Mówiąc i pisząc, można pozostawać w sferze słów i sformułowań lekkich, niejednoznacznych, potocznych, można też wznosić się na wyżyny języka literackiego, czy to z adoracji dla samej formy, czy z potrzeby (i umiejętności...) uwznioślenia treści, przekazania emocji. Na ten użytek powstał swoisty język audiofila, znamy go z każdej recenzji, z części poświęconej "odsłuchowi".
Że pojawiają się tam niekonsekwencje, że czasami trudno zrozumieć, co autor miał na myśli, że bywa nudno, a czasami zbyt trudno - no... trudno, to sfera wrażeń w dużej mierze subiektywnych, a przede wszystkim wyjaśnijmy, że nie jest naszą winą ("naszą" jako audiofilskiej "społeczności", a nie redakcji "Audio"...), że musimy je przekonwertować na język, a potem czytający musi z nich odszyfrować owe wrażenia.
Czasami autorowi nie starcza słów i polotu, kiedy indziej odbiorcy zabraknie umiejętności "czytania ze zrozumieniem" - obie strony mogą zresztą inaczej rozumieć pojęcia, które nie zostały przecież dokładnie zdefiniowane, ich znaczenie jest tylko zwyczajowe, a zwyczaje się zmieniają, tak jak żywy język.
Nawet gdyby powstał "poważny" słownik terminów audiofilskich (a może powstał?), byłby poważny tylko w cudzysłowie... Niektóre pojęcia, jak selektywność czy dynamika, wywodzą się ze słownika techniki i fizyki i zostały do języka wrażeń odsłuchowych zapożyczone. Pewnie większość audiofilów jest gotowa zgodzić się intuicyjnie, że wysoka selektywność to cecha pożądana, kojarzy się z dokładnością, rozdzielczością, wyodrębnieniem...
Ale zasadniczo selektywność to działanie polegające na selekcjonowaniu, wybiórczym wydobywaniu i przedstawianiu jednych elementów, a marginalizowaniu czy wręcz pomijaniu innych. Toż to wada, nie zaleta, w kontekście cech brzmienia!
Selektywność jest zaletą tunera radiowego, kiedy podczas słuchania jednej stacji nie chcemy słyszeć innej, ale w brzmieniu oznacza po prostu tłumienie słabszych dźwięków, a więc słabą detaliczność, gaszenie mikrodynamiki... coś wręcz przeciwnego, niż rozdzielczość. I masz babo placek... Szanujmy, a co najmniej poznajmy pierwotnie znaczenie pojęć, którymi się posługujemy. Niektóre nieporozumienia i nadużycia idą jednak jeszcze dalej, wykraczają poza obszar relacji odsłuchowych i rodzą poważne problemy w rozumieniu podstawowych zasad funkcjonowania i doboru sprzętu.
Bardzo modnym pojęciem, a nawet całym sformułowaniem, przyjmującym najczęściej formę pytającą, jest "wysterowanie", czyli: "Czy ten wzmacniacz poradzi sobie z wysterowaniem tych głośników"? I jesteśmy w jądrze ciemności... obok panoszą się takie pokrewne potworki, jak "czy ten wzmacniacz pociągnie te głośniki?", "czy ten wzmacniacz napędzi te głośniki?" Tym żyją fora. Napędami, pociągami, sterowcami.
Pociąg, a może i popęd do tych pojęć, stał się już niesterowalny. W gruncie rzeczy jest to jednak zamiłowanie nie do słów, ale do problemu. Problemu, który w 90 procentach przypadków w ogóle nie występuje lub jest nieistotny. Ale mocne słowa, mające pozór "naukowości", uczyniły zeń ważny, najważniejszy temat audiofilskich dysput. Te słowa i pytania są jak zaklęcia, których znaczenie oczywiście każdy audiofil powinien rozumieć, a kto nie rozumie, niech słucha tych, którzy rozumieją.
Co prawda nie wyjaśnią, co rozumieją, ale odpowiedzą, co wiedzą - że wysteruje albo nie wysteruje, napędzi albo nie napędzi, pociągnie albo nie pociągnie, da radę albo nie da rady, będzie dobrze albo nie będzie dobrze. Dlaczego - pozostanie tajemnicą eksperta. Czy ja nie wiem, że impedancja może być "trudna" - przecież sam o tym piszę? A wzmacniacz może być (albo nie być) "wydajny prądowo"? Rzecz w tym, że coraz częściej opinie o tym, że coś czegoś nie "pociągnie", nie mają żadnego związku z rzeczywistymi parametrami kolumn i głośników, ale z tym, co się komu "wydaje" na podstawie... oczywiście prób odsłuchowych.
Zderzam się z relacjami, że normalny, porządny wzmacniacz ma mieć problemy w połączeniu z normalnymi kolumnami. Z drugiej strony ktoś pyta: Czy 10-watowy wzmacniacz (oczywiście lampowy), na lampach (i tutaj następuje wyliczanka lamp), wysteruje kolumny X, o których wiadomo, że mają moc 100 watów? A co to znaczy "wysteruje"? Przecież widać wyraźnie, że wzmacniacz ma wielokrotnie niższą moc wyjściową, niż moc, którą mogą przyjąć te kolumny; jeśli więc ktoś ma na myśli "pełne wysterowanie" (kolumn), czyli dostarczenie do nich maksymalnej mocy, jaką mogą przyjąć, to co tu wyjaśniać? W tym sensie nie wysteruje, czego chyba nie da się udowodnić inaczej, niż napisaniem nierówności: 10
Aha, chodzi o to, czy te kolumny w ogóle "ruszą", otrzymując moc 10 W... A dlaczego mają nie ruszyć? Próg czułości znajduje się na znacznie niższym poziomie, rzędu mikrowatów. Ktoś powie, że chodzi o efektywność... A co to ma wspólnego z wysterowaniem? Z wyższą efektywnością dostaniemy wyższy poziom głośności przy danej mocy - i tyle. Kolumny nie mogą być "niedosterowane" tylko dlatego, że według nas jest za cicho; kiedy podejdziemy bliżej, przecież będzie głośniej, więc kolumny poczują się lepiej wysterowane?
Na pewno chodzi o coś jeszcze innego, na co nie wpadłem, bo zawsze chodzi o coś takiego, czego tak prostacko, technicznie, wyjaśnić się nie da. O coś takiego, czego nie ima się fizyka i matematyka, z którą pewnie jesteśmy na bakier, ale niewielka to strata, bo zjawiska audiofilskie rządzą się swoimi prawami. A najważniejszym prawem jest prawo do bycia ekspertem. Zaawansowanym. Oto jeden z wpisów "zaawansowanego" na jednym z forów (w całości, bez skrótów i korekt), miał wówczas na liczniku 1482 postów.
"cala zasada prawidlowego wysterowania odnosi sie do kazdego z tych urzadzen od magnetofonu po kolumny polega na tym by sygnal dostarczany do urzadzenia byl odpowiedniej mocy napiecia, zawieral odpoweidnia ilosc jakichs czesci skladowych przesterowanie nastepnuje wtedy gdzy przekorczysz granice w przypadku kolum mocy moze byc np za duzo w przypadku wzmacnaicza za malo bo kolumna hcce grac glosnik a nie moze tak (jednak kolumny lubia duzo mocy i ja uwazam im wiecej tym lepiej) nie chodzi tu o glosnosci gry ale ozapas dynamiki prosto mowiac wysterowanie x=y x np podawana cos y pobor czegos lub potrzeby".
Andrzej Kisiel