Odsłuch
Z Xavianami nie mamy do czynienia tak często jak z Sonusami, odkopywanie testów z odległej przeszłości nie miałoby większego sensu. Jednak nie muszę ich odkopywać - w przypadku Xaviana przypominam sobie bez żadnego wysiłku, że brzmienie poznanych kiedyś kolumn tej firmy było wręcz ortodoksyjnie neutralne, więcej niż zrównoważone - wyrównane, zdyscyplinowane, utemperowane. Jak do tego nawiązuje referencyjny monitor Xaviana?
Producent obiecuje bardzo wiele, ale czy trzyma się dawniej obranego profilu i pryncypiów, czy zdecydował się na jakieś modyfikacje, które uczynią brzmienie po prostu bardziej efektownym? Trudno jest z dwudrożnego monitora, który ma swoje oczywiste, naturalne ograniczenia, uzyskać brzmienie jednocześnie neutralne i efektowne. Wielka dynamika z takiej konstrukcji sama nie "wykwitnie", skala dźwięku nie przybliży nas do muzyki na żywo, najniższy bas nie zatrzęsie…
Jeżeli więc Roberto Barletta poszedł znanym kursem, to usłyszę brzmienie jeszcze spokojniejsze i bardziej wytrawne niż z Sonusa. Podejrzenia takie zdawały się potwierdzać doniesienia z laboratorium - charakterystyka z lekko deficytową górą pasma, bardzo niska efektywność… 80 dB.
Efektywność nie jest tożsama z dynamiką, chociaż wartość jednej i drugiej jest wyrażana w decybelach. Jednak mimo to zachodzi jakiś związek - zwłaszcza gdy niska efektywność wynika z wyrównania charakterystyki za pomocą bardzo rozbudowanych filtrów albo/i z intensywnego wytłumienia obudowy - co też ma miejsce w Orfeo. Byłem tym wszystkim nawet zaniepokojony, wiele przesłanek wskazywało, że tak ważna dla firmy konstrukcja zagra bardzo elegancko, ale raczej smętnie.
Cudów nie ma, Xavian Orfeo mają niską efektywność, więc przy danej porcji mocy, a tym bardziej przy ustalonej pozycji regulatora głośności (determinuje ona poziom napięcia, a nie dostarczaną moc, która może być różna w zależności od impedancji obciążenia), grają po prostu ciszej.
Tu też jest pewna pułapka w próbach porównawczych - w pierwszym wrażeniu dźwięk cichszy odbieramy jako przytłumiony, słabszy, generalnie gorszy, trzeba o tym pamiętać i skorygować poziom głośności, utrzymując podobny dla wszystkich porównywanych głośników, chociaż we wnioskach i ostatecznych ocenach należy wziąć pod uwagę wszystkie parametry, w tym efektywność i maksymalny poziom głośności.
Jeden ruch regulatorem - Xavian Orfeo grają mniej więcej z taką samą głośnością jak przed chwilą Sonusy i... grają genialnie. Zaraz zaraz… Nie wszyscy muszą być zachwyceni. Ale tym razem to coś znacznie więcej niż zrównoważenie i neutralność.
A skoro tak, to może nawet nie jest to już neutralność… Przecież "znacznie więcej" wciąż nie oznacza tutaj piorunującej dynamiki. Są jednak inne wybitne zalety, a ich połączenie jest wręcz zjawiskowe. Po pierwsze, w brzmieniu Orfeo jest bardzo dużo "kleju", nie ma w nim żadnej suchości, sztywności, wszystko do siebie pasuje, układa się, płynie gładko i zarazem… wartko. Ale o zdolnościach rytmicznych później.
Ale o zdolnościach rytmicznych później. W wyjątkowo przyjaznym, ocieplonym, nawet zmiękczonym klimacie odnajdujemy wcale nie mniej, ale więcej dźwięków, więcej muzyki. Konkretnie - w wielu nagraniach, w których na drugim planie albo gdzieś w tle, głęboko w miksie ulokowano jakieś chórki, instrumenty akompaniujące, które zwykle nie są już czytelne, przegrywając z dźwiękami pierwszego planu, Xavian Orfeo odkrywa je i pozostawiając na właściwych miejscach, w prawidłowych proporcjach i relacjach, pokazuje w sposób nie tylko wyraźny, ale i niezwykle plastyczny.
Uwagę zwracają nie przysłowiowe skrzypnięcia krzeseł, ale dźwięki zasadniczo muzyczne, właśnie przytłumione wcześniej elementy aranżacji, i to dźwięki trwające dłużej, a nie tylko impulsy - które zdają się przebijać łatwiej, chociaż często sugerują nam one mikrodynamikę, podczas gdy trudniej jest oczyścić i pokazać klarownie np. delikatne wybrzmienie czy nawet podtrzymywany dźwięk, ale nagrany z bardzo niskim poziomem. Takich spotkań z prawie nieznanymi dźwiękami z doskonale nagranych płyt miałem dzięki Orfeo mnóstwo.
A więc po drugie - przejrzystość. Już tutaj mamy smakowite połączenie gęstości, plastyczności i przejrzystości. Da się to jednak wytłumaczyć niskimi zniekształceniami. Prowadzą one jednocześnie do czystości i miękkości.
Miękkość jest często podejrzewana o psucie ataku, czyli odpowiedzi impulsowej, ograniczanie dynamiki. Jednak nie ma sensu się tym martwić i teoretyzować, bo ogólne wrażenie nie pozostawia żadnego niedosytu.
Prawdę mówiąc, podstawki do Orfeo, chociaż z grubsza do nich pasują, nie dodają im uroku. Dobra wiadomość – możemy zaopatrzyć się w inne, znacznie tańsze i nie gorsze.
Plastyczność nie jest okupiona przymuleniem, wręcz przeciwnie - dodaje muzyce wyrazistości i rumieńców. A jest coś jeszcze, co już zupełnie mnie rozbroiło… Bas. Masywny, esencjonalny, można nawet powiedzieć, że dominujący, ustawiający całą charakterystykę w lekkim przechyle w stronę niskich rejestrów, a jednocześnie tak czysty i szybki, że w ogóle nie obciąża i nie spowalnia muzyki, lecz na odwrót - kapitalnie ją napędza.
Bez twardych uderzeń, bez żadnej mechaniczności, spójnie, płynnie, swobodnie i na swój sposób delikatnie, a przecież energetycznie i rytmicznie - oczywiście, o ile w ogóle bas jest w nagraniu, a basista i perkusista znali swoją robotę. Przyznam się do "atawistycznych" odruchów - ale kto ich nie ma - kiedy Xaviany Orfeo dostawały do swojej obróbki dobre kawałki rockowe, po prostu nie mogłem spokojnie usiedzieć.
To nie tylko bardzo fajne, ale też intrygujące głośniki, bo ostateczny rezultat - wkręcające, angażujące, pełne emocji brzmienie - rzadko łączy się z tak kulturalnym, ocieplonym profilem tonalnym i z tak niską efektywnością. W gruncie rzeczy w ogóle nie przypominam sobie innego monitora z taką kombinacją zalet.
Czy coś bym w nich zmienił? Chyba bym spróbował, chociaż ostateczny efekt nie musiałby okazać się wcale lepszy. Góra pasma jest czysta, rozdzielcza, delikatna, słychać dużo detalu, z bardzo dobrym różnicowaniem, przydałoby się więcej blasku - mogłaby zagrać trochę odważniej, po prostu głośniej.
Niskie rejestry są tak obfite i bogate, że odrobinę większy udział góry teoretycznie by nie zaszkodził, lecz brzmienie bardziej otworzył, zaktywizował na drugim skraju, w ten sposób jeszcze lepiej zrównoważył; ale praktycznie - nie wiadomo. Może czar by prysł. Lepsze jest wrogiem dobrego, a przecież już jest lepiej niż dobrze. Jest znakomicie, chociaż nigdy nie jest idealnie.
*Do ceny monitorów doliczamy dodatkowe 4000 zł za podstawki
Andrzej Kisiel