PIONEER
S-1EX

Najlepsze plazmy, doskonałe rekordery DVD, od niedawna odtwarzacze Blu-ray... wideo, wideo, wideo.

Testy porównawcze

S-1EX
KEF
REFERENCE 203/2

Nasza ocena

Wykonanie
Piękna i potężna konstrukcja z absolutnie pierwszorzędnymi przetwornikami; pod względem zawartości technicznej i materiałowej rzecz niezwykła nawet na tym pułapie cenowym.
Laboratorium
Pofalowanie na przełomie niskich i średnich tonów, wyżej równo i stabilnie na różnych osiach, w najwyższej oktawie osłabienie, bardzo nisko sięgający bas. Efektywność 87 dB, impedancja 4 omy.
Brzmienie
Zdyscyplinowane, kontrolowane, detaliczność wpleciona w zrównoważenie, neutralność i autorytet.
Artykuł pochodzi z Audio

Ale też całkiem niedawno furorę robiły (lub miały robić) odtwarzacze uniwersalne DVD-A/SACD. W ofercie były, są (i jeszcze będą) amplitunery i kompletne systemy wielokanałowe... więc nie tylko wideo, ale również audio-wideo, czyli kino domowe.

A czyste audio? HiFi? I muzyka? No dobrze, stereo też. I oto teraz - pojawiają się nowe modele wzmacniaczy i odtwarzaczy CD, a jeden z nich zdobył nawet w ostatnim rozdaniu nagrodę EISA.

Tym bardziej kiedyś - ambitne cedeki z napędami CD "Stable Platter" i zaawansowanymi procesorami, magnetofony z rozwiniętymi systemami autokalibracji, wzmacniacze potężne lub audiofilskie - wśród nich słynny "A400". Takiego Pioneera też znamy - Pioneera wszechstronnego w swoich elektronicznych dokonaniach.

Firmy japońskie znamy głównie z elektroniki, przede wszystkim popularnej, jednak chyba nie ma takiego Japończyka, który nie wprowadziłby do swojej oferty również zespołów głośnikowych. Sony, Panasonic, JVC, Denon, Onkyo, Yamaha... no i Pioneer - też próbują sprzedawać głośniki, ale na rynku audiofilskim idzie im to opornie.

Dlatego skupiają się głównie na tańszych produktach, zestawach wielokanałowych, propozycjach dla Kowalskiego, który nie przejmuje się stereotypami i "podziałem ról", a wręcz przeciwnie - woli kupić sobie komplet jednej marki.

Ale co mają z tym wspólnego superkolumny S-1EX? To nie jest "budżet". To cholernie daleko od budżetu przeciętnego Kowalskiego. Owszem, oprócz Kowalskich są Nowakowie - umówmy się, że ci mają więcej pieniędzy, i wciąż nie dociekają porządku audiofilskiego świata, idą do sklepu i kupują to, co im się podoba i dobrze kojarzy.

A kolumny Pioneera mogą się podobać, i to bardzo, i dobrze kojarzyć - właśnie z plazmą, wysoką rozdzielczością... z marketingowego punktu widzenia pomysł nie jest zły, nie jest skazany na porażkę tylko dlatego, że większość audiofilów generalnie nie lubi japońskich głośników (kierując się zwykle nie tyle własną na ich temat wiedzą, ile obowiązującą opinią).

Owszem, wybór dobrych japońskich kolumn nie jest duży. Ale jak traktować te, które są? Twierdzić, że ich być nie powinno? Czy dlatego, że japońskie, czy dlatego, że od producentów elektroniki?

Pora na drugą odsłonę. W pierwszej nie natknęliśmy się na głośnikowe dokonania Pioneera, bo nie sięgnęliśmy dostatecznie głęboko w dziejów mroki. Ale ja pamiętam jeszcze, jak na magnesach głośników z Tonsilu widniał napis: Pioneer License - czy coś takiego...

Tak, to była jedna z chyba gierkowskich, awangardowych inwestycji modernizacyjnych, dzięki której Tonsil w połowie lat 70. zaczął produkować naprawdę nowoczesne - jak na ówczesne czasy - przetworniki.

Oryginalną maszynę Pioneera do mieszania pulpy celulozowej widziałem w Tonsilu (sprawną, pracującą) całkiem niedawno. Głośnikowe tradycje Pioneera sięgają jednak znacznie wcześniej. W tym roku firma obchodzi swoje 70-lecie, a już w roku swojego założenia, czyli w 1937, Pioneer wprowadził na rynek swój pierwszy głośnik - model A8.

Zwłaszcza w przypadku firmy japońskiej nie wypada nie docenić tak pięknego otwarcia - inne zaczynały od jakichś piekarników do ryżu, a dzisiaj są liderami rynku AV... A kogo i tak nie wzruszają takie sentymentalne podróże w czasie, niech dowie się o współczesnych referencjach Pioneera, które mają też ścisły związek z testowanymi S-1EX.

S-1EX noszą logo Pioneera, są w jego katalogu, sprzedawane przez odpowiednich dystrybutorów. Ale od strony projektowej są to kolumny międzynarodowe. Podobnie jak przedstawiane już Soavo Yamahy - strojone pospołu przez Niemców i Brytyjczyków.

Chyba więc coś jest na rzeczy, że samym Japończykom projektowanie kolumn idzie jak po grudzie - zwłaszcza takich, które potem podobałyby się białemu człowiekowi.

W roku 1975 Pioneer uruchamia oddział TAD - Technical Audio Device - wyspecjalizowany w najwyższej klasy przetwornikach do zastosowań profesjonalnych. Już wtedy, pod koniec lat 70. w niektórych TAD-ach membrany są berylowe... ćwierć wieku później beryl "odkryją" kolejni producenci...

W roku 1997 w Kalifornii rozpoczyna pracę grupa mająca za zadanie projektować kolumny z myślą o rynku północnoamerykańskim, a trzy lata później rusza w Paryżu SDC - Speaker Design Center - zorientowany przede wszystkim na rynek europejski.

Nie tylko francuski. W wyniku współpracy tych ośrodków, w roku 2003 powstaje superkolumna... nie, jeszcze nie S-1EX. Znacznie lepsza! Profesjonalny wielki monitor TAD Model 1, kosztujący ok. 50 000 euro.

B&W chwali się - i słusznie - akceptacją swoich głośników przez słynne studio Abbey Road, ale TAD ma nie gorszą rekomendację - innego londyńskiego studia, AIR Studios, założonego pod koniec lat 60. przez Sir George'a Martina, który jednak prawie wszystkie płyty Beatlesów nagrał... w studiach Abbey Road. Wtedy jednak nie było jeszcze ani B&W, ani TAD-a...

Wreszcie wielkie TAD-y Model 1 stały się wzorem dla znacznie tańszych, ale technicznie wcale nie znacznie uboższych S-1EX. Relacje między TAD Model 1 a S-1EX są naprawdę bardzo bliskie. Kolumny różnią się na pierwszy rzut oka, ale wielkością i ilością, a nie koncepcją i technologią.

Oczywiście ilość w pewnych wymiarach przekłada się na jakość, ale tak czy siak TAD Model 1 to bydlę - piękne, ale bydlę, o szerokości ponad pół metra! I wcale nie mniejszej głębokości. S-1EX to przy nim przystojniak. Wysoki, odchylony do tyłu, ale uprzejmie wąski, oryginalnie wyprofilowany. TAD Model 1 to czterodrożny Behemot z dwoma głośnikami 30-cm w sekcji niskotonowej, S-1EX to zespół trójdrożny.

A teraz to, co jest ich najważniejszym wspólnym mianownikiem: koaksjalny system średnio-wysokotonowy z berylową kopułką tweetera. To przecież połączenie największych osiągnięć dwóch wybitnych głośnikowych specjalistów - Uni-Q KEF-a i berylu Focala. I to w dodatku rozwiązań jakoby opatentowanych. A przecież Pioneer i TAD to nie chińscy mistrzowie-kopiści.

O berylu już wcześniej wspomnieliśmy - Pioneer/TAD stosował go już w latach 70., kiedy Focala jeszcze nie było na świecie.

Natomiast układ koncentryczny ochrzczony jest jako CST (Coherent Source Transducers), chociaż idea jego działania i ogólny zarys konstrukcji jest do tego stopnia zbieżny z Uni-Q KEF-a, że jeśli KEF rzeczywiście ma podstawy do ochrony patentowej "swojego" rozwiązania, to powinien interweniować.

Okazuje się, że dla TAD od siedmiu lat (uwaga - od założenia SDC w Paryżu) pracuje Andrew Jones, wcześniej przez jedenaście lat... konstruktor w KEF-ie, współtwórca Uni-Q!

Na jakich podstawach prawnych zarówno on, jak i KEF mogą niezależnie uprawiać koncentryczną działkę, nie jest dla nas najważniejsze; istotniejsze jest ustalenie, że koncentryk w S-1EX nie wypadł sroce spod ogona - przygotował go jeden z najwybitniejszych ekspertów.

Co więcej, płytki profil membrany średniotonowej, jaki widać w układzie Pioneera (przejdźmy już z TAD-a na Pioneera), jest podobny do zastosowanego w najnowszej generacji Uni-Q, w kolumnach KEF-a aktualnej serii Reference. Membrana średniotonowa jest magnezowa, nad czym Pioneer w swoich całkiem obfitych materiałach na temat S-1EX już w ogóle się nie zatrzymuje.

Magnes neodymowy był w swoim czasie kluczowym elementem w realizacji układu Uni-Q - dzięki jego sile możliwe było zminiaturyzowanie całkowitych wymiarów tweetera i wprowadzenie go w centrum głośnika średniotonowego.

Dzisiaj magnesy neodymowe spotykamy dość często, ale wciąż raczej w obrębie głośników wysokotonowych; w konstrukcjach głośników średniotonowych, a zwłaszcza niskotonowych, ze względu na koszty, pozostają rzadkością.

Jednak S-1EX "od góry do dołu" operuje takimi właśnie wyjątkowymi magnesami. Elementy neodymowe, ukryte wewnątrz, są znacznie mniejsze niż widoczne z zewnątrz całe układy magnetyczne, których skuteczność zależy też jednak od jakości elementów stalowych, prowadzących strumień magnetyczny. Te właśnie, pięknie wyprofilowane, możemy podziwiać.

Z jednego plastra stali przygotowano tylną płytę układu magnetycznego wraz z wewnętrznym kanałem wentylującym. Kosze są oczywiście odlewane, wyglądają wyjątkowo solidnie, efektownie, "profesjonalnie", i tworzą wraz z układem magnetycznym bardzo aerodynamiczną konstrukcję - tym razem pomiędzy magnesem a dolnym zawieszeniem mamy nie tyle szczelinę (jak w głośnikach KEF-a), co duże okna, pozwalające na zupełnie swobodny przepływ powietrza.

Jest na co popatrzeć. Cewki głośników niskotonowych mają ponadprzeciętną średnicę - 65 mm - i łączą się z membranami właśnie w tym miejscu, w którym z zewnątrz wydaje się, że doklejono wypukłą część centralną, tzw. nakładkę przeciwpyłową.

Ale część ta nie jest tym razem doklejona - cała membrana jest wykonana z jednego kawałka plecionki włókien aramidowych i węglowych; dzięki takiej integralności struktura membrany jest znacznie sztywniejsza.

Zawieszenie głośników niskotonowych też jest "sztywne" - widząc niewielkie fałdy nie podejrzewamy ich o pracę z dużymi amplitudami, ale warto wiedzieć, że na samą podatność i stąd częstotliwość rezonansową większy wpływ ma dolny resor; podobnie jak tutaj zawieszone są 12-calowe głośniki referencyjnego TAD-a.

Wszystkie głośniki zastosowane w S-1EX są wybitne - ale możemy to dostrzec dopiero po ich wykręceniu. Przeciętny użytkownik, a tym bardziej klient przez zakupem, nie będzie miał na to okazji, i swoje zaufanie do technicznej klasy tych kolumn będzie opierał na tym, co zobaczy z zewnątrz.

Tutaj do gry wejdą też wrażenia estetyczne... które są podobnie doskonałe. Prawdę mówiąc, tak prezentujące się kolumny kosztują średnio dwa razy tyle, gdy pochodzą z firm europejskich i amerykańskich.

Nic nie ujmując KEF-owi Reference 203/2 - przy całej jego elegancji i pieczołowitym wykonaniu, jest on jednak znacznie mniejszy od S-1EX. Wystarczy porównać masy, żeby "odczuć" różnicę - w przenośni i dosłownie: 26 kg przeciwko 66 kg... Mają w tym swój udział solidne głośniki, ale oczywiście decydujący wpływ wywarła potężna obudowa. Potężna, a przy tym finezyjna i oryginalna.

Obudowa KEF-a prezentuje jeden dobrze już znany motyw - zbiegające się ku tyłowi boczne ścianki. Obudowa Pioneera wykonuje dodatkowe ruchy: jest pochylona do tyłu o 8 stopni, przy czym dolną i górną ściankę pozostawiono równoległą do podłoża.

Najbardziej napracowano się jednak nad frontem. Gruby puc kilku warstw mdf-u najpierw wyprofilowano tak, aby stworzyć wyraźną wypukłość, a następnie na większym obszarze wybrano materiał, przygotowując pod głośniki powierzchnię będącą wycinkiem wielkiego walca.

Poszczególne głośniki, zainstalowane w różnych miejscach tej powierzchni, mają osie skierowane nie równolegle, ale zbiegające się w punkcie oddalonym o 3 metry, na wysokości 1 metra - tak więc zdefiniowano rekomendowane miejsce odsłuchowe.

Obudowa ma na dodatek trzy wewnętrzne wieńce plus obowiązkową przegrodę oddzielającą komorę dla modułu średnio-wysokotonowego. Nie ma jednak przegrody, która dzieliłaby skrzynię na odrębne komory dla poszczególnych głośników niskotonowych - jak ma to miejsce w Reference 203/2.

Opisując KEF-a wspomnieliśmy o zaletach takiego podziału, który pomaga redukować fale stojące w wąskich, wysokich obudowach.

Pioneer również zwrócił uwagę na ten problem, ale chwali się innym rozwiązaniem. Program symulacyjny pozwala ustalić, jaka pozycja głośników i otworu bas-refleks jest najkorzystniejsza, aby wpływ fal stojących na te właśnie źródła promieniowania był jak najsłabszy; fale stojące w obudowie są słyszalne (dudnienia, podbarwienia) głównie na skutek ich transmitowania przez otwory obudowy i relatywnie cienkie membrany głośników. Otwór na dole przedniej ścianki "wyrzeźbiono" w samym mdf-ie, z wyprofilowaniami na obydwu końcach.

Aby cała ta potężna, a przecież pochylona do tyłu obudowa nie przewróciła się z hukiem, musiała stać się jeszcze potężniejsza - za sprawą odpowiednio obszernego i masywnego cokołu.

Jest on też kolejnym ważnym elementem całego projektu plastycznego, dzięki któremu S-1EX nabierają jeszcze więcej dynamiki; funkcjonalnie cokół obudowę stabilizuje, ale optycznie wydaje się, że kolumny mogą ruszyć do przodu, krocząc na swoich czterech stalowych stopach - walcach.

Dostarczona do testu para S-1EX wydawała nam się być po prostu w kolorze czarnym - z tym, że powierzchnia czołowa i tylna były polakierowane na gładko, a na powierzchniach bocznych i górnej odznaczał się rysunek forniru. Według zapewnień dystrybutora, była to wersja w drzewie tekowym, a dostępna jest również bukowa.

Odsłuch

S-1EX to przykład neutralnego, w pewnych warunkach kłopotliwie neutralnego brzmienia. Dla jednych zabrzmi to jak ostrzeżenie, dla innych jako obietnica nirwany. I takie są moje intencje. S-1EX nie mają ani krzty podrasowania, efekciarstwa, wykonturowania.

Jeżeli już mówić o jakiejkolwiek dominacji któregoś zakresu, będzie to średnica; nie można przesądzić, że takie wrażenie to raczej kwestia przyzwyczajenia do charakterystyk najczęściej lekko wyeksponowanych na skrajach.

Obiektywnie S-1EX mogą być bardzo bliskie neutralności, ale subiektywnie może się wydawać, że "grają środkiem" - nasilenie tego wrażenie będzie oczywiście zależeć od wielu czynników.

Przy idealnym ustawieniu, wraz z wysokiej klasy elektroniką, będzie to procentować akuratnością, szlachetnością precyzyjnego, ale nieprzerysowanego, nieprzejaskrawionego dźwięku. Takie połączenie klarowności i braku rozjaśnienia może robić nawet doskonałe wrażenie - ale pojawi się tylko wtedy, gdy cały system będzie na wysokim poziomie.

Można też założyć, że głośniki uspokoją zbyt jasno czy metalicznie brzmiące systemy, ale przy ograniczonej rozdzielczości źródła czy wzmacniacza dźwięk i tak będzie nieciekawy.

S-1EX nie zadziałają jak "upskaler", nie podniosą jakości docierającego do nich sygnału - oczywiście żaden głośnik tego tak naprawdę nie potrafi, ale poprzez pewne zabiegi na charakterystyce przetwarzania można słuch trochę oszukać, zastąpić braki w autentycznej szczegółowości podkreśleniem góry pasma, która jest głównym nośnikiem dźwiękowego detalu.

Tymczasem Pioneer S-1EX nie czyni najmniejszego gestu w tę stronę. Stawia poprzeczkę bardzo wysoko, z dobrym sygnałem zagra wspaniale, ze słabym... tak słabo, jak słaby jest ten sygnał.

Najbardziej pryncypialnym słuchaczom wyrafinowany styl S-1EX może podobać się nieustannie, nawet przy słabych nagraniach, bo szlachetna powściągliwość, homogeniczność, a także swobodna dynamika, też sztucznie nie podkręcana, naturalna i dyspozycyjna, i regularnie prowadzony bas dają o sobie znać nie tylko w idealnych warunkach.

Kto inny za to, nawet wtedy, a może zwłaszcza wtedy, gdy zainwestuje w drogą elektronikę i będzie się zmuszał do słuchania audiofilskich płyt, często nagranych dość sucho, będzie zawiedziony - że dźwięk wciąż nie jest efektowny, nie ma w nim nieustannego szaleństwa, basowej burzy, wysokotonowych błyskawic.

W ich charakterystyce nie ma żadnego "zapasu" wysokich tonów, które zostały bezwzględnie podporządkowane średnicy; dobrze nagrany materiał tego nie zmieni, wysokie tony nie wyjdą na pierwszy plan, nie przeprowadzą ofensywy, ale zademonstrują selektywność i klarowność.

S-1EX, a w zasadzie ich konstruktor, nie miał chyba zamiaru przekonywać każdego, dostroił te kolumny w sposób zgodny z przekonaniem o wyższości neutralności, liniowości i wierności nad "muzykalnością" i swobodą interpretacji. Cudzysłów nie przez przypadek. Kto uznaje taką hierarchię - uznać może nawet, że S-1EX nie mają sobie równych w swojej klasie cenowej.

Przy tak określonych priorytetach, brzmienie, które prezentują może zostać poprawione już chyba tylko w detalach, albo poprzez wywindowanie dynamiki na jakiś niepraktyczny w domowych zastosowaniach poziom.

Mam tu na myśli np. referencyjne TAD-y Model 1, kosztujące 50 tysięcy euro. Odwzorowując scenę i przestrzeń, Pioneer też działa precyzyjnie, neutralnie. Jest w tym zdolność pokazania wszystkich różnic między realizacjami, powstrzymanie się od manipulacji - nie jest podkreślana ani głębia, ani pierwszy plan.

I ten aspekt może wydawać się w pierwszym wrażeniu mało efektowny, ale większość dobrych płyt jest nagrana "normalnie".

Specyfikacja techniczna

PIONEER S-1EX
Moc wzmacniacza [W] 200
Wymiary [cm] 128x42x61
Typ obudowy br-p
Rodzaj głośników W
Efektywność [dB] 87
Impedancja (Ω) 4
Wymiary: wys./szer./gł., W przypadku urządzeń testowanych w AUDIO wartość mierzona.
Laboratorium
Pioneer S-1EX

Pewne cechy charakterystyki Pioneera, podobnie jak KEF-a, wskazują na działanie koncentrycznego układu średnio-wysokotonowego. Rezultatem godnym pochwały jest więc bardzo dobra zbieżność większości krzywych, mierzonych pod różnymi kątami; nie wyodrębniają się zwłaszcza pomiary dla osi +/- 7° w płaszczyźnie pionowej.

Dopiero charakterystyka z osi 30° w płaszczyźnie poziomej leży już wyraźnie niżej, widać też silny wpływ maskownicy, wywołującej szereg "zębów", nie tylko w zakresie wysokotonowym, ale również średniotonowym.

Mniej pożądanym efektem działania układu koncentrycznego jest spadek ciśnienia w najwyższej oktawie, wywołany przez "otoczenie" kopułki wysokotonowej - ona sama, zainstalowana na płaskim froncie, z pewnością mogłaby pochwalić się lepszą liniowością. W zakresie średnich tonów widać uwypuklenie w okolicach 600-700 Hz. Niskie tony są wzmocnione przy 100 Hz, ale też bardzo dobrze rozciągnięte, jako że spadek - 6 dB względem poziomu średniego odczytujemy poniżej 30 Hz.

Minimum impedancji pojawia się nieco powyżej 100 Hz i ma wartość odrobinę niższą od 4 omów; S-1EX to konstrukcja znamionowo 4 omowa, ale z takim przebiegiem impedancji większość wzmacniaczy da sobie radę.

PIONEER testy
Live Sound & Installation kwiecień - maj 2020

Live Sound & Installation

Magazyn techniki estradowej

Gitarzysta maj 2024

Gitarzysta

Magazyn fanów gitary

Perkusista styczeń 2022

Perkusista

Magazyn fanów perkusji

Estrada i Studio czerwiec 2021

Estrada i Studio

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Estrada i Studio Plus listopad 2016 - styczeń 2017

Estrada i Studio Plus

Magazyn muzyków i realizatorów dźwięku

Audio październik 2024

Audio

Miesięcznik audiofilski - polski przedstawiciel European Imaging and Sound Association

Domowe Studio - Przewodnik 2016

Domowe Studio - Przewodnik

Najlepsza droga do nagrywania muzyki w domu