I choć robi to na skalę miniaturową, a może właśnie dlatego, robi to perfekcyjnie. Rozumiem, ten typ tak ma, są ludzie mający dużą wiedzę, ale nie mający predyspozycji do tworzenia “prawdziwej” firmy.
I w takiej sytuacji nie mogę tylko zrozumieć, dlaczego RLS w ogóle zajmuje się produktami niskobudżetowymi, w pewnym sensie marnując swoje bardzo ograniczone możliwości wytwórcze pracą na “jałowym biegu”, tu przecież malutkiej firmie najtrudniej wygrać konkurencję i zarobić.
Tak jak kiedyś, tak i teraz obudowy RLS można pochwalić za jakość stolarki, za wykończenie naturalnym fornirem. Jednak w pierwszym wrażeniu RLS Phobosy II wyglądają nie najbardziej luksusowo, ale najbardziej niepozornie.
Trzeba dużo dobrej woli i pewnej wiedzy, aby zatrzymać się przy nich na dłużej. Dla zwykłego zjadacza chleba, jeżeli nie zostanie przez nikogo w sklepie poprowadzony za rękę w ich kierunku, pozostaną niezauważone i nieatrakcyjne.
Skrzynka wykonana jest szlachetną metodą “bezszwową” to znaczy połączenia ścianek pozostają niewidoczne, co wymaga dużej precyzji. Lakier jest lekko błyszczący, położony równo, starannie, ale widać, że ręcznie, a nie natryskiem, co daje wrażenie właśnie “ręcznej roboty” - można się czepiać, a można docenić.
Maskownicy nie ma - z audiofilskiego punktu widzenia purystycznie, ale biorąc pod uwagę życzenie większości klientów, to posunięcie trochę ryzykowne. W tej sytuacji obsady na kolce (i same kolce w komplecie) oczywiście znajdziemy. Od wewnątrz ścianki wyklejone są, przynajmniej częściowo, matami bitumicznymi - bardzo zacnie.
Obudowa jest nieduża, daleko jej do metra, a głośnik wysokotonowy znajduje się zdecydowanie nisko, na wysokości ok. 60-cm, na skutek odwróconej konfiguracji przetworników. Dlaczego przy tak niewysokiej kolumience zdecydowano się na układ jeszcze bardziej obniżający pozycję tweetera?
RLS ma swoje stałe konstrukcyjne upodobania. Stosuje taką kombinację filtrów pierwszego rzędu, która dla osiągnięcia ładnej charakterystyki wymaga korekcji mechanicznego położenia głośników, czyli ustawienia ich centrów akustycznych mniej-więcej w jednakowej odległości od miejsca odsłuchowego (czyli cofnięcia powierzchni montażowej głośnika wysokotonowego).
W przypadku droższych konstrukcji RLS, jest to realizowane za pomocą pochylenia przedniej ścianki (wraz z “normalnym” ustawieniem głośników - z wysokotonowym na górze), w tańszych właśnie tak, jak w Phobosach - nisko położony wysokotonowy oddala się od nas bardziej niż nisko-średniotonowy.
Kiedy jednak zobaczyłem zwrotnicę Phobosów, przyznaję że w pierwszej chwili zwątpiłem w konsekwencję konstruktora - trzy cewki, trzy kondensatory, cztery rezystory... czy to może być zwrotnica 1. rzędu dla układu dwudrożnego? Może być, i jest.
Dodatkowe dwa kondensatory, dwie cewki i dwa rezystory tworzą bowiem dwa równoległe obwody korekcyjne RLC, wygładzające charakterystykę głośnika nisko-średniotonowego. RLS nie boi się więc komplikowania układu, i nie idea układu minimalistycznego mu przyświeca, ale dbałość o kształt charakterystyk.
Również jakość części, i to wszystkich, potraktowano bezkompromisowo (jak na ten zakres cenowy) - ani jednak cewka nie jest rdzeniowa, ani jeden kondensator nie jest elektrolitem.
Nisko-średniotonowy to Peerless z serii SDS, o średnicy całkowitej 18-cm, z bocznymi ścięciami pozwalającymi zaprojektować węższą obudowę (Phobos ma 17-cm). Kosz głośnika jest stalowy, ale nowej generacji - z wentylacją pod dolnym zawieszeniem. Membrana jest celulozowa, powlekana.
Ciekawie prezentuje się układ magnetyczny - RLS istotnie go zmodyfikował, dodając dwa kolejne pierścienie magnetyczne. Dzięki temu zwiększył indukcję w szczelinie, podniósł efektywność, a przede wszystkim obniżył dobroć, co pozwoliło optymalnie dostroić bas-refleks przy relatywnie niewielkiej objętości obudowy (ok. 20 litrów; 18-cm SDS w wersji standardowej dla osiągnięcia najlepszych rezultatów potrzebuje większego litrażu).
Otwór znajduje się na tylnej ściance, co wskazuje na konieczność odsunięcia kolumn od ściany, ale bez paniki - jak wskazują pomiary i próby odsłuchowe, bas-refleks dostrojono w sposób tolerujący nawet niewielką odległość.
Odsłuch
RLS-ów nie słuchamy na co dzień, ale kilka przetestowanych konstrukcji pozwoliło wyrobić sobie opinię o umiejętnościach i guście ich konstruktora. Same głośniki zastosowane w Phobosach też nie są mi obce, więc usiadłem przed nimi z konkretnymi oczekiwaniami.
RLS Phobos II został zaprojektowany i dostrojony w sposób skrajnie konserwatywny - w dobrym tego słowa znaczeniu - czyli rzetelny, pryncypialny, kanoniczny - a tym kanonem jest oczywiście neutralność. Po tym względem to najlepiej dopracowane kolumny tej czwórki, a może i obydwu części testu.
Teraz można tę neutralność rozbierać na części składowe, oddzielnie chwaląc wyrównanie, spójność, małą dawkę podbarwień, brak skłonności do przejaskrawienia czy odwrotnie - przeładowania basem, ale w końcu chodzi o to samo.
Doskonała neutralność oznaczałby jednak, przynajmniej teoretycznie, brzmienie i urządzenie idealne - nic nie ujmujące, nic nie dodające. Phobosowi do tego ideału oczywiście daleko, więc chodzi o neutralność rozumianą w sposób najogólniejszy, już bez wchodzenia w takie szczegóły, jak zróżnicowanie barwy, detaliczność, konturowość, faktury, blask, itd.
RLS Phobos II nie zaoferuje bogatych wybrzmień, precyzji, wielowarstwowości sceny - ale i nie próbuje tych braków tuszować i rekompensować żadnymi sztuczkami i gadżetami. Stać go na szczerość - gra równo, spokojnie, bez nerwowych prób uatrakcyjnienia brzmienia.
Dynamika jest przeciętna, ale nie kuleje - ot, spodziewana po takiej konstrukcji. Jedyna cecha szczególna to kreowanie dość nisko położonej sceny - na skutek nisko umieszczonego głośnika wysokotonowego.
Dla najlepszych rezultatów lepiej siedzieć dość niezbyt blisko, i z tym warunkiem w praktyce może być pewien kłopot, bo to kolumny przeznaczone do małych pomieszczeń - no właśnie, zapomniałbym o basie, który jest dobrze trzymany i nie powinien sprawić żadnego kłopotu.
W ogóle są to kolumny nie sprawiające żadnych problemów... poza jednym - kupić właśnie je, czy jednak inne? Pod względem ułożenia, zrównoważenia, oczywistej staranności dostrojenia, są wzorcowe. Uznanie dla konstruktora, bo z dość skromnych środków wycisnął wszystkie soki.