Miasto jest znane wielbicielom sportu głównie za sprawą drużyny hokejowej, a w lipcu miłośnikom muzyki przez duże M. Na terenie nieczynnej już huty Vitkovice odbywają się bowiem dla kluczowe dla czeskiego rynku festiwale. Pierwszy, będący małym Opener`em w sercu Czech to Colours of Ostrava, drugi - a zarazem przedmiot naszej rozmowy - Beats For Love, największa elektroniczna impreza w tej części Europy. Na pytania związane z organizacją tej imprezy odpowiadał dyrektor marketingu Matyáš Ožana.
Beats For Love to wciąż świeżynka a zarazem event, który rozwija się w stałym, niczym niezaburzonym tempie. Był moment w którym – przynajmniej na początku - czeska impreza konkurowała ze słowackim Be Free - darmowym, dużym elektronicznym festiwalem w sercu Bratysławy, ale tamto wydarzenie zabił brak długofalowej koncepcji. Tego samego nie można powiedzieć o Beats for Love – twardo trzymacie rękę na pulsie, co roku wprowadzając nowe brzmienia. To zasługa otwartości samych Czechów jako głównych odbiorców muzyki tanecznej czy sukcesywne próby badania rynku?
Chodzi o to, że chcemy dotrzeć do jak najszerszej publiczności. Muzyka powinna łączyć - to jest nasza główna idea. Zatem my łączymy wszystkie możliwe gatunki muzyki elektronicznej podczas jednego festiwalu. Pojawią się u nas zarówno miłośnicy drum & bassu czy EDM i trance, jak i fani hip-hopu czy wielbiciele psytrance i techno. Równocześnie podczas festiwalu mogą odkrywać nowe style muzyki tanecznej - przyjeżdżają na festiwal z uwagi na swój ulubiony gatunek lub dla konkretnego artysty, ale zwiedzając teren i pojawiając się pod innymi scenami, odnajdują świeże, dotychczas im nieznane brzmienia. Dla nas to właśnie główny urok Beats For Love.
Skoro mowa o rynku, katalog czeskich imprez związanych z muzyką elektroniczną, począwszy od filaru w postaci Let it Roll, Svojsice czy Air Festival, pokazuje jak wielki potencjał drzemie w tym małym kraju. Tamtejszy rynek, mówiąc wprost, nie zdążył nasycić się takimi imprezami?
W Czechach istnieje duży potencjał w zakresie położenia geograficznego kraju. Jest do nas blisko z Niemiec, Austrii, Polski, Słowacji czy Węgier, a ponieważ mamy znacznie niższe ceny niż kraje zachodnie (w tym bilety Beats for Love), niewątpliwie mamy wielkie ambicje na przyszłości. Chcemy przyciągać coraz więcej zagranicznych gości i ośmielamy się powiedzieć, że co roku robimy to lepiej.
Z kolei w Polsce przeżywamy renesans mniejszych ale mocno sprofilowanych festiwali, ale w drugą stronę, zamiast EDM do łask wróciło techno, które na Beats For Love prezentowane jest w swoich najmocniejszych odmianach, wykraczając poza gatunkowe ramy w stronę hardstyle. Żeby było ciekawiej, z przeciwnego bieguna oferujecie całą scenę poświęconą muzyce electro swing. Na pierwszy rzut oka wszystko się gryzie, a jak jest w praktyce? Utrzymanie balansu w lineupie to jedno z największych wyzwań w kontekście organizacji takiej imprezy? A może – i tu poniekąd zahaczam o jedną z idei festiwalu, chęć kształtowania gustów odbiorców?
Z pewnością bardzo trudno jest zachować równowagę pomiędzy różnymi stylami. Chcemy, aby każdy znalazł coś dla siebie, a program utrzymał najwyższy poziom niezależnie od gatunku. Nie chodzi o to, aby pod główną sceną Love Stage był ciągle tłum, podczas gdy inne sceny nie zbiorą nawet połowy możliwej publiczności. Dlatego staramy się znaleźć równowagę i wprowadzać popularnych artystów na mniejsze sceny. W tym roku na Drum & Bass Stage pojawi się chociażby Black Sun Empire czy The Upbeats, na House Stage - CamelPhat, na EDM & Trance Stage Dannic, a na Hardcore & Hardstyle Stage - Noisecontrollers czy DJ Mad Dog. Mamy nadzieję i wierzymy, że uda się utrzymać taką różnorodność także i w kolejnych latach.
Znakomita część lineupu to czescy i słowaccy DJ-e, którzy w żaden sposób nie ustępują wielkim gwiazdom, prezentując się z jak najlepszej strony głównie przez głód gry na wielkich scenach połączony z luzem i świetnymi umiejętnościami technicznymi. Jestem w stanie pokusić się o stwierdzenie, że gdyby nie ten "filar" Beats for Love straciłoby na oryginalności. Dla wielu festiwalowiczów, również z Polski, czeska elektronika skrywa wiele tajemnic. Jeszcze parę lat temu, kiedy w stawce było tylko kilku zagranicznych "dużych" wykonawców, to właśnie lokalsi byli siłą napędowa imprezy. Chyba nie kryjecie dumy ze swoich artystów?
Jak najbardziej jesteśmy dumni z wykonawców z Czech, tak jak i Słowacji czy Polski, których jest u nas sporo. Chcemy, aby na naszym festiwalu występowali artyści, których sami lubimy, jednocześnie dając szansę tym nowym, nie mniej utalentowanym. Tak jest na Beats For Love jak i tak powinno być na innych festiwalach muzycznych. Oczywiście, że nie obejdzie się bez głównych, zagranicznych gwiazd, ale równie ważne jest wspieranie własnej, lokalnej sceny. Cieszymy się więc, że czeska, słowacka i polska scena jest tak bogata w muzyczne talenty. A wszystkie trzy traktujemy jak własne, w końcu Ostrawa leży praktycznie na granicy tych krajów i tutaj Czech dogaduje się i ze Słowakiem, i z Polakiem.
Choć rozmawiamy głównie stricte o muzyce tanecznej, Beats For Love coraz śmielej zerka w stronę hip-hopu. Dotychczas gościliście m.in. wyjątkowo popularnych w Polsce Holendrów z Dope D.O.D, czy ściśle związanego ze sceną producenta Fatboy Slim Tegoroczna edycja kontynuuje tę ścieżkę, na deskach jednej ze scen pojawią się giganci amerykańskiego rapu – La Coka Nostra, a wtórować im będą nie mniej popularni w Europie przedstawiciele UK Grime- Foreign Beggars. Prędzej spodziewałbym się Enter Shikari czy Modestep. Ten eksperyment ma szansę pójść dalej?
Co roku staramy się ściągać do Czech coraz większe gwiazdy, a hip-hop jest tym, czego zdecydowanie nie chcemy ignorować. Mamy bardzo dobrą, lokalną scenę, ale każdą edycję staramy się odświeżyć o nowe, zagraniczne nazwiska. W tym roku padło na takie grupy, jak La Coka Nostra czy Foreign Beggars, w zeszłym chociażby Netik & Fly. Na pewno będziemy kontynuować ten kierunek w przyszłości. A Modestep? Kto wie co przyniesie przyszły rok:)
Przed wieczornymi szaleństwami skupiacie się na animacji post-industrialnego terenu. W ciągu dnia, zarówno na terenie huty jak i przyległego campingu, będzie można nie tylko odpocząć, co rozprostować kości w ramach zajęć z jogi i innych aktywności grupowych. W materiałach promocyjnych zapewniacie, że wynika to między innymi z dbałości o komfort uczestników festiwalu. Zatem Beats for Love to festiwal nie tylko dla ciała, co dla duszy?
Jeśli chodzi o program towarzyszący, ten rok z pewnością będzie najlepszy z całej dotychczasowej historii. Zadbaliśmy na przykład o lekcje jogi i masaże, warsztaty z drużyną baseballową Arrows Ostrava i drużyną amerykańskiego futbolu Steelers Ostrava. Nie mogłoby się obyć bez dodatkowych atrakcji i mamy nadzieję, że sprostamy wymaganiom uczestników w tym roku, jak i w kolejnych latach. Być może będzie tego dużo więcej i festiwal będzie startował szybciej. Staramy się uczyć festiwalowiczów, aby przyjeżdżali wcześniej i korzystali nie tylko z koncertowych przeżyć. Trzymajcie kciuki, aby się udało!
Poza czysto rozrywkowym charakterem, angażujecie się w działalność dobroczynną, organizując zbiórki dla potrzebujących dzieci, zarówno wymagających stałej opieki medycznej, co dla podopiecznych placówek wychowawczych. Ten element przypomina o sile wielkich imprez jak polski Pol`and`rock Festiwal (Ex-Przystanek Woodstock), które wykorzystując swoją markę są w stanie zwrócić uwagę na palące potrzeby społeczności. Jaką przyszłość wiążecie z Beats for Charity? W jaki sposób ta społeczna odnoga festiwalu ma zamiar na stałe zapisać się w świadomości uczestników imprezy?
Dobroczynność (po czesku także "miłość") jest jednym z filarów Beats for Love! Nasze działania w ramach Beats for Charity spotykają się z bardzo pozytywnym odzewem i zdecydowanie nie zamierzamy ich zakończyć, bo wkładamy w to nasze serca. W ciągu roku organizujemy różne akcje charytatywne, czy to warsztaty dla osób niesłyszących lub dzieci z domów dziecka, czy też zbiórki krwi lub pomoc seniorom.
Przed każdą edycją festiwalu staramy się znaleźć jakiś projekt czy osobę, która naprawdę potrzebuje pomocy a nie otrzymuje jej wystarczająco od innych. Zaczynamy działać i włączamy do pomocy ponad 42 tysiące uczestników festiwalu, aby przy okazji dobrej zabawy zrobić coś dobroczynnego. Serce nie jest jedynie w naszym logo, staramy się robić co w naszej mocy, aby pomóc potrzebującym.
Na koniec o nadziejach związanych z przyszłością Beats For Love. Nie bez kozery to największy tego typu festiwal w tej części Europy, łączący najrozmaitsze gusta, począwszy od wielbicieli komercyjnych brzmień wprost z rozgłośni radiowych aż po underground w którym najlepiej czują się zwolennicy opętańczych rytmów drum n bass i techno. W przypadku B4L rozwój i sukces to budowa marki, ekspansja na terenie Vitkovic i budowa coraz lepiej wyprodukowanych scen, czy podtrzymanie dotychczas wypracowanej estymy? Gdzie ten festiwal może - a nawet powinien - znaleźć się za pięć lat?
W przyszłości chcemy stale ulepszać każdy aspekt festiwalu - tak jak robimy to każdego roku. Chcemy, aby cena biletów czy chociażby napojów była jak najbardziej korzystna dla uczestników, chcemy sprowadzać coraz lepszych artystów i jeśli będzie możliwość - coraz więcej gwiazd. Zdecydowanie chcemy dbać o jak najlepszy komfort uczestników oraz wysoki poziom obsługi i stale je doskonalić.
Wierzymy, że uda nam się przyciągać coraz więcej zagranicznych fanów do Ostrawy. Czeka nas także wiele pracy, aby ulepszyć i uatrakcyjnić zarówno teren festiwalu, jak i poszczególne sceny. Mamy na to cały rok - dana edycja festiwalu się skończy, a my już pracujemy nad kolejną, aby zadowolić wszystkich dotychczasowych i nadchodzących uczestników. Przyjedźcie od 4 do 7 lipca do Dolnych Vitkowic w Ostrawie i przekonajcie się sami. Na Beats For Love czekają Was przeżycia, których nigdy nie zapomnicie!