Porzuciwszy rynek telewizorów, firma skupiła się na elektronice, jednak przynajmniej do tej pory nie przyłączyła się do nurtu 3D, co jest pewnie tylko kwestią czasu. Panel przedni wykonano z plastiku.
Podzielono go na pół i tylko górną część pokryto błyszczącą czernią, na dole pozostawiono matowe wykończenie. Umieszczona centralnie szuflada nie chowa się za żadnymi mniej lub bardziej wymyślnymi klapkami i panelami, nie ma ich też na pozostałych elementach.
Dokładnie pośrodku umieszczono kilka podstawowych przycisków i kontrolek, eksponując za pomocą niebieskiego światła wąski pas nad logo formatu Blu-ray. Dwa duże srebrne przyciski uruchamiają odtwarzanie i włączają/wyłączają urządzenie.
Na froncie znajduje się również port USB. Można do niego podłączać pamięci typu flash oraz przenośne dyski twarde. Drugie z gniazd USB ulokowano na tylnym panelu, a jego podstawowym zadaniem jest obsługa adaptera do bezprzewodowej komunikacji Wi-Fi.
Wyposażenie
Wyposażenie Pioneera jest standardowe, jeśli chodzi o układ wyjść, z kompletem analogowym (kompozyt, komponent i 2.0), cyfrowym optycznym oraz złączem LAN. HDMI ma efektowne, złocone gniazdko.
Instrukcja obsługi milczy na temat innych plików multimedialnych niż MP3 oraz JPEG i rzeczywiście Pioneer BDP-LX53 ich nie rozpoznaje, co wobec obecności nowoczesnych układów obróbki dźwięku i obrazu jest trochę dziwne, zwłaszcza że obsługiwany jest format AVCHD.
Od kilku lat producent wyposaża swoje odtwarzacze i amplitunery w układ PQLS, synchronizujący pracę zegara dwóch połączonych urządzeń. Oczywiście warunkiem jest, aby obydwa były ze stajni Pioneera i miały wspomniany system. W przypadku Pioneera BDP-LX53 układ PQLS pracuje zarówno z sygnałami PCM, jak i surowym strumieniem Bitstream.
Funkcjonalność zaproponowaną przez Pioneera należy określić mianem podstawowej. Poza oczywistymi opcjami możemy uruchomić zakładkę YouTube, ciekawym dodatkiem jest oferowana za darmo aplikacja dla iPoda (wybrane modele) i iPhone’a, zmieniająca je w sterownik dla odtwarzacza.
Uruchomienie odtwarzacza Pioneer BDP-LX53 trwa kilkanaście sekund (zanim otworzy się szuflada), odczytywanie płyt także nie jest najszybsze w tej stawce. Pilot wygląda typowo dla urządzeń tej marki - sporo niewielkich klawiszy zapewnia dostęp do większości funkcji, ale żeby z tego sprawnie korzystać, trzeba się przyzwyczaić. Sterownik wykonano w całości z plastiku, jednak górny panel udaje, trzeba przyznać dość dobrze, drapany metal.
Brzmienie i obraz
Pioneer BDP-LX53 nie jest odtwarzaczem bezkonkurencyjnym, pod względem wyposażenia i otwartości na najnowsze standardy multimedialne ustępuje rywalom, nie działa również bardzo szybko. Ma jednak w zamian do zaoferowania wyjątkowo dużo w zakresie jakości dźwięku i obrazu.
Obraz należy do tych, na które przyjemnie się patrzy niezależnie od źródła, umiejętności maskowania cyfrowej kompresji i jakość skalowania daje krótki rzut oka na serwis YouTube, a płyty DVD tylko tę skuteczność potwierdzają.
Płyty Blu-ray to naturalny skok jakościowy, z kolei imponująca rozdzielczość płynąca z samego zapisu jest tutaj spleciona z płynnością i aksamitnością przejść barw - Pioneer BDP-LX53 prezentuje zbliżony do analogowego klimat okraszony potęgą detali.
Jego najważniejsze cechy brzmieniowe opierają się na naturalnej średnicy, czystej, precyzyjnej, a jednocześnie znajdującej się zawsze na właściwym miejscu. Brzmienie jest przekonujące, niezależnie od tego, czy poruszamy się w obszarach muzycznych, czy kinowych. Góra występuje w dobrych proporcjach z środkiem, nie tłumi żadnych informacji, wraz z dokładnym rozplanowaniem dźwięków w wielokanałowej przestrzeni.
(Nie)bezpieczna prędkość
Od początku istnienia formatu Blu-ray jednym z głównych problemów nowych odtwarzaczy była szybkość działania, włączania, wyłączania, odczytywania płyt i ogólnej sprawności reagowania na komendy użytkownika.
Z czasem wszystko to uległo poprawie, bo producenci szybko zdali sobie z sprawę z tych niedogodności i rozpoczęli pracę nad systemami mającymi je zniwelować. Jednak nawet wśród produkowanych dzisiaj modeli występują dość znaczące różnice w działaniu.
Pod względem szybkości włączania (od naciśnięcia przycisku ‘power’ do reakcji na komendę otwierania szuflady) bezapelacyjnymi liderami są LG oraz Samsung; odtwarzacze te są gotowe do pracy niemal natychmiast, reszta stawki potrzebuje ok.10- sekundowej „rozgrzewki”, a najdłużej to trwa u Pioneera i choć pomaga tam wprawdzie system tzw. szybkiego startu, to jego uruchomienie wprawia w wir wentylator nawet wtedy, gdy urządzenie jest teoretycznie wyłączone.
Drugą ważną kwestią jest szybkość wczytywania płyty; do tego testu wybrałem dysk z rozbudowanym menu i zawartością BD-Live. Niespodziewanie liderem okazał się Philips, który załadował płytę w niespełna 22 sekundy, tylko minimalnie dłużej trwało to u Samsunga. Nieco ponad 30 sekund potrzebowały odtwarzacze LG i Panasonic. Pioneer i tym razem wymagał od użytkownika najwięcej cierpliwości.