Owszem, sam spotkałem systemy grające słabo, którym chyba żadne warunki nie mogłyby pomóc, ale zdecydowana większość klasyfikowałaby się do dalszych "badań". Z drugiej strony, wcale nie jestem za zredukowaniem Audio Show do "wystawki" pozbawionej prezentacji brzmieniowych – właśnie dlatego, że sesje odsłuchowe są tym miejscem i czasem, w którym odbywa się spektakl, kontakt, rodzą się dyskusje. Nie można przecież posadzić ludzi i zrobić im wykładu ze sprzętem stojącym za plecami albo pod ścianami, w końcu niczego nie włączając!
Dochodzę więc powoli do wniosku... o nieaktualności, albo przynajmniej niekompletności, opinii mówiących o nieuchronnym upadku imprez "hotelowych", ze względu na niewspółmierność wysiłków, oczekiwań i rezultatów brzmieniowych. Formuła "racjonalnej" wystawy, rozgrywającej się na otwartych stoiskach targowych w dużych halach jest bowiem pozbawiona nie tylko samych wrażeń brzmieniowych (co można by odżałować), ale właśnie - i to już strata niepowetowana - owego klimatu spotkań, całej ich serii, z których każde jest o wiele bardziej inne, niż pokazywany sprzęt. Jest tak inne, jak inna jest osoba prowadzącego.
Komu na tym nie zależy, niech siedzi w internecie, a "wszystko" sobie wygugluje. Na jednym z korytarzy Sobieskiego stała rekordowo duża kolejka. Do pokoju "Lampizatora". Z rozmów wynikało, że nie wszyscy wiedzą, po co stoją, ale skoro stoją inni... To też warto wziąć pod uwagę.
Po ćwierćwieczu wolnego rynku i dostępności wszelkich dóbr, jesteśmy spragnieni okazji, aby postać w kolejce przed zamkniętymi drzwiami, za którymi odbywa się jakiś lampowy seans... Niby bardzo się wszyscy spieszymy, ale gdy coś nas zaintryguje, potrafi my zwolnić. I do takiego wyhamowania Audio Show może nas skłaniać, a wtedy, mimo panującego na korytarzach tłoku i braku świeżego powietrza, wrócimy do domu w dobrym nastroju, po swoistej psychoterapii. W kolejce też można pogadać! Samo oglądanie klocków za kilkaset tysięcy żadną terapią nie będzie.