonowy. Zastanawia już sama jego wielkość… Głośniki niskotonowe mają umiarkowaną średnicę – 18 cm – znaną z większości układów dwudrożnych i dwuipółdrożnych; być może dokładnie ten sam typ jest stosowany w podstawkowych X32 w roli nisko-średniotonowego; to tłumaczy, że głośnik średniotonowy może być dowolnie mały, bo częstotliwość podziału między nim a niskotonowym (w której to roli obsadzono głośnik potencjalnie niskośredniotonowy) może być dowolnie wysoka.
Dzisiaj konstruktorzy wolą jednak stosować niskie częstotliwości podziału, czemu służą duże głośniki średniotonowe, gdyż mają zwykle wyższą wytrzymałość i efektywność.
W ocenach odsłuchowych zastosowanie dużego średniotonowego daje zwykle pełniejsze wybrzmienie "dolnego środka", chociaż mały średniotonowy też ma swoje atuty – lepsze przetwarzanie wyższego podzakresu, a w związku z tym możliwość wyższego łączenia z wysokotonowym; ten ostatni argument nie ma tu wielkiego znaczenia, gdyż z kolei kopułki wysokotonowe Dynaudio dobrze znoszą niskie a także łagodne filtrowanie.
Konstruktor Dynaudio X36 wybrał jednak wyjątkowo mały 11-cm średniotonowy, a duża różnica między średnicą niskotonowego i średniotonowego przypomina również dawne wzorce (i mniejsze modele Altusów…).
O ile w przypadku Cabasse, dla którego priorytetem było stosowanie koncentrycznego układu BC10, musiano zgodzić się na małą powierzchnię wchodzącego w jego skład przetwornika średniotonowego, to konstruktor X36 nie był niczym ograniczony – na półce Dynaudio leżą przecież gotowe 15-cm głośniki średniotonowe, stosowane już w wielu modelach – Dynaudio nigdy wcześniej nie użyło tak małego średniotonowego… nie licząc średniotonowych kopułek; może ma to jakiś związek z tamtą, porzuconą już (przez Dynaudio) techniką?
Mimo że głośnik średniotonowy nie został zamknięty w małym kubku, ma w obudowie całkiem sporą komorę utworzoną z przegród. Ponadto obudowę solidnie wzmocniono trzema poziomowymi wieńcami, jej front ma bardzo przyzwoitą grubość 25 mm (większą niż w pozostałych konstrukcjach tego testu, z wyjątkiem System Audio MANTRA 60 ).
Zarówno głośniki niskotonowe, jak i średniotonowy Dynaudio Excite X36 są czymś nowym, natomiast wysokotonowy to stary znajomy – 28-mm jedwabna kopułka z dużą puszką na magnesie. Niskotonowe napędzają wspólny układ rezonansowy bas-refleks z tunelem w dolnej części tylnej ścianki; problem wzbudzenia basu przy ustawieniu blisko ściany wyeliminuje zamknięcie tunelu gąbką będącą na wyposażeniu.
Pod względem estetycznym obudowa prezentuje się zwyczajnie, co też tłumaczy się firmowym stylem, w którym od lat dominują prostopadłościenne skrzynki, wykonane bardzo starannie, ale bez fajerwerków (nie mówiąc o modelach z najwyższych serii).
Front częściowo "wychodzi" z bryły, jest polakierowany na kolor grafitowy, podobnie jak cokół, który pełni głównie rolę dekoracji – jego obrys nie wychodzi poza obudowę właściwą, ale jest ona dostatecznie stabilna. Pozostałe powierzchnie obudowy oklejono naturalnym fornirem – w ofercie firmy jest kilka wersji: bukowa, wiśniowa, palisandrowa i czarna.
Odsłuch
Niezależnie od własnych rozwiązań konstrukcyjnych, jakie Dynaudio wniosło do głośnikowego świata, reputacja firmy jest w swoich korzeniach bardzo audiofilska – wywodzi się z doskonałych opinii o brzmieniu, z akcentem na jego mniej komercyjne, a bardziej wytrawne, wyrafinowane właściwości.
Do takiej perspektywy teoretycznie najlepiej pasują "oszczędne w środkach" dwudrożne monitory, ale przecież i one, w wydaniu Dynaudio, wcale nie grają oszczędnie, a wręcz przeciwnie – dają zwykle obfity, soczysty bas, który nie ma wiele wspólnego z krótkim, suchym brzmieniem małych monitorów o wyraźnie ograniczonym pasmie przenoszenia (myli się je wówczas z "kontrolą").
W gruncie rzeczy lubimy Dynaudio za to, że jest małe, a gra jak duże… Czego jednak w takim razie oczekujemy po dużych Dynaudio? Oczywiście mocny bas nie zamyka listy zalet firmowego brzmienia – jest na niej głęboka przestrzeń, plastyczność, a przede wszystkim słodkojedwabisty smak wysokich tonów, wcale niewycofanych, a jednocześnie nieagresywnych.
I zalety te otrzymamy wraz z X36, chociaż w innej kompozycji – to nie jest przeskalowane brzmienie podstawkowych Dynaudio. Trzeba powiedzieć, że urok małych Dynaudio, czar ich spójności i nasycenia niskich częstotliwości, dający ową przewagę względem podstawkowej konkurencji, nie zostaje tu powtórzony w skali kolumn wolnostojących.
Mocniejszy bas mają Chario, również Cantony grają cieplej, a System Audio, chociaż nie schodzą bardzo nisko, robią wszystko, aby zamaskować to "niedociągnięcie" witalnością basu średniego. X36 nie forsują żadnego podzakresu, nie tworzą też szczególnego, specyficznego, własnego klimatu, który mógłby zostać bezbłędnie rozpoznany w ślepym teście i uznany za niepowtarzalny.
Na pewno jest tu "coś", pewnie nawet wiele, co odróżnia X36 od innych kolumn, ale nie składa się to na łatwą do identyfikacji "osobowość". Dynaudio Excite X36 grają na wskroś normalnie, neutralnie, z dobrą równowagą całego pasma.
Nie podkreślają detali, co zresztą chyba nigdy nie było skłonnością Dynaudio, ale też nie maskują ich, nie kleją się nadmiernie, choć to "nadmiernie" było czasami tak subtelne, a jednocześnie magnetyzujące…
Przede wszystkim nie podgrzewają niskich rejestrów w sposób pogarszający szybkość samego basu czy zaciemniający środek pasma; nie są bardziej plastyczne niż przejrzyste, co było zwykle charakterystyczne dla Dynaudio – trudno przypisać im jakieś wyraźne skłonności… Aż trochę szkoda, iż mamy do czynienia z brzmieniem tak normalnym, wszechstronnym, ale nie charyzmatycznym i pochłaniającym.
X36 przypominają Dali Ikony 8 ze styczniowego testu – grają dźwiękiem dużym, swobodnym, wyrazistym, lecz w gruncie rzeczy spokojnym.
Dopiero poważne wydarzenia muzyczne mobilizują do użycia broni większego kalibru – czy to niskiego basu o dobrej zwartości i sprawnie wygaszanego, czy samej dynamiki, która może posłużyć do oddania skoków i spiętrzeń z kompresją tylko umiarkowaną; bezpośrednie uderzenie werbla albo wyjście wokalu jest umocowane w całkiem sporym udziale wyższego podzakresu tonów średnich, Dynaudio Excite X36 wcale nie próbuje przesuwać środka ciężkości ku niższym partiom, nie ma tu kalki z mniejszych Dynaudio, które w ten sposób, całkiem umiejętnie tworzą głębię sceny oraz wiarygodność większych instrumentów.
Zestaw Dynaudio Excite X36 osiąga naturalność bardziej skalą dynamiczną niż napełnianiem "dolnego środka". Wyraźnie pokazane są szarpnięcia strun, a "pudło" jest za nimi - a nie wokół nich.
Dźwięk - często jasny, pierwszoplanowy, ataki - zwinne, ale nie piorunujące, a zwykle temperuje je wykończenie tonów wysokich, nie tyle miękkich i zaokrąglonych, co aksamitnych, sypkich, selektywnych, nie mających ostrych krawędzi i metalicznego błysku.
Scena szeroka – ale tym razem nie aż tak głęboka, jak w najlepszych firmowych osiągnięciach w tej dziedzinie – ze stabilnymi i bliskimi słuchaczowi lokalizacjami, jeszcze bez plastycznego, trójwymiarowego kształtowania, lecz już z wyjściem poza schemat płaskiej planszy. Zdrowy i pod każdym względem dobry dźwięk, bez fajerwerków, szczególnego wyrafinowania, bez potknięć czy taniego efekciarstwa.
Andrzej Kisiel