Technics to marka, z którą każdy się zetknął, każdy miał na jej temat jakąś opinię, każdy mógłby coś o niej powiedzieć...Jej wizerunek pozostaje wyjątkowy, chociaż rzadko kiedy obiektywny, często obarczony klimatem pseudoekskluzywnego Pewexu, w którym rządził właśnie Technics. Na początku lat 90. polski rynek otworzył się jak wrota stodoły i Technics stracił swoją uprzywilejowaną pozycję, musiał ustąpić pod naporem fali dziesiątek nowych firm. Został zrzucony z piedestału, a rzesze audiofilów mogły odreagować lata reglamentacji, ograniczonego wyboru, robiąc z Technicsa chłopca do bicia.
Ci, którzy dopiero co wpatrywali się w jego wzmacniacze, magnetofony i korektory z utęsknieniem, studiowali katalogi, porównywali wybujałe parametry i liczyli, ile im jeszcze kasy brakuje do wymarzonego modelu, lepszego o jakże ważnych tysiąc herców, dziesięć watów i kilka decybeli, gwałtownie zmienili front, wiarę i upodobania, "dojrzeli" do posiadania Arcamów i NAD-ów. W tym też czasie parametry przestały się dla audiofilów liczyć, ważna stała się "muzykalność", więc już sama nazwa japońskiej firmy była odstręczająca - im mniej techniki, tym lepiej dla muzyki...
Technics mógł być dobry do muzyki techno, nie mając żadnego talentu do odtwarzania instrumentów akustycznych, w których wszyscy audiofile wówczas się rozkochali. W nadchodzącej epoce prawdziwy smakosz plastycznej średnicy miał być zainteresowany tylko sprzętem mniejszych manufaktur europejskich, a nie japońską "masówką". Faktem jest, że większość firm japońskich wyrosła wcześniej na takie potęgi, że działanie na mniejszą skalę nie było dla nich opłacalne. Dopóki Hi-fi było w największym rozkwicie, czyli w latach 70. i 80., interes szedł świetnie. Jednak w latach 90. pojawiły się oznaki zwątpienia, producenci japońscy zaczęli się - na różne sposoby - z rynku stereo stopniowo wycofywać.
Pamiętam dużą konferencję prasową Panasonica, chociaż nie przypominam sobie, kiedy ona dokładnie była. Ogłoszono na niej wycofanie marki Technics. Mimo opisanej sytuacji, decyzja wydawała się dziwna i przykra nawet dla audiofilów interesujących się sprzętem najwyższej klasy, bowiem znikała marka bardzo zasłużona, towarzysząca nam przez wiele lat, wreszcie był to niepokojący sygnał braku zainteresowania rynkiem audio przez koncern, który potrafi liczyć pieniądze... A więc sygnał jakiegoś kryzysu, który może w przyszłości zaboleć nas znacznie bardziej, niż utrata samego Technicsa.
Patrzyliśmy przecież z niechęcią na karierę taniego kina domowego, a tym bardziej na gorączkę telewizorową, i kiedy w "odwiecznej" rywalizacji audio i wideo, szala na rynku przechyliła się w stronę wideo, Panasonic wycofał z frontu audio Technicsa i rzucił wszystkie siły na front wideo... Nie musimy czuć sympatii do wielkiego koncernu, który wówczas odpuścił sobie mniej dochodową działkę, nie miał ochoty kontynuować "misji", ale biznes to biznes, więc skoro tak, to przez ten pryzmat należy odczytywać obecną decyzję - o powrocie Technicsa.
Warto ujrzeć ją w szerszym kontekście: w zeszłym roku swój powrót na rynek audio wyraźnie zasygnalizowała firma Sony, a od kilku lat znowu zajmuje się nim Pioneer. A wszystkie te trzy marki zdawały się być już bezpowrotnie stracone dla audio, w swoim czasie całkowicie pochłonięte produkcją telewizorów. Tymczasem telewizorowa gorączka zelżała, 4K nie przyciąga do sklepów wielkich tłumów, więc może przeprosić się z audio? Technics, czyli Panasonic, robi to w zaskakującym, ale skądinąd dobrze przemyślanym stylu - wskakuje do high-endu. A przecież zapamiętaliśmy go inaczej zwłaszcza w Polsce. Jako "króla Pewexu" - a nie audiofilskich salonów. Żeby uzasadnić swoje "roszczenia", Technics przywołuje swoje najambitniejsze dawne projekty - być może słyszymy o nich po raz pierwszy, ponieważ w Polsce nigdy nie były dostępne.
Technics potęgą był nie tylko w schyłkowym, siermiężnym PRL-u, lecz na całym świecie, ciesząc się znacznie stabilniejszą reputacją. Warto też zwrócić uwagę, że to kolejna japońska firma, która przypomina o swoich głośnikowych korzeniach - podczas gdy w powszechnej audiofilskiej opinii utarło się, że o ile jeszcze elektronikę Japończycy robią niezłą, to kolumn głośnikowych trzeba szukać zupełnie gdzie indziej... Ciekawe, co z tego wyniknie.
Czy w Polsce w ogóle pojawią się urządzenia topowej serii, mające przecież kluczowe znaczenie dla przyjętej strategii efektownego "powrotu z kosmosu", a nie wychylania się z jakichś niskobudżetowych chaszczy, czy - niestety - zwycięży strach i powściągliwość oparte na pytaniu: "Czy to się będzie u nas sprzedawać?" Odwagi! Panasonic już zdecydował i zrobił w tym kierunku bardzo wiele, aby Technics wrócił. Apeluję zatem do "osób odpowiedzialnych" w Polsce: nie szukajcie sposobów, jak udowodnić centrali, że i wy zrobiliście wiele, ale Technics w Polsce i tak się nie będzie sprzedawał - tylko udowodnijcie nam, że się będzie sprzedawał! Będzie z tego więcej pieniędzy, więcej satysfakcji i więcej wspomnień za kolejnych ileś tam lat.
Andrzej Kisiel