Patrząc na model zeszłoroczny (RX-V671), niełatwo wskazać wizualne różnice. Producent utrwalił styl wzorniczy, wprowadzony kilka lat temu. Ważny jest tutaj podział frontu na górną błyszczącą i dolną matową część oraz wyeksponowanie jednego dużego pokrętła wzmocnienia; selektor wejść przybrał formę dwuprzyciskowego, sekwencyjnego przełącznika.
Centralne miejsce zajmują cztery przyciski firmowego systemu Scene, który pełni rolę inteligentnego, programowalnego przełącznika źródeł. Najwięcej zmian zaszło w zakresie wejścia podręcznego, wcześniej trochę bałaganiarsko rozstrzelonego na przedniej płycie, a teraz skondensowanego w ramach niewielkiego paneliku (bez klapki).
Wejścia analogowe w amplitunerze Yamaha RX-V673 ograniczono do kompozytu dla obrazu, skupiając się na portach HDMI oraz USB. Z tyłu najważniejsze są oczywiście gniazda HDMI (pięć wejść i jedno wyjście), jest też sporo wejść i wyjść komponent oraz kompozyt. Sygnał cyfrowy można wciąż dostarczyć złączami optycznymi lub elektrycznymi koaksjalami.
Po kilku latach Yamaha żegna się ze swoim portem Dock dla stacji dokujących, więc iPoda można już podłączyć wprost do znajdującego się na froncie portu USB albo...skorzystać z bezprzewodowej transmisji AirPlay. Nie ma analogowego wyjścia ani wejścia wielokanałowego, są natomiast aż dwa gniazda dla subwooferów.
Siedem podstawowych terminali głośnikowych ma klasyczne, zakręcane zaciski, dodatkowa para na złączach sprężynowych służy do podłączenia kolumn w drugiej strefie lub odtwarzania kanałów efektowych systemu Presence. Kolumny przednie (po wybraniu specjalnego trybu) mogą być 4-omowe - to wciąż wyróżnia Yamahę wśród konkurentów.
Yamaha RX-V673 ma konwerter sygnałów wizyjnych oraz skaler, i to nie byle jaki - podobnie jak u Denona wprowadzono układ standardu 4K. W ramach możliwości sieciowych, oprócz funkcji AirPlay, otrzymujemy także internetowy tuner radiowy i prosty odtwarzacz strumieniowy, który potrafi pobierać treści z sieci lokalnej, np. serwera NAS. Yamaha RX-V673 odczytuje pliki mp3, WMA, WAV oraz Flac (do 96 kHz).
Odsłuch
Na tle swawolących Denona i Sony Yamaha RX-V673 może wydawać się oazą spokoju, nie nokautując pierwszymi dźwiękami, ale takie wrażenie - też przemijające - wynika właśnie z porównania z konkurentami. Ostatecznie Yamaha RX-V673 na pewno nie gra ospale ani ciepło. Jego brzmienie jest zrównoważone, w pewien sposób opanowane, ale też uważne i aktywne.
Wszystkie zakresy współtworzą dźwięk bardzo spójny i konsekwentny. Często w przypadku amplitunera wielokanałowego, ze względu na kinowe potrzeby, za bardzo ważny element uważamy niskie tony - niesłusznie, gdyż charakter basu kreuje subwoofer (ze swoim własnym wzmacniaczem).
O basie tylko z amplitunera powinniśmy pomyśleć ewentualnie w kontekście muzyki, zwłaszcza stereo. W takiej sytuacji Yamaha RX-V673, podłączona do mocnych kolumn, pozwoli odłączyć subwoofer, gdyż dostarcza bas silny i jednocześnie bardzo punktualny. Średnica nie jest cofnięta, chociaż jej subtelna barwa może czasami rodzić takie przypuszczenia; lekkość i miękkość głosów, brak natarczywości gwarantują dużo długotrwałej przyjemności.
Zmęczenie nie pojawi się także za sprawą góry pasma, choć wcale nie jest ona tłumiona. Gładka i delikatnie szeleszcząca, ale niedzwoniąca, uzupełnia całość subtelnie i dostatecznie sprawnie. Nawet w nagraniach, w których dźwięki się zlewają, nie pojawia się przykra hałaśliwość.
Obraz (z) sieci
Coraz tańsze amplitunery wielokanałowe są wyposażane w moduły odtwarzaczy strumieniowych. Z aktywnym połączeniem LAN oraz wcześniejszą już obecnością dekoderów plików skompresowanych (np. mp3, AAC), wprowadzenie takiej funkcjonalności było tylko kwestią czasu.
Nie musimy już sięgać po zewnętrzny odtwarzacz, a osoby, które mediom strumieniowym powierzyły swoją kolekcję muzyki, nie muszą martwić się w ogóle o dodatkowe źródło sygnału. Wystarczy tylko magazyn, który zgromadzi całą bibliotekę nagrań.
Od biedy może nim być dysk twardy podłączony do portu USB - wówczas żadna sieć nie jest w ogóle potrzebna. Niestety, w takim układzie uzupełnienie nowej muzyki wiązałoby się z odłączeniem dysku od amplitunera i podłączeniem do komputera.
To niewygodne i przeczy idei mediów strumieniowych, która zakłada, że amplituner nie będzie wcale jedynym urządzeniem, jakie ma dostęp do biblioteki nagrań. Warto więc umieścić ją choćby w komputerze przyłączonym do domowej sieci.
Aby jednak amplituner mógł z takiego zasobu korzystać, należy zainstalować na komputerze specjalne oprogramowanie, a ów komputer musi być włączony zawsze, gdy chcemy czegoś posłuchać. Tej wady nie mają dedykowane serwery typu NAS, udostępniające zasoby zawsze i wszystkim urządzeniom.
Radek Łabanowski