Pioneer, podobnie jak Denon, ukrył prawie wszystko pod klapką, zostawiając na widoku jedynie pokrętła głośności i wyboru źródeł. Pod klapką jest skromniej niż zwykle, a wejście podręczne zostało potraktowane wręcz minimalistycznie; Pioneer zrezygnował z gniazd analogowych (pozostawiono tylko wyjście słuchawkowe), ograniczając się wyłącznie do jednego wejścia HDMI oraz portu USB.
Tylny panel też jest skromniejszy niż u konkurencji, choć cięcia dotknęły przede wszystkim ponownie strefy analogowej. W najważniejszych obszarach SC-LX jednak nie zawodzi.
Tak jak konkurenci, ma aż jedenaście par wyjść głośnikowych, które można skonfigurować na wiele różnych sposobów. Warto w tym miejscu wspomnieć, że Pioneer SC-LX78 trafił do sprzedaży jako urządzenie, które nie obsługiwało najnowszego systemu Dolby Atmos, ale obiecana aktualizacja uzupełniająca "braki" w zakresie dekodowania faktycznie została udostępniona pod koniec września.
Producent oferuje również własne tryby przestrzenne, pozwalające wykorzystać dodatkowe głośniki, jest wśród nich nawet "ciekawostka" z trzema parami głośników sufitowych (dwa przed, dwa dokładnie nad i dwa za słuchaczem).
Parę wyjść można także skierować do dodatkowych kanałów przednich, efektowych (szerokość) lub w ogóle pozostać w bazowym trybie 5.1 (lub 7.1), zasilić kolumny główne w bi-ampingu czy wyprowadzić sygnał do zdalnych stref. Strefę drugą i trzecią możemy obsługiwać niezależnymi wyjściami niskopoziomowymi, a nawet oddzielnym gniazdem dla subwoofera.
Pioneer SC-LX78: wejścia i wyjścia
Zdalne strefy nie muszą jednak wcale bazować na sygnałach analogowych, stosowne wyjście trafiło również do panelu gniazd HDMI. Pioneer SC-LX78 ma siedem wejść (nie licząc tego z przedniej ścianki) i trzy wyjścia.
Dwa działają równolegle i są przeznaczone dla odbiorników w głównym pomieszczeniu (np. telewizora czy projektora). Gniazda te są wsparte skalerem do rozdzielczości 4K, konwerterem formatów oraz przetwornikiem analogowo-cyfrowym, który przetwarza sygnał z wejść analogowych.
Jedno z wejść HDMI jest także zgodne z przeznaczonym dla urządzeń mobilnych standardem MHL; szkoda tylko, że umieszczono je z tyłu, a nie z przodu. Ograniczono się do trzech liniowych wejść audio RCA, ale jest wejście gramofonowe (MM), z kolei sekcja cyfrowa jest już dość obszerna - po dwa wejścia optyczne i elektryczne współosiowe, plus jedno wyjście optyczne.
W wejście wielokanałowe wyposażono tylko topowy model SC-LX88, ale w SC-LX78 pozostawiono okazałe wielokanałowe wyjście w standardzie 11.2 - przyda się do najbardziej rozbudowanych konfiguracji z Dolby Atmos lub np. w systemach strefowych. Pioneer wykorzystał odbiornik Bluetooth, by w łatwy sposób skorzystać z urządzeń mobilnych.
Tańsze amplitunery producenta również mają to udogodnienie, ale potrzebują zewnętrznego adaptera. Tutaj baza układowa jest bardzo podobna, lecz adapter zainstalowano na stałe w postaci niewielkiego modułu "doczepionego" z tyłu obudowy, między regularnymi gniazdami.
Podobnie rozwiązano kwestie komunikacji sieciowej; bazowym, wbudowanym systemem jest przewodowy LAN, ale w pudełku znajdziemy niewielką "kostkę" - bezprzewodowy adapter Wi-Fi.
Tym razem jednak trzeba go podłączyć samodzielnie skrętką do gniazda LAN oraz kablem USB, który pełni rolę zasilacza (na tylnej ściance tuż obok złącza LAN znajduje się port USB, zadaniem którego jest tylko i wyłącznie zapewnienie napięcia zasilającego).
Dostęp do urządzeń w ramach tej samej sieci LAN służy Pioneerowi do uruchomienia szeregu usług. Jest wśród nich oczywiście radio internetowe, a także obsługa serwisu Spotify, wsparcie dla protokołów DLNA (dostęp np. do dysków twardych serwerów NAS) czy AirPlay.
Samo przesyłanie materiału to nie wszystko - trzeba te pliki jeszcze dekodować. Pioneer potrafi w tej kwestii sporo, obsługuje materiał Flac 24 bity/192 kHz, Alac 24 bity/96 kHz, AIFF, WAV, a także DSD.
Pioneer SC-LX78:przetworniki C/A
Zadbano też o najwyższej klasy przetworniki cyfrowo-analogowe, a takimi są ESS Technology Sabre 32 o rozdzielczości 32 bity/192 kHz. To zresztą parametry wewnętrznej obróbki sygnałów (dane docierające do amplitunera - pliki - mogą mieć postać 24/192), producent zaprojektował także specjalny algorytm upsamplera dla materiałów o niższej jakości, dedykowany przede wszystkim płytom CD (16 bitów/44,1 kHz). Układ ten jest opcjonalny i można go wyłączyć. Również tutaj doczekaliśmy się pełnej obsługi kolumn 4-omowych, które można podłączyć do każdej z dziewięciu końcówek mocy.
Odsłuch
Podejrzewałem, czego mogę się spodziewać, po wcześniejszych testach Pioneera. Firma trzyma określony kurs. Przede wszystkim jest to urządzenie, które doskonale sobie radzi z zadaniami dynamicznymi. Nieważne, czy chcemy grać bardzo głośno, czy tylko włączyć coś "przy okazji" - Pioneer SC-LX78 pokazuje dynamiczny "pazur", gra żywo i bardzo przestrzennie.
Do pewnego stopnia podobnie prezentuje się Denon, jednak wyraźna różnica leży w zakresie wysokich tonów. Góra pasma jest tutaj delikatniejsza, jakby Pioneer nie chciał jednak stawiać kropki nad "i" w wyrazistości, a już na pewno nie chciał rozjaśniać i tym sposobem podkreślać dynamiki.
To wyrafinowane, a przy tym atrakcyjne granie - o ile nie utożsamiamy "atrakcji" przede wszystkim z ekspansywną górą i sypaniem detalami. Łączy tonalne zrównoważenie, nawet lekkie przyciemnienie, z bardzo dobrą przejrzystością, plastycznością i dynamiką.
To czystość wysokiej próby, nieudawana wyostrzeniem, które zwykle jest efektem właśnie pojawiania się zniekształceń, a nie ich eliminacji. Jednak ogólne wrażenie, zwłaszcza pierwsze, może zawierać zastrzeżenie - za mało góry.
Z drugiej strony, szybko może to zostać uznane nie tylko za poprawne, ale nawet za korzystne, bowiem pozwala uciec od przynajmniej części problemów ze słabo nagranym materiałem - a w ten sposób nie uciekniemy od nich np. w przypadku Denona.
Tym samym Pioneer SC-LX78 gra dość przyjaźnie, jednocześnie swobodnie, obficie, a w zakresie średniotonowym prezentuje wyjątkowo mocne, "nabite" dźwięki, które nie są powodem natarczywości, ale daleko im też do łagodności i miękkości.
Tutaj Pioneer, bez ranienia naszych uszu, demonstruje siłę i dokładność, pozwalając grać nawet bardzo głośno, bez pojawiania się kompresji - dźwięki mają wolumen, nie są spłaszczane i rozmazywane. Dużo wigoru ma też bas, świetnie połączony ze średnicą i trzymający rytm. To najlepszy bas w tym teście, zwłaszcza gdy weźmiemy pod uwagę potrzeby muzyczne.
Klasa D dla amplitunera
Od wielu lat użytkowników amplitunerów AV dręczy problem podłączenia kolumn 4-omowych, których często się "zabrania" w instrukcji. W praktyce wielu użytkowników i tak (często nieświadomie, bo producenci kolumn zwykle nierzetelnie zawyżają ich impedancję) takie kolumny stosuje.
Na ogół niczym poważnym to nie grozi, bo niemal nigdy nie wykorzystujemy w sposób ciągły maksymalnej mocy wyjściowej, która przy 4 omach oznacza mniejsze napięcie, ale większy prąd - a większy prąd płynącny przez końcówki mocy podnosi temperaturę, niemogącą przekraczać określonej przez normy europejskie wartości, aby urządzenie w ogóle zostało dopuszczone do sprzedaży.
Problem wiąże się oczywiście z ograniczoną wielkością obudowy, w której trzeba zmieścić zwykle siedem wzmacniaczy. Zwiększanie i tak już dużej (z punktu widzenia użytkownika) skrzynki nie wchodzi w grę.
Projektanci Pioneera postanowili więc ograniczać wydzielane ciepło, sięgając po alternatywną konstrukcję wzmacniaczy. Idealna wydaje się klasa D, która w przypadku rozwiązań zastosowanych w LX78 ma, według informacji producenta, zwiększyć sprawność o 44 procent.