Wystawa/Targi sprzętu High-End w Monachium mają swoją specyfi kę, mocne strony i ograniczenia, ale też w dużym stopniu odzwierciedlają sytuację na tym rynku. Audio, nie tylko high-endowe, zostało zdominowane nie tyle przez jakiś kierunek rozwoju, spychający starsze koncepcje na margines, ale przez wielowariantowość, swobodne czerpanie z przeszłości, nowe możliwości i fantazję konstruktorów.
Są pomysły techników, wizjonerów i dizajnerów, żeby poprawić parametry, brzmienie, wygląd, przekonująco wyróżnić się z tłumu. Miesza się to na różne sposoby i w różnych proporcjach; powstają rzeczy mniej i bardziej mądre, lecz w perspektywie całego rynku albo chociaż takiej imprezy – bogactwo jest niezmierzone. Niemal wszystkie wynalazki techniki audio, jakie odnotowała historia, wciąż są z nami, czasami wróciły po długiej nieobecności.
Żadnego nie trzeba się wstydzić, bowiem jeżeli zapanował jakiś trend, jest nim tolerancja na wszelkie propozycje i upodobania, ze szczególną akceptacją powrotu do "dawnych, dobrych…". Mieliśmy przecież powody obawiać się, że rynek audio zdominują wielokanałowe systemy kina domowego, a wraz z nimi zniknie nie tylko stereofoniczna szlachetność i staranność, lecz również… rozmach i szaleństwo.
Najbardziej zaawansowane systemy kina domowego są poukrywane w zabudowie, więc muszą bronić się wyłącznie dźwiękiem, nie mogą kusić wyglądem. Dlatego systemów wielokanałowych było w Monachium może kilka… W tej przestrzeni, wobec takiej publiczności – kino kaput. Stereo w high-endzie zwycięża na różne sposoby: dużymi systemami, małymi systemikami, nawet słuchawkami.
Ceny wszędzie rosną, w high-endzie z założenia nigdy nie było tanio, ale teraz… tak jakby dopisać zero do cen sprzed dwóch dekad, a przecież inflacja w tym okresie nie była tysiącprocentowa. Wówczas zdziwienie, zachwyt albo oburzenie wywoływały kwoty, za które "można kupić samochód", na wyobraźnię działały kolumny za sto tysięcy…
Dzisiaj to banał, średnia półka w high-endzie, co mnie wcale nie ekscytuje ani nie przeraża, tylko zastanawia. W związku z tym mógłbym postawić wiele hipotez i pytań, na co jednak tutaj już nie ma miejsca – dosłownie i metaforycznie.
Andrzej Kisiel