Oferta soundbarów Yamahy jest szeroka, ale nie tylko pod względem liczebności modeli firma wyróżnia się na tle konkurentów. W smukłych, "belkowych" obudowach znajdują się bowiem rozwiązania unikalne, których próżno szukać gdzie indziej. Sam producent nazywa topowe modele (a Yamaha YSP-5100 jest najlepszym z nich) nie soundbarami, lecz cyfrowymi projektorami akustycznymi.
Yamaha YSP-5100 - obudowa i obsługa
Soundbar Yamaha YSP-5100 jest ogromny i ciężki. To już nie belka, ale kłoda, przeznaczona do współpracy z największymi telewizorami w dużych pomieszczeniach.
Powierzchnię frontu wypełnia perforowana maskownica, za którą czai się bateria głośników; cztery maleńkie przyciski i okno wyświetlacza pozostają na jej tle właściwie niewidoczne.
Przyciski służą do wyboru wejść i regulacji głośności, w komplecie jest także pilot z wręcz przerażającą baterią klawiszy, ale koniec końców sprzęt okazuje się łatwy w obsłudze - przynajmniej dla tych, którzy nie są zbyt ciekawscy.
Można bowiem zabrnąć w zaawansowane pola konfiguracyjne, ale lepiej nie kusić losu, bo soundbar wciągnie nas w wir ustawień i wtedy można więcej popsuć niż poprawić. Urządzenie ma przecież system automatycznej kalibracji (w zestawie jest mikrofon).
Yamaha YSP-5100 - przyłącza
Yamaha YSP-5100 pozwoli zbudować całkiem pokaźny zestaw A/V, ma aż cztery wejścia HDMI dla czterech różnych źródeł, jest też analogowy komponent i kompozyt, a wewnątrz nawet konwerter wizyjny – jak w nowoczesnym amplitunerze.
Obok wyjścia HDMI jest też jedno wyjście kompozytowe. Dla źródeł analogowych przygotowano dwie pary RCA, a cyfrowe sygnały audio doprowadzimy portami optycznymi lub gniazdem współosiowym.
Znakomite wyposażenie Yamahy obejmuje także wyjście 7.1, a nawet porty podczerwieni. O tym, że wewnątrz znajduje się nawet tuner, świadczy gniazdko antenowe radia FM.
Projektor dekoduje wszystkie standardy HD (pod warunkiem, że podłączymy źródło kablem HDMI). Gniazda są zgodne z HDMI v1.3, co oznacza brak protokołu ARC, więc wymagane będzie podpięcie telewizora przewodem optycznym, żeby przesłać "zwrotny" dźwięk.
Subwoofer
System można uzupełnić o subwoofer, także w opcji bezprzewodowej, dokupując specjalny odbiornik (soundbar ma już wbudowany nadajnik). Z ciekawych dodatków mamy także bezprzewodową transmisję z iPhone’a (po dokupieniu specjalnej przystawki do telefonu).
Odsłuch
Yamaha YSP-5100 jest jednym z dwóch najdroższych soundbarów w całej stawce. I nieprzypadkowo właśnie one pojawiają się bez subwoofera. W parze z ich jakością i zaawansowaniem idzie bowiem wielkość, a wraz z wielkością - umiejętność przetwarzania niskich częstotliwości.
Oczywiście subwooofer może przynieść jeszcze więcej siły i jeszcze lepsze rozciągniecie, lecz to, co potrafi zarówno B&W Panorama (zwłaszcza ona), jak i YSP-5100, pozwala poważnie myśleć o tym, o czym w innych przypadkach myśleć nie należy - mocnym, pełnokrwistym dźwięku bez subwoofera.
Soundbar Yamaha YSP-5100 nie generuje takiego basu, jak subwoofer systemu JBL-a ani nawet Harmana czy Bostona, jednak kilka innych miało bas tak nierówny, że samodzielne działanie Yamahę YSP-5100 można uznać za bardziej satysfakcjonujące.
Kwestia "mieć albo nie mieć" (subwoofer) jest dla wielu użytkowników bardzo ważna, ale to w końcu nie jedyny, a nawet nie najważniejszy powód, dla którego zwrócimy uwagę właśnie na Yamahę.
40 małych przetworników nie pracuje nad basem, tylko nad przestrzenią. Ta jest rzeczywiście – jak na soundbar – imponująca i rekordowa, otacza nas bardzo gęsta "chmura" dźwięków, nie trzeba wyczekiwać na pojedyncze efektowne impulsy, wszystko jest intensywne i bliskie.
Wciąż nie jest to "dookólność" na miarę systemu fizycznie wielokanałowego, jednak najwyraźniej w wirtualu więcej wycisnąć się nie da. Całe brzmienie jest obszerne, dynamiczne i błyszczące, trochę mniej energetyczne niż z Panoramy, ale ta była pod tym względem wyjątkowa. No i jednak najdroższa...
Przestrzeń spod telewizora
Wewnątrz potężnej obudowy Yamahy zainstalowano aż 44 przetworniki w nietypowym układzie. Czterdziestu 4-cm głośnikom średniotonowym towarzyszą dwa 11-cm woofery oraz para 25-mm tweeterów.
Średniotonowce pogrupowane są w sekcje, odpowiadające tzw. strumieniom, generowanym dzięki przesunięciom fazowym sugnałów dostarczanych do poszczególnych przetworników. Potem strumienie odbijają się od ścian pomieszczenia, a prawidłowo ustawiony soundbar potrafi (odpowiednio modulując sygnał dla poszczególnych głośników) symulować obecność tylnych kanałów efektowych.
Do użytkownika należy wybór trybu projekcji - może to być 5.1 lub 7.1. Dźwięk docierający do nas z tyłu pochodzi z odbić, a wspomagany jest mocą obliczeniową procesorów DSP, które starają się dodatkowo tłumić, i tak słabsze względem natężenia, sygnały bezpośrednie (te docierają do nas szybciej).
Koncepcja strumieni wykorzystywana jest w kanałach przednich, "grających" także z odbić, co pozwala rozszerzyć scenę dźwiękową. Jedynym dźwiękiem docierającym do słuchacza bezpośrednio jest ten z kanału centralnego.
Z jednej strony soundbary w zaawansowany sposób poprawiają dźwięk z telewizora, z drugiej - są najskromniejszą formą kina domowego. O ile pierwsze podejście do tematu wcale nie musi się kojarzyć z dźwiękiem dookólnym (programy i filmy telewizyjne są nadawane głównie w stereo), to kino domowe od samego początku było "obdarzone" wielokanałowością i dźwiękiem przestrzennym.
Wszystko to pojęcia trochę umowne, bo piękną przestrzeń potrafi wyczarować dobrze zrealizowane stereo, ale wszyscy wiedzą, o co chodzi - o coś więcej niż stereo. Ale jak tu zrobić przestrzeń za pomocą jednej belki, w której nie można nawet dostatecznie szeroko rozstawić głośników dla dobrego stereo?
Z pomocą przychodzą psychoakustyczne sztuczki, przygotowywane na różne sposoby za pomocą cyfrowych procesorów dźwięku wirtualnego (DSP), jak i specjalnych aranżacji przetworników.
Często właściwe działanie systemu wymaga wywołania odbić od ścian (bocznych) pomieszczenia, a ich zbytnie oddalenie lub wytłumienie nie pozwala na osiągnięcie założonych rezultatów; często też problemem jest zawężenie obszaru dobrego efektu przestrzennego, tak że tylko w ściśle określonym miejscu usłyszmy pozorne źródła dźwięku z boku, a może - jak nam się poszczęści - nawet z tyłu…
Nie należy mieć jednak w tej mierze zbyt dużych oczekiwań. Żaden system wirtualny nie dogoni w umiejętnościach budowania przestrzeni "realnego" zestawu wielokanałowego.
Radek Łabanowski