Dużą część tego numeru (ale nie większość...) zajmują testy urządzeń zgoła nieaudiofilskich – głośników bezprzewodowych (tzw. Bluetooth) i soundbarów. Robią karierę na rynku urządzeń popularnych głównie za sprawą swojej szeroko rozumianej funkcjonalności: bezprzewodowości, sterowania aplikacjami, połączeń sieciowych, zdolności pracy w systemach strefowych, od niedawna obecności asystentów głosowych, a przede wszystkim – umiarkowanych gabarytów i wygody instalacji (w porównaniu z klasycznymi systemami – czy to stereofonicznymi, czy wielokanałowymi). A dodatkowo często prezentują się także atrakcyjnie.
To wszystko jesteśmy gotowi przyznać, mówiąc zwyczajowo w tym miejscu mocne "ale", i zmieniając tok narracji: jakość brzmienia takich urządzeń nie umywa się do jakości prawdziwych, "pełnowartościowych" systemów audio, mogą one wystarczyć tylko najmniej wymagającym albo funkcjonować w miejscach, w których muzyka jest grana "do kotleta" – dosłownie i w przenośni, np. w kuchni.
Sprzęt niskiej klasy, niegodny miana Hi-Fi, stacjonarny czy przenośny nie jest wcale czymś nowym. A soundbary można uznać za uzupełnienie telewizorów, aby te przynajmniej grały znośnie, nie gorzej od dawnych telewizorów kineskopowych, które grały lepiej od współczesnych, dzięki większym skrzyniom i głośnikom.
Zgoda, taki sprzęt wciąż zostaje w tyle za poważnymi, wieloelementowymi systemami. Tutaj jednak jeszcze raz zmienię kurs, a co najmniej go skoryguję. Nowoczesny sprzęt o takim "utylitarnym" przeznaczeniu dostarcza o wiele lepsze brzmienie niż kilkadziesiąt lat temu.
Prawa fizyki nie uległy zmianie, ale z małych konstrukcji udaje się dzisiaj "wycisnąć" o wiele więcej dzięki zaawansowanej, a już niedrogiej technice, pozwalającej korygować charakterystyki, bez czego miniaturowe przetworniki w malutkich głośnikach bezprzewodowych tylko by bzyczały, a w najlepszym razie do tego trochę beczały. Urządzenia przenośne mogą być dzisiaj tak małe nie tylko dzięki miniaturyzacji samej elektroniki, ale też dzięki takiemu wspomaganiu, które pozwala redukować objętość również części głośnikowej. Oczywiście do pewnego stopnia i nie bez kompromisów, jednak uzyskiwane rezultaty, w kontekście wielkości, są czasami imponujące.
W związku z tym, jak również z faktem, że w tym numerze testujemy jego "krewniaków", przypomniał mi się słynny monitor LS3/5A, będący w swoim czasie sporym osiągnięciem techniki zastosowanej właśnie w celu uzyskania jak najlepszych rezultatów z monitorków o niewielkiej wielkości. Gdyby dzisiaj inżynierowie BBC potrzebowali podobnych głośników, mogłyby one być jeszcze mniejsze, a z całą pewnością byłyby aktywne, aby tą drogą zapewnić lepsze przetwarzanie niskich częstotliwości.
Niektórzy wolą się jednak cofnąć w czasie do dawnych LS3/5A, a większość z nas co najmniej zatrzymać w rozwoju na etapie konstrukcji pasywnych. Za jakiś czas głośniki Bluetooth będą grały lepiej niż nasze szlachetne, pasywne monitory, ale wielu z nas na swoje szczęście w ogóle tego nie usłyszy, omijając "masówkę" zawsze dużym łukiem. Żeby nie było nieporozumień – sama transmisja Bluetooth jest oczywiście wąskim gardłem, ale wszystkie głośniki, które tym razem testowaliśmy i które mam na myśli, można połączyć z siecią bez kompresji sygnału.
Pojawiają się zespoły głośnikowe wysokiej klasy, wolnostojące i podstawkowe, aktywne i wyposażone w funkcje sieciowe, ale to wciąż zdecydowana mniejszość. Nie mieliśmy przecież żadnego problemu ze zgromadzeniem dziesięciu modeli klasycznych (pasywnych) monitorów w wąskim zakresie 8000–9000 zł, a ile namierzylibyśmy wśród nowoczesnych, aktywnych? Producenci nie są w tej dziedzinie wciąż specjalnie aktywni, bo nie ma presji rynku. Jest za to popyt w sektorze tańszych głośników Bluetooth i te pięknie się rozwijają.
Andrzej Kisiel