Odsłuch
Testowanie najlepszych Audio Physiców to wyzwanie po części polityczne i towarzyskie. Niemiecka firma zdobyła sobie wysoką renomę, również w Polsce, ma nie tylko wielu klientów na całym świecie, ale i grono zagorzałych wyznawców, szczególnie wyczulonych na wszelkie krytyczne opinie. Trzeba więc ważyć każde słowo wyjątkowo albo podejść do tematu z założenia entuzjastycznie.
Podczas testu kolumn Audio Physic Cardeas Plus nie miałem pod ręką żadnych innych kolumn tej klasy, aby prowadzić bezpośrednie porównanie, jednak w tym samym miejscu, na tym samym sprzęcie w ciągu poprzednich kilkunastu miesięcy testowałem Avantery i Virgo 25 Plus, które pamiętałem dostatecznie dobrze, aby w ich kontekście ustawić brzmienie Cardeasów. Drugim układem odniesienia było brzmienie opisanych w poprzednim numerze Magico S5, słyszanych "dopiero co", chociaż w innym pomieszczeniu i systemie. Z jednej strony są więc nieco tańsze modele Audio Physica, z drugiej - droższe amerykańskie kolumny, które mogą uchodzić za wzorcowe pod względem neutralności i precyzji.
Droższe... Ale co z tego? I tak jesteśmy wysoko w high-endzie, gdzie droższe wcale nie musi być lepsze. Nawet dwa razy droższe nie musi być ani trochę lepsze. Oczywiście wielu klientów tego intuicyjnie oczekuje, ale w tej strefie intuicja zawodzi. Cardeasy Plus grają zupełnie inaczej niż S5 - wszyscy to dostrzegą - a ponieważ różnica w dużej mierze zasadza się właśnie na oczywistej, bezwzględnej liniowości i czystości brzmienia S5, stąd z tego konkretnego porównania mógłby jednak wynikać (generalnie pochopny) wniosek, że kolumny za 80 000 zł nie mogą osiągnąć tego, co kolumny za 120 000 zł.
Ale już bardziej słuszny byłby wniosek, że firmy te i ich konstruktorzy reprezentują wyraźnie odmienne koncepcje. Zresztą... kto ich tam wie, może chcą osiągać podobne rezultaty, a wychodzi im coś zupełnie innego - jestem bardzo sceptyczny względem przekonania wyrażanego przez niektórych recenzentów, jakoby konstruktorzy wiedzieli w szczegółach, jakie brzmienie chcą uzyskać, a tym bardziej, aby takie uzyskiwali... No więc jak to jest - nie wiedzą, co czynią? Robią, co mogą, aby uzyskać jak najlepsze brzmienie, z jednej strony ograniczeni stosowanymi rozwiązaniami, z drugiej - prowadzeni własnymi upodobaniami. Jeżeli te rozwiązania są rozsądne, gusta normalne, do tego komponenty wysokiej klasy, a doświadczenie duże, to powstaje takie lub inne, ale dobre brzmienie.
Po odkręceniu aluminiowego panelu obejmującego wszystkie głośniki zainstalowane na froncie, wraz z nim odchodzi głośnik wysokotonowy, w ten sposób odsprzęgnięty najskuteczniej od wibracji obudowy.
Audio Physic Cardeas Plus to jednak brzmienie i dobre, i specyficzne. Gdybym myślał i pisał w stylu wspomnianych recenzentów, którzy lubią odczytywać zamiary, a nawet uczucia konstruktorów, to powiedziałbym, że Cardeasy Plus są wręcz wyrazem buntu przeciwko porządkowi, liniowości i reżimowi dokładności, odważnie szukają drogi do muzykalności... i taką znajdują. Tylko że takich dróg jest wiele, tą konkretną niektórzy audiofile będą chcieli pójść wraz z Audio Physikiem, a niektórzy pójdą innymi - z innym firmami. Podział na brzmienia wynikające z dążenia do neutralności i brzmienia rodzące się z poszukiwań "własnej drogi" nie jest ostry, jednak spotkanie S5 i Cardeasów Plus to wręcz zderzenie...
Cardeasy Plus mają wiele więcej wspólnego ze swoimi mniejszymi "braćmi w wierze", wspomnianymi Avanterami i Virgo, jednak jako kolumny droższe, flagowe... wcale nie zbliżają się do neutralności, lecz są jeszcze bardziej "firmowe".
Oczywiście, jako kolumny większe, mają większą moc, większy zapas dynamiki, mogą więc nagłośnić większe pomieszczenia. Ale... zazwyczaj kolumny przeznaczone do dużych pomieszczeń, do ustawienia w większej odległości od ścian, kolumny najczęściej przecież duże i dobrze "wyposażone" - kolumny takie, właśnie tego typu jak Cardeas Plus - mają mocny lub bardzo mocny bas, niekoniecznie sięgający ekstremalnie nisko, nie zawsze prowadzony z pełną kontrolą, ale wzmocniony, przygotowany "z zapasem" odpowiednim do takich właśnie warunków, a także do oczekiwań wielu klientów, że potężne kolumny wygenerują brzmienie potężne od A do Z - a wrażenie potęgi w dużym stopniu opiera się na "solidnym" zakresie niskotonowym.
Cardeasy Plus mają bardzo solidny bas, ale już bez cudzysłowu. Nie jest to bas bardzo obfity i wyeksponowany, nie rozlewa się, nie podmywa całego brzmienia, nawet nim nie kołysze. Jest jeszcze inny, właśnie solidny, porządny, zdecydowany, ale bez żadnego swawolenia w najniższych rejestrach. Sięga nisko, dając od czasu do czasu wyraźną wibrację, trzyma tempo, lecz z mięchem nie wyjeżdża. Można tutaj dostrzec podobieństwo do działania S5, mimo zastosowania obudowy zasadniczo innego typu - bas-refleksu, a nie systemu zamkniętego. Jednak nie pierwszy raz słychać, że obudowa bas-refleks nie skazuje nas tylko na bulgot; odpowiednie głośniki niskotonowe w umiejętnie zestrojonym układzie rezonansowym mogą zaowocować dynamicznym, "szybkim" przetwarzaniem.
Większa część obudowy jest oklejona naturalnym fornirem, dostępnym w kilku najbardziej klasycznych gatunkach: orzech amerykański (w teście), dąb, wiśnia, heban, "black ash" (dąb lub jesion lakierowany na czarno). Są też dwie opcje lakierowane na gładko, na wysoki połysk – biała i czarna.
Znamy to z niejednej dobrej konstrukcji, tyle że zwykle bas-refleksy dostarczają lepszy lub gorszy, miękki lub twardy, ale mocny bas, nieschodzący na drugi plan (i za to są cenione), natomiast obudowa zamknięta gra kulturalnie, lecz delikatniej, z mniejszym rozmachem, trochę "kunktatorsko". To, co jest w działaniu Cardeasów Plus wyjątkowe i trochę zaskakujące, to właśnie powściągliwość niskiego basu, a przecież pracują w tym zakresie dwa 10-calowe, bardzo dobre przetworniki... I właśnie dlatego, że są nie byle jakie, potrafią w bas-refleksie utrzymać dobrą odpowiedź impulsową, natomiast ich "zdyscyplinowanie" pod względem poziomu, utrzymanie w jednym szeregu z resztą pasma, to już bardziej wybór konstruktora, dokonany podczas strojenia całego układu, w którym zdecydowano się na ustalenie wyższego poziomu średnich tonów, niż zrobiliby to inni...
Taki profil jest wyraźnie odmienny od brzmienia większości tak dużych kolumn, jest także inny niż w przypadku S5, które w pryncypialnie liniowy sposób traktują swoje obowiązki, również nie epatując mocą basu. Cardeasy Plus nie osiągają tak wysokiej neutralności. Można powiedzieć, że są ogólnie zrównoważone, jednak łatwo ustalić, które zakresy traktują z większym zaangażowaniem, a które odsuwają pół kroku do tyłu.
Przede wszystkim serwują wyjątkowo żywy, pobudzony "dolny środek". Można to lubić lub nie, można na tej podstawie Cardeasy brać lub odrzucić, ale nie można tego zignorować ani nie wypada relatywizować. To było coś, co towarzyszyło mojemu testowaniu od początku do końca i nie podlegało żadnym negocjacjom i reinterpretacjom wraz z upływem czasu. Zdarza się, że specyficzne cechy brzmienia, nawet silnie zaznaczone, powoli przestają być znaczące - to oczywiście efekt adaptacji naszego słuchu, a nie cudownych przemian w sprzęcie... Czasami relacjonuję taki przebieg spraw, ale tym razem było inaczej: "wzmożenie" w zakresie nisko-średniotonowym nie było jednak tak intensywne, abym od razu był pewien, że nie ustąpi z "pola słyszenia" przez kolejnych kilkanaście próbek.
Nie jest więc aż tak dominujące, aby przekreślać naturalność każdego nagrania, za to wiele z nich może "podrasować", ożywić, zaktywizować. Jest to konsekwentne i przewija się stale, i cały czas przypomina, że słuchamy brzmienia z jego własnym charakterem, a nie przezroczystego "przekaźnika" działającego obiektywnie i beznamiętnie. Takim narzędziem jest Magico S5, a nie Cardeas Plus, który do każdego nagrania, do wielu dźwięków doda własną barwę. Kumulacja tej "interwencji" ma przecież miejsce na przełomie niskich i średnich tonów, więc trudno ją ominąć, dotyka ona prawie wszystkich instrumentów. Może oprócz blach perkusji, ale czy to dęte, czy strunowe, akustyczne czy elektryczne, dostają dodatkową porcję energii, intensywniejsze wybrzmienie.
Zwykle wzmocnienie dolnego środka można odebrać jako "podgrzanie" - jednak takie wrażenie rodzi się, gdy cały zakres nisko-średniotonowy jest wyeksponowany, spójny i zagęszczony. W tym przypadku jest nieco inaczej, ponieważ twardy, suchy, motoryczny, a przy tym lekko cofnięty niski bas nie przyłącza się do tej inicjatywy, raczej prowadzi swoją akcję, wykonuje swoje zadania, a nie stapia się ze środkiem i nie generuje razem z nim ciepła ani tym bardziej miękkości. Taki jest mój odbiór i opis tej sytuacji, chociaż mogę sobie wyobrazić, że dla innych samo wzmocnienie niższej średnicy będzie odpowiadało wyobrażeniu o brzmieniu ocieplonym.
Terminal przyłączeniowy, złożony z zacisków WBT, przygotowano w sposób zatrzymujący transmisję wibracji z obudowy już na tym etapie wędrówki sygnału.
Nie ma tutaj ścisłych definicji, wiadomo tylko na pewno, że nie chodzi o wzmocnienie wyższego podzakresu, które powodowałoby natarczywość - z tym nie mamy do czynienia. Wzmocniony zostaje np. rezonans pudła gitary akustycznej, więc jej wybrzmienie zostaje trochę przeciągnięte - ale nie jest to wynik osłabienia szybkości samych głośników, lecz właśnie zmiany proporcji w tonacji.
Głosy są umocowane niżej niż zwykle, ale zachowują czystość, nie są zamulone, nie bulgoczą, ponieważ sam bas wraca do szeregu. Jest w tym coś przyjemnie archaicznego, jak brzmienie dawnych konstrukcji, w których większą rolę odrywały rezonanse obudowy ulokowane właśnie w zakresie kilkuset herców. Cardeas lekko eksponuje ten zakres. To brzmienie jest więc dalekie od mechaniczności i kliniczności, ma swoją barwę, swoje własne akcenty, koloryzuje i profiluje, nie jest wyprane i wypchane, nie jest sterylne czy zimne, i chociaż trudno tutaj mówić o neutralności i przejrzystości na modłę S5, to pora zwrócić uwagę na kolejną cechę tego brzmienia - wyśmienite wysokie tony.
Ale zanim napiszę o nich samych, w związku z nimi, można już stwierdzić, że "całokształt" brzmienia Cardeasów nie jest wzorem homogeniczności, w tym sensie, że słychać autonomiczne zakresy o indywidualnym charakterze - suchy, zwarty, dynamiczny, ale lakoniczny bas, pobudzoną średnicę i wyrazisty, rozdzielczy zakres wysokich tonów. Góra pasma nie jest skażona żadnymi typowymi przywarami, takimi jak metaliczność czy zapiaszczenia. W ogóle nie wypada o tym wspominać.
Poza czystością pojawia się przyjemna dźwięczność, bogactwo wybrzmień, nie wieje nudą, tylko świeżym, delikatnym i zróżnicowanym detalem. Nie jest to dźwięk tak neutralny, przejrzysty o dokładny, jak z berylowej kopułki Magico, więc pomysł Audio-Physica na stożkowy (stożkowo-kopułkowy) przetwornik wysokotonowy nie ma według mnie szans na bicie rekordów skali absolutnej, jednak jego działanie ma swój urok i swoje wyrafinowanie, po prostu może się podobać - tak jak całe brzmienie Cardeasów Plus, którego nie zaliczyłbym do "zimnokrwistych" i "profesjonalnych", lecz charyzmatycznych, witalnych i zaangażowanych. Każde zaangażowanie odbiera trochę chłodnej obiektywności, ale Audio Physic Cardeas Plus dają w zamian tak dużo emocji i wiarygodnego wglądu w każdy rodzaj muzyki, że nie można odmówić mu wielkiego talentu i nawet najwyższych kompetencji.
Andrzej Kisiel