Żeby się tym delektować, nie trzeba sięgać po model flagowy, jakim jest obecnie właśnie Audio Physic Cardeas Plus. Wszystkie obiekty z serii Referencyjnej są skonstruowane według tej samej ogólnej koncepcji, zawierają też wiele podobnych podzespołów i wyróżniają się charakterystyczną dbałością o detale. Nie chodzi tylko o szczegóły mające znaczenie dla estetyki, ale przede wszystkim o drobiazgowe podejście do spraw elektrycznych i akustycznych.
Widać wiedzę oraz zaangażowanie konstruktora, który "wyżywa się" w wielu miejscach konstrukcji i - jak się wydaje - nie są to popisy na pokaz - wielu z tych "delikatesów" ani użytkownik, ani nawet recenzent nie dostrzeże, są poukrywane w zakamarkach, więc trzeba było mieć głębokie przekonanie, że warto się tak starać dla samego rezultatu brzmieniowego. Ten jest również wyjątkowy, chociaż okazuje się, że dopieszczanie konstrukcji wcale nie służyło cyzelowaniu maksymalnie liniowego, neutralnego brzmienia. To jest brzmienie z silnie zaznaczonym, własnym charakterem, zdeterminowane, aby pokazać muzykę żywą, bliską, emanującą nie tylko szczegółami, ale też wiarygodną energią.
Audio Physic Cardeas Plus to obecnie najlepszy, a jednocześnie jeden z najnowszych modeli Audio Physica, pokazany po raz pierwszy na zeszłorocznym monachijskim High-Endzie, a do Polski sprowadzony przy okazji jesiennego Audio Show. Nie jest to jednak nowość zapierająca dech w piersiach, bowiem bazuje na wprowadzonym już pięć lat temu modelu Cardeas. Teraz już wszystkie wolnostojące konstrukcje serii Reference mają swoje wersje podstawowe i "plusowe", te drugie oczywiście z założenia lepsze i nieco droższe.
W przypadku Virgo 25 i Avantera plusowe udoskonalenia są dość typowe dla ogólnej koncepcji "wersji specjalnych", znanej z produktów wielu innych firm. Nie zmieniają więc one ogólnego obrazu konstrukcji i jej zasadniczej konfiguracji głośnikowej, jednak Cardeas - niezależnie od zabiegów "kosmetycznych"- został poważnie zmodyfikowany w swoich podstawach: sekcja niskotonowa jest zupełnie inna... chociaż i tej różnicy nie zobaczymy z zewnątrz. Jak to możliwe? Oczywiście wyjaśnimy dalej. Już w tym miejscu podpowiadamy, że różnica w cenach między wersją "zwykłą" a "plusową" jest całkowicie uzasadniona i nie opiera się tylko na wymianie okablowania czy komponentów w zwrotnicy. Wprowadzona zmiana raczej nie podlega dyskusji: "czy ja to usłyszę", chociaż teoretycznie takie pytanie można stawiać sobie zawsze.
Znaczenie nazwy Cardeas producent przybliża nam poprzez odwołanie się do rzymskiej mitologii, w której Cardea była boginią opiekującą się zawiasami bram, czuwającą nad domem i życiem rodzinnym, strzegącą chaty przed napadem wampirów i wiedźm. Brakuje mi erudycji i ogłady, aby dostrzec w tym jakiś związek z dobrym brzmieniem (może chodzi o to, aby naoliwione zawiasy nie skrzypiały), więc podejrzewam, że pomysł na nazwę flagowca ma inną genezę niż rola starożytnej i drugorzędnej bogini.
Pierwszym doskonale znanym flagowcem w ofercie Audio Physica była Caldera (w tym przypadku można ustalić, że jest to określenie geologiczne i oznacza, w skrócie, duży krater wulkanu), więc dla następcy była po prostu poszukiwana nazwa podobna, ale mająca jakąś "godną", chociaż trochę przypadkową etymologię. Audio Physic miał jednak w ofercie model jeszcze potężniejszy, który pojawił się bezpośrednio po Calderze i został wycofany przed wprowadzeniem Cardeasa (w roku 2009) - mianowicie Kronos. Tutaj nazwa była najbardziej zrozumiała i adekwatna, jako że Kronos to ojciec Zeusa...
Głośnik niskotonowy na jednej z bocznych ścianek znajduje się niżej, a na przeciwległej - wyżej, aby w środku obudowy ich magnesy nie kolidowały ze sobą. Oczywiście w celu zilustrowania tej kwestii, na jednym zdjęciu musiały się pojawić dwie kolumny.
Kolumna należała do absolutnej ekstraklasy i może trochę dziwić, że Audio Physic wycofał się z tego segmentu rynku - ultra-high-endu - do którego wdziera się wiele znacznie mniej doświadczonych producentów. W skali bezwzględnej Audio Physic Cardeas Plus, kosztujący 20 000 euro, nie jest więc obiektem próbującym bić jakiekolwiek rekordy, co wcale nie umniejsza szacunku, jaki należy mieć dla konstruktorów i właścicieli firmy. Nie muszą już udowadniać, że mieliby pomysły i możliwości wykonania "kosmicznych" projektów, natomiast na pytania "po co" i "dla kogo" mają odpowiedzi pozwalające im zatrzymać się na pułapie Cardaeasa Plus.
Przynajmniej na razie... Jednocześnie moja sympatia i czułe wspomnienia kierują się bardziej ku Calderze niż Kronosowi... Caldera w swoim czasie zaprezentowała zupełnie nowy, awangardowy układ głośnikowy, a jej architektura - tak jak w przypadkach najlepszych dzieł innych firm, które można policzyć na palcach jednej ręki - do dzisiaj wygląda oryginalnie i nowocześnie. To był jednak błysk bezkompromisowej realizacji nowatorskich założeń akustycznych, podczas gdy Kronos był już "superproduktem" zaprojektowanym z rozmachem... ale i z rutyną. Stety czy niestety, Cardeas z plusem czy bez plusa nie zajmuje w ofercie tak autonomicznej pozycji jak niegdyś Caldera - jest wzorniczo wyraźnie związany z Kronosem i z mniejszymi modelami serii referencyjnej, jest jakby największą z trzech wersji jednego ogólnego projektu.