Obudowa Koda SL800F jest naprawdę monstrualna, zwłaszcza postawiona obok kefoskiego mikrusa iQ5. Pokryto ją jasną okleiną drewnopodobną. Przetworniki zamocowano we wgłębieniach w przedniej ściance, niby drobiazg, ale pocieszający, że wykonanie precyzyjnych wyfrezowań nie jest obce producentowi.
Pomiędzy dwoma 21-cm głośnikami nisko-średniotonowymi zainstalowano wysokotonowy - 25-mm tekstylną kopułkę. Na poziomie tweetera znalazły się wcięcia w skrzyni obudowy, prawdopodobnie producentowi chodziło raczej o zabieg wzorniczy, niż o lepsze rozpraszanie dźwięków wysokotonowych (choć tego przebiegłego planu wykluczyć do końca nie możemy).
Membrany głośników nisko-średniotonowych są metalowe, a kosze to solidne odlewy - brawo. Magnesy wszystkich przetworników zostały zaekranowane, wielkości puszek jasno mówią o tym, że motory są chyba duże. Wewnątrz obudowy przebiega jedno duże, pionowe wzmocnienie, dwa wsporniki znalazły się również za głośnikami (poziomo). Maskownica to mocny plastikowy stelaż, na tyle gęsty w ożebrowaniu, że z pewnością nie pozostający bez wpływu na rozchodzenie się fal dźwiękowych.
Gniazdo głośnikowe jest podwójne, standardowe, umieszczono je dość wysoko. Na samym dole tylnej ścianki zainstalowano dwa wyloty bas-refleks. Nóżki wystają poza obrys kolumny, do nich ewentualnie mocowane są kolce. "Zewnętrzne" nóżki nie są jednak koniecznie potrzebne, dzięki swoim gabarytom SL800F są stabilne i bez nich.
Odsłuch
Kolumna Koda SL800F jest wielka, to i bas jest wielki, nie da się tego ukryć. Ale czy jest prawidłowy? Brakuje dokładności i konturów, nie tylko w najniższych rejonach, ale i na styku ze średnimi tonami, trzeba jednak przyznać, że podstawowe zręby informacji są tam czytelne. Niżej szaleje już burza, i to niezależnie, czy tego chcemy, czy nie.
Średni bas po prostu wymknął się spod kontroli. Na samym dole pasma nie słychać już takiej ekspansji, ale nadal serwowane tam dźwięki są potężne, co nie tylko wpływa na wyolbrzymienie dźwiękowej rzeczywistości, ale też ją rozmiękcza. średnica ma chłodną barwę, jest wsunięta pomiędzy masyw basu i szpilki góry. Dźwięki są szczupłe, spotykamy w nich metaliczności, zgrzytliwe niedociągnięcia, ale również dostrzegamy polot w tworzeniu przestrzeni. Instrumenty brzmią jeszcze w miarę poprawnie, ale głosy wokalistów są wyraźnie skompresowane.
Góra jest szklista, szeleszcząca i wyeksponowana. Koda SL800F serwuje z tego pułapu bardzo wiele dźwięków, ale tylko niektóre z nich mają metaliczne cechy, większość zachowuje się przyzwoicie, choć w newralgicznych momentach pojawiają się właściwie wyartykułowane uszczypliwości.
Całość jest więc hybrydowa - przestrzenna, jasna, ale miękka i postawiona na obszernej, tyle że dość chwiejnej podstawie basowej. SL800F dobrze nadają się do odtwarzania silnej, rytmicznej muzyki, w której jest wiele elektronicznych instrumentów. Rytm się osłabi, ale efekt będzie. W przypadku składu akustycznego skutki są smutne.