Drogą elektronicznych tricków powstały też duety z wielkim Frankiem Sinatrą i niezastąpioną Edit Piaf, która odkryła talent Aznavoura. To właśnie ona pierwsza nagrała kilka jego wczesnych kompozycji. Po kilku latach pisał już sam przeboje dla siebie, a na początku lat 60. stał się postacią pierwszej wielkości, i to nie tylko we Francji. Lekko rozdarty głos z charakterystycznym wibratem, pełen romantycznej namiętności, pokochały fanki(!) i fani na całym świecie.
Krytycy narzekali, że jego piosenki brzmią zbyt sentymentalnie, teksty niezbyt poważnie. Jednak bez względu na tekst, prostota linii melodycznych i niebywałe zaangażowanie w interpretacji piosenek zagwarantowały Aznavourowi pozycję mistrza, którym - jak potwierdza ten zbiór - pozostaje do dziś. Ciekawie wypadło porównanie piosenek przedstawianych na podwójnym albumie, raz w wersji francuskiej, raz - w angielskiej.
W większości interpretacji głos Aznavoura brzmi mocno, jak dawniej, ale np. Julio Iglesias zdominował go. Niepotrzebnie kilku gości (Carole King, Elton John, a nawet Sting) siliło się na zaśpiewanie po francusku. O ileż naturalniej wypadły duety z Lizą Minelli czy Paulem Anką, którzy swe partie wyśpiewali po prostu po angielsku. Natomiast angielski akcent samego Aznavoura czy niemiecki, w duecie z Herbetem Gronemeyerem, zabrzmiał całkiem przyjemnie.
Cezary Gumiński
ODEON/EMI MUSIC