Nowe modele prezentowane są zwykle podczas zimowych targów WCES, a na sklepowe półki trafiają kilka miesięcy później. Z dostępnością premier w okresie przedwakacyjnym bywa różnie, czego najlepszym dowodem jest właśnie Panasonic DMP-BDT310, a w zasadzie jego konkurenci, na których Panasonic czekał w naszej redakcji do ostatniej chwili (pierwsze dni maja) - lecz się nie doczekał. Stąd decyzja o "uhonorowaniu" Panasonica indywidualną prezentacją, tym bardziej, że już w zapowiedziach wydawał się propozycją bardzo intrygującą.
Panasonic nie pompuje oferty dużą liczbą modeli - w tym sezonie mają być trzy, przy czym Panasonic DMP-BDT310 jest liderem. O ile dwa tańsze, nie licząc drobiazgów, mogłyby zostać uznane konstrukcyjnie za niemal identyczne, to 310-tka już na pierwszy rzut oka jest bogatsza. W 3D wskoczyły wszystkie trzy oferowane odtwarzacze, więc akurat ten "detal" nie czyni DMP-BDT310 wyjątkowym.
Na tle konstrukcji sprzed dwóch lat "naleśnik" 310 to coś niebywałego. Jeszcze nie tak dawno ubolewaliśmy nad nienowoczesnym, na tle cieniusieńkich odtwarzaczy DVD, stylem Blu-ray. Panasonic DMP-BDT310 wygląda elegancko i subtelnie. Przód w całości przykrywa... klapka, nie widać ani przycisków, ani szuflady, a tylko dość prosty wyświetlacz. Wyskakująca tacka mechanizmu odchyla panel, ale można to także zrobić ręcznie.
Na fronicie Panasonica
Przód, już nie tak bezlitośnie w każdym calu, ale wciąż lśni błyszczącą czernią, natomiast górę pokryto ciekawą strukturą lekko chropowatego tworzywa. Na górnej krawędzi umieszczono przyciski włączania i wysuwania szuflady - tę ostatnią można (przynajmniej teoretycznie) uruchomić także w inny sposób; Panasonic zabudował na górnej płycie sensor zbliżeniowy, który realizuje funkcje otwierania/zamykania tacki.
Pomysł ma polegać na zbliżeniu, a raczej wolnym przesunięciu dłoni nad rękoczułym "polem". No cóż... zbliżałem, oddalałem, machałem szybko i wolno, całą dłonią i poszczególnymi palcami, ale odtwarzacz nie reagował na moje czary, może nie wypowiedziałem tajnego zaklęcia. Koniec końców zrezygnowałem; dobrze, że producent nie zrezygnował w ogóle z tradycyjnego przycisku open/close, bo ja musiałbym zrezygnować z testowania.
Pod klapką Panasonica DMP-BDT310 zobaczymy dwa najbardziej podstawowe przyciski play i stop, slot SD i złącze USB. Karty pamięci (SD jest dziełem Panasonica) dają wsparcie dla najnowszej ewolucji pod nazwą SDHC, a więc nośników o pojemności nawet 64 GB.
Z kolei USB obsługuje dyski twarde do 2 TB - niestety, muszą być przygotowane zgodnie z systemem plików FAT32 (ograniczenie wielkości pojedynczego pliku dla tego standardu wynosi 4 GB). Niestety, bo Panasonic odczytuje niemal wszystkie najpopularniejsze formaty włącznie z MKV (bez FLAC).
3D
System 3D jest dzisiaj - zarówno w odtwarzaczach, jak i w amplitunerach - pewniakiem, zwłaszcza w przypadku firmy tak "telewizyjnej" jak Panasonic. Panasonic DMP-BDT310 to jednak jedno z pierwszych urządzeń, które oprócz odtwarzania płyt 3D mają również wbudowane układy konwertujące sygnał 2D na 3D, co wobec mizernego wyboru filmów 3D jest warte podkreślenia.
Panasonic z początku sceptycznie podchodził do konwerterów 2D-3D głosząc wręcz, że nigdy nie będzie ich stosował; przypuszczalnie bazował na (zbyt) optymistycznych prognozach dostępności płyt 3D. Nowoczesne odtwarzacze 3D (a także najnowsze modele telewizorów) - w tym Panasonic DMP-BDT310 - oferują wzorem znanych na rynku już od dłuższego czasu gier komputerowych (nawet przed początkiem rewolucji 3D w telewizorach) układy "regulacji" natężenia i głębi 3D.
Ewolucja gniazdkowa
Odtwarzacz Panasonica jest też chyba najlepszym przykładem ewolucji gniazdkowej. Z epoki DVD pozostało wyjście kompozyt oraz parka stereofonicznych RCA, gdzieś jeszcze zaplątało się niemal porzucone już w praktyce wyjście optyczne.
Za to standard HDMI świeci pełnym blaskiem, nie tylko w odsłonie v1.4, oczywistej wobec generowania obrazów 3D, ale także pod postacią nie jednego, lecz dwóch gniazd; drugie Panasonic poleca wykorzystać do podłączenia amplitunera jedynie w zakresie dźwięku (bez obrazu), zachwalając taką konfigurację jako najlepszą pod względem jakościowym. To również sposób na oglądanie materiału 3D, jeśli mamy starszy amplituner, niedostosowany do transmisji sygnału 3D.
Obowiązkowym elementem jest także złącze sieciowe LAN, chociaż 310-tka ma również wbudowany moduł komunikacji bezprzewodowej, więc nie potrzeba żadnych dodatkowych adapterów, sieć jest zgodna z najnowszymi wymogami standardu "n", pracuje w pasmie 5 GHz. O nowoczesności urządzenia świadczy też jego działanie.
Szybki Bill
W przeciwieństwie do pierwszych generacji odtwarzaczy Blu-ray, Panasonic DMP-BDT310 jest szybki. Po włączeniu zasilania można natychmiast wyegzekwować komendę otwierania szuflady; wprawdzie w tym czasie trwa jeszcze rozruch niektórych systemów, ale zanim wyjmiemy płytę z pudełka, umieścimy ją na tacce i zamkniemy szufladę, Panasonic będzie gotowy do działania.
Panasonic, wspierając się na dostępności sieci (przewodowej i bezprzewodowej) promuje od jakiegoś czasu usługę Viera Cast, która stanowi pakiet aplikacji umożliwiających korzystanie z wybranych serwisów internetowych.
VC jest stale rozwijana (zależne od rynku), w Polsce duży nacisk położono na YouTube, Picasa i serwis telewizji internetowej ipla. Nowością jest natomiast funkcja wideorozmów w popularnym systemie Skype - kamerę podłączymy do dedykowanego portu z tyłu urządzenia.
Dostęp do sieci to także możliwość korzystania z plików na dyskach "domowych" komputerów za pośrednictwem protokołu DLNA. Potencjał procesorów cyfrowych został wykorzystany w sekcji audio. Oryginalnym, choć zaaplikowanym raczej jako ciekawostka, systemem jest tryb DSP symulujący brzmienie wzmacniaczy lampowych! Tę funkcję zarezerwowano właśnie dla najlepszego modelu - Panasonic DMP-BDT310.
Napęd
Główną przeszkodą w budowie płaskich odtwarzaczy Blu-ray były zawsze napędy. W większości modeli stosowano początkowo mechanizmy komputerowe, zamknięte w typowej wysokiej kopercie, uniemożliwiającej zejście z gabarytami odtwarzacza poniżej pewnego minimum. Podobnie było zresztą z wieloma odtwarzaczami DVD, a opracowanie nowego typu mechanizmów zajęło producentom kilka lat.
Problemy z Blu-rayem też pokonano. Mechanizm z Panasonica DMP-BDT310 jest niewiele grubszy od samej szuflady i na dobrą sprawę można byłoby zaprojektować jeszcze bardziej filigranową formę całego odtwarzacza. Napęd został zaizolowany metalowym płaszczem, obok niego na niewielkiej drukowanej płytce znalazła się cała elektronika, a pozostałą część obudowy zajmuje spory zasilacz.
Wszystkie kluczowe procesory cyfrowe wlutowano na dolną część płytki, wykorzystując tym samym spód urządzenia jako radiator. Takie chłodzenie (pamiętajmy, że obudowa jest wyjątkowo płaska i nie ma żadnych otworów wentylacyjnych) musiało być jednak niewystarczające, skoro na tylnej ściance producent dodał jeszcze małych rozmiarów wentylator. Panasonic stosuje własne procesory graficzne realizujące obróbkę obrazu, nazywane P4HD.
W zgodzie z Apple
Niezależnie od obowiązkowego pilota, podążając za najnowszymi trendami, Panasonic zaprezentował specjalną aplikację, która pozwala przekształcić przenośny sprzęt Apple (telefony iPhone i - niektóre - odtwarzacze iPod) w wygodne i "prawie-nigdy-nie-gubiącesię" piloty z dużym dotykowym ekranem.
Dźwięk i obraz
Dotykowy sensor robi podobno furorę wśród użytkowników Panasonica DMP-BDT310, którzy mogą poczuć się jak w "Star Treku" lub "Gwiezdnych Wojnach". Ponieważ mnie nie okazał zaufania, musiałem skupić się na emocjach płynących z obrazu.
Nie trzeba jednak żadnych futurystycznych dodatków i systemów, by polubić to, co dociera z telewizyjnego ekranu. Panasonic udowadnia, że pod względem płynności, dynamiki i wyrazistości obrazu ciężko mu będzie dorównać.
Zamglenie czy to pierwszego, czy dalszych planów, absolutnie nie wchodzi w grę, bardzo łatwo jest wyłowić wszelkie szczegóły nawet w szybkich scenach. Czerń jest smolista, głęboka, a jednocześnie nie traci nic z zawartości i konturów. Biel - czysta, widać tu pewną aksamitność, która przejawia się też nadawaniem barwom lekkiej delikatności.
Obraz nie ma najmniejszych problemów ze zniekształceniami i szumem, co - zwłaszcza w nagraniach słabszej jakości - ujawnia potencjał procesorów zajmujących się redukcją nieprzyjemnych artefaktów.
Efekty 3D z nielicznych wciąż płyt są zróżnicowane, w zależności od realizacji i wymuszonej niejako przez twórców struktury, mogą się podobać lub drażnić. Te ostatnie emocje towarzyszą w przeważającej mierze filmom 2D, które mocą przerobową wbudowanych DSP próbujemy przekształcić na wersję 3D.
Na obecnym etapie jest to, w mojej ocenie, narzędzie dla osób najbardziej żądnych trójwymiarowych nowinek. Trudno im się jednak dziwić - kupując tak zachwalane i reklamowane telewizory 3D chciałoby się jednak coś przez dostarczone ze sprzętem okulary pooglądać. Pooglądać można... choć nie wiem, czy na dłuższą metę.
Trudno cokolwiek zarzucić brzmieniu w ujęciu wielokanałowym, jest tu w zasadzie wszystko, czego od mocnego, emocjonalnego kina oczekujemy. Kwestią fundamentalną pozostaje natomiast fakt, iż Panasonic nie zapomina o dobrym zrównoważeniu, które jest - niezależnie od materiału czy nawet liczby kanałów - podstawą do osiągnięcia dobrych rezultatów.
Panasonic DMP-BDT310 gra równo, a jednak nadaje brzmieniu indywidualny klimat poprzez charakter góry. Każdy dźwięk z tego zakresu jest emocjonalnie akcentowany i czasem odbija się to na klarowności, choć niczym jeszcze nie drażni. Koncerty brzmią z odpowiednim rozmachem i dobrą analitycznością.
W stereo poruszamy się w obrębie podobnego, ale nie takiego samego klimatu. Bas jest swobodny, trochę zaokrąglony, na jego tle dość mocno i ciepło wybrzmiewa średnica, wcale nieprzysypana wysokotonowymi szczegółami, których jednak znowu nie brakuje. Taki charakter - miękki bas, wyraźny środek, radosna góra - będzie i przyjemny, i angażujący dla wielu słuchaczy.