Na okładce albumu The Pau, "Raj" znalazł się fragment obrazu "Upadek przeklętych", czyli przerażająca wizja Sądu Ostatecznego, namalowana przez niderlandzkiego malarza Dirka Boutsa. Już samo zestawienie tytułu z obrazem stawia przed słuchaczem pytanie, czy aby na pewno z naszym konformizmem i samozadowoleniem stworzyliśmy sobie raj na ziemi.
Paulina Dudek, skrywająca się pod ksywką The Pau, zdaje się burzyć nasz spokój i porządek. W swoich tekstach wraca do czasów, kiedy punk rock był muzyką zaangażowaną i gniewną, choć jej krzyk zdaje się być wołaniem na puszczy Paulina sama odpowiada za wszystkie piosenki. Tło tworzy przesterowana gitara elektryczna, podkłady rytmiczne puszczane ze smartfona oraz szczypta acidowej elektroniki.
Muzyka jest bardzo prosta i surowa, co nie znaczy, że uboga. Nośne gitarowe riffy i wykrzyczany wokal mają ogromną moc. The Pau przypomina mi tu Kasię Nosowską, Marię Peszek i Siksę.
Znajdziemy tutaj także odniesienia do starej Siekiery, szczególnie w utworze "Wojna" oraz duetu Max i Kelner (autorka powołuje się na ogromny wpływ, jaki wywarł na jej twórczość Robert Brylewski). Ta muzyka bije prosto w twarz i porusza sumienie, nawołuje do przebudzenia się.
Grzegorz Dusza
Mystic