Adam Bałdych: Cisza jest częścią muzyki

07 października 2015 Wywiady

"Bridges" to album, w którym kompozycja stanowi bardzo ważną jego część. Poświęciłem sporo czasu na przemyślenie każdego z utworów i poszerzenie ich formy. W ostatnim czasie często słuchałem muzyki poważnej, szczególnie Arvo Pärta, ale też miałem okazję brać udział w projektach polskich kompozytorów muzyki współczesnej, jak Paweł Hendrich czy Cezary Duchnowski" - Adam Bałdych, skrzypek jazzowy i kompozytor, w rozmowie z AUDIO opowiada o swojej nowej płycie.

– Przyzwyczailiśmy się, że wydaje pan płyty za granicą i zdobywa tam nagrody, a jak to się zaczęło?

– Mój pierwszy ważny wyjazd za granicę to udział w festiwalu JAK ART w Dżakarcie, stolicy Indonezji. Po wspólnym występie z Rene van Helsdingenem i Billy Cobhamem na jam session w Gorzowie Wlkp., z którego pochodzę, otrzymałem zaproszenie od Helsdingena, który był dyrektorem artystycznym tego festiwalu. Pamiętam godziny spędzone w samolocie i strach o zdrowie, ponieważ w Azji szalał wtedy SARS.

Miałem otwartą głowę na kulturę, której nie znałem, a która wydawała mi się niezwykle ekscytująca i tajemnicza. Kiedy wróciłem do Polski na zajęcia z matematyki, z kraju na drugim końcu świata, po serii koncertów dla tysięcy ludzi, którzy reagowali na moją grę w tak entuzjastyczny sposób, zdałem sobie sprawę, że to jest życie, którym chcę żyć i że będę na to ciężko pracował. To mi dało kopa do działania.

Kontrakt z ACT Music otworzył przede mną okno na Europę i pozwolił na bardziej swobodną współpracę z muzykami, którzy byli wcześniej dla mnie niedostępni. Wiadomo, że umiejętności to jedno, ale przynależność do prestiżowej wytwórni działa również jak niezwykle pomocna przepustka. Właśnie podpisałem kontrakt na kolejne dwa albumy dla ACT-u, czyli współpraca się rozwija.

- Skąd pomysł na wspólne nagranie z norweskim triem pianisty Helge Liena?

– Do nagrań nowego albumu poszukiwałem tria, które miałoby już wyrobione i spójne brzmienie. Chciałem je traktować jak organizm, z którym będę prowadził dialog. Dostałem mnóstwo rekomendacji, a jedną z nich było trio Helge Liena. Przesłuchałem kilka płyt, ale już od pierwszych dźwięków wiedziałem, że jest to niezwykły pianista i niezwykłe trio.

Helge, Per Oddvar i Frode są swego rodzaju poetami swoich instrumentów, nie prześcigają się w muzyce jak w sporcie i z wielkim szacunkiem do dźwięku i czasu starają się kreować muzykę. Bardzo byłem ciekaw, jak zinterpretują moją muzykę. Poleciałem do Oslo na pierwszą próbę i od razu wiedziałem, że będzie to dla mnie zupełnie nowe doświadczenie i że chcę podjąć artystyczną rękawicę.

– Nowe kompozycje napisał pan specjalnie na ten album, jakie myśli towarzyszyły procesowi tworzenia?

– "Bridges" to album, w którym kompozycja stanowi bardzo ważną jego część. Poświęciłem sporo czasu na przemyślenie każdego z utworów i poszerzenie ich formy. W ostatnim czasie często słuchałem muzyki poważnej, szczególnie Arvo Pärta, ale też miałem okazję brać udział w projektach polskich kompozytorów muzyki współczesnej, jak Paweł Hendrich czy Cezary Duchnowski.

Chociaż ich muzyka bardzo odbiega od mojej, mocno mnie zainspirowała do przemyślenia moich nowych dźwięków, które chciałem zagrać na nowej płycie.

W tym roku przypada 70. rocznica napływu ludności wschodniej na ziemie zachodnie po zakończeniu II wojny światowej. Postanowiłem podjąć ten temat. Sam również pochodzę z zachodniej Polski i jako dziecko byłem otoczony różnorodnymi kulturami, które mieszały się ze sobą dając specyficzny ferment i niezwykły obraz tego regionu. Kultury Polesia, Łemkowszczyzny i Romów dawały mieszaninę wybuchową. Ich melodie mnie przenikały i grały we mnie, dlatego też zawarłem je w swojej muzyce.

– Trafiłem na pana ciekawą myśl o hałasie i ciszy. Czy muzyka nie jest zaprzeczeniem ciszy, a czasem bywa bliska hałasowi?

– W moim odczuciu muzyka nie jest zaprzeczeniem ciszy. Cisza jest częścią muzyki. Cisza i dźwięk współistnieją. To jak antymateria i materia, które tworzą wszechświat i się przenikają. Dla mnie balansowanie na granicy ciszy, to jak przyglądanie się strukturze dźwięku z bliskiej perspektywy. To również nadawanie dźwiękowi innego kontekstu, który zmienia jego obraz. Nigdy nie zapomnę, czego doświadczyłem podczas swoich podróży do Islandii.

Otoczony zimną i przeszywającą swym pięknem naturą, nagle znajdowałem się w miejscu, gdzie zapadała głęboka cisza. Po niej pojawiały się subtelne dźwięki, które w kontekście tej ciszy odsłaniały jakby swoje nowe oblicze, niezakłócone całą masą przypadkowych szumów, ukazywały całą swoją istotę. Myślę, że to jest to, co próbowaliśmy zrealizować z Helge. Panując nad dźwiękiem i ciszą, odsłaniamy istotę muzyki, którą gramy.

- Gdzie znajduje Pan swoją ciszę?

- Znajduję ją w Bieszczadach, mam też swoje miejsca na polskim Wybrzeżu. Teraz mieszkam w Gdańsku, co również ma wpływ na moją muzykę. Jest tu dużo przestrzeni i ciekawa perspektywa wynikająca z dostępu do morza. Bardzo cenię też ciszę, którą mogę kreować na scenie, kiedy słyszę ciche i niespokojne oddechy publiczności, która zgrywa się z rytmem mojej muzyki.

Uwielbiam doprowadzać słuchacza do tego stanu – z początku trochę niewygodnej ciszy, by po chwili, lekko oswojony, odczuwał ją bardziej swobodnie i w końcu zrozumiał jej piękno. Dzisiejszy świat nas od tego odzwyczaił, a przecież to coś, czego szukamy w kontakcie z przyrodą, to głęboko zakorzeniona i naturalna potrzeba człowieka.

– Czym jest dla pana cisza, a czym jej brak?

- Cisza pozwala sięgnąć w głąb siebie, zrozumieć swój naturalny głos. Głos, który podpowiada nam, co nas cieszy, a z czym się nie zgadzamy. Dalaj Lama powiedział, że jeśli się wciąż tylko mówi, to powtarza się tylko to, co się już wie, ale kiedy się słucha, można dowiedzieć się czegoś nowego, rozwinąć się.

Myślę, że te słowa można skierować również w stosunku do nas samych. Hałas ma swoją wymowę kiedy zderzony zostanie z ciszą, która pokazuje jego potęgę i na odwrót. Permanentny hałas tłumi jednak myśli, które wymagają bardziej wyszukanej infrastruktury, którą jest cisza i spokój. W świecie, który krzyczy, cisza może stać się nowym sacrum.

– Znalazł pan w Norwegach bratnie dusze?

Tak. Helge, Per Oddvar i Frode są naprawdę wyjątkowymi ludźmi o wielkiej wrażliwości. Dodatkowo mają w sobie duży luz i poczucie humoru, które przyda się, kiedy wyjedziemy w trasę koncertową.

– Jak powstał tytułowy utwór, który napisał pan razem z Helge Lienem?

– Tytuł płyty „Bridges” powstał już kiedy zdecydowałem się nagrywać z Helge. Chciałem, aby płyta tworzyła pomosty między kulturami i ludźmi. Utwór „Bridges” to improwizacja, którą zagraliśmy na samym końcu sesji, improwizacja, która podsumowała kumulujące się w nas przez całe dwa dni nagrań emocje. Po przesłuchaniu jej pomyślałem, że jest to dobre wprowadzenie do całego albumu.

– Dlaczego sięgnęliście po temat grupy Massive Attack?

– "Teardrop" to utwór, który grałem już na koncertach od jakiegoś czasu, ale nie miałem okazji go zarejestrować. Biorąc pod uwagę, że mosty, które chciałbym budować, dotyczą też ponadgatunkowego traktowania muzyki, utwór Massive Attack wydał mi się dobrym wyborem. Dodatkowo podczas rejestracji wytworzyła się między nami dobra energia. Postanowiłem dodać tę kompozycję jako ostatnią na płycie, ponieważ utwór zanika też stopniowo w ciszę, dzięki czemu zamyka tym samym cały album pewną klamrą.

Kto wybrał obraz Wilhelma Sasnala na okładkę?

– Obraz "A Bridge" wybrał Siggi Loch, który posiada go w swojej kolekcji, a jego treść idealnie pasowała do tytułu płyty. Dodatkowo Sasnal jest przecież jednym z najbardziej docenianych obecnie polskich malarzy, jego twórczość mocno odciska się na artystycznej mapie całego świata. Bardzo się ucieszyłem, że będę mógł mieć jego pracę na okładce mojej płyty.

– Gratuluję kolejnych nagród, którą ceni pan najbardziej?

– Doceniam każdą, ale najbardziej cenię te, które zdobywałem jako dzieciak, ponieważ dawały mi niezwykły wiatr w skrzydła, który na początku drogi jest tak potrzebny: Jazz Juniors, Nagroda Indywidualna Sax Clubu w Gdyni, Grand Prix Jazzu nad Odrą czy Klucz do Kariery. Bardzo cieszę się też z nagrody ECHO JAZZ niemieckiego przemysłu muzycznego, dwóch nagród Grand Prix Jazz Melomani oraz tych przyznawanych przez publiczność.

Rozmawiał: Marek Dusza

Fot. Marek Dusza

Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta marzec 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio kwiecień 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu