Minęły już ponad 4 dekady od powstania grupy King Crimson, która używając mocnych środków wyrazu wylansowała formę artystycznego rocka. Do tej pory, mimo intensywnej eksploatacji formuły przez zespół i w licznych projektach jej muzyków, pozostaje ona nośnym wehikułem.
Przekonaliśmy się o tym na ubiegłorocznym koncercie kilku ich członków. Tony Levin, który wydaje się być siłą wiodącą tria Stick Men, zasilił wspomniany King Crimson w latach 80. i nadal stawia się na reaktywujące wezwania Roberta Frippa (lidera King Crimson).
Levin, mistrz gitary basowej i pochodnego jej 12-strunowego sticka, który udzielał się w różnych grupach, przejął od Frippa obsesyjną słabość do tworzenia struktur ostinatowych. Tak też się dzieje na niniejszym albumie, a pomagają w tym: nieodłączny mistrz perkusji Pat Mastelotto (też członek King Crimson) oraz nowa twarz Markus Reuter z 8- i 10-strunowymi gitarami i preparacjami elektronicznymi.
Stick Men to mały skład, ale wykreowana materia jst niezwykle gęsta. Większość kompozycji w rytmach jakby marszowych, niezbyt spiesznych, lecz mocno kreślonych, do tego liczne efekty, przestery, pełzania dźwięku, eksplozje. Aż dziw bierze, jak stosunkowo niewielką liczbą nut można wykreować tak transową atmosferę.
STICK MEN
Cezary Gumiński